tag:blogger.com,1999:blog-76343174469347404902024-03-14T09:33:08.145+01:00Kawałek CieniaBlog o książkachDorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.comBlogger359125tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-76858594183193346852017-09-08T19:05:00.000+02:002017-09-08T19:05:24.290+02:00Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki - Colson Whitehead<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-MZzloiqtcRE/WbLMpbtwzDI/AAAAAAAABgk/S4lKqaujIi8VQSCCdmu5jlSHnJR3HbshgCLcBGAs/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="467" data-original-width="700" src="https://1.bp.blogspot.com/-MZzloiqtcRE/WbLMpbtwzDI/AAAAAAAABgk/S4lKqaujIi8VQSCCdmu5jlSHnJR3HbshgCLcBGAs/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Prawdopodobnie nigdy nie sięgnęłabym po <i>Kolej podziemną</i> gdyby nie mój mąż grający w <a href="http://www.gry-online.pl/gra.asp?ID=16974">Fallout 4</a>… I niech ktoś mi powie, że gry nie mają waloru edukacyjnego!<br />
<a name='more'></a><br />
Kolej podziemna to tajna organizacja, której celem była pomoc niewolnikom-uciekinierom z plantacji głównie na południu Stanów Zjednoczonych. Kto działał w kolei podziemnej? Zarówno wolni Amerykanie jak i byli niewolnicy, ale dla wszystkich pomoc czarnym była niezwykle niebezpieczna i zazwyczaj kończyła się śmiercią. No i tytuł nie kłamie - rzeczywiście były to pojazdy szynowe (mógł być pociąg, ale równie dobrze mogła to być drezyna) poruszające się po podziemnych tunelach - choć <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Underground_Railroad">Wikipedia</a> podpowiada, że podróżowano również wozami konnymi. Już samo to zmusza do zastanowienia z jak wielkim przedsięwzięciem miano do czynienia, jak wielu ludzi musiało być w to zaangażowanych i jak wielką tajemnicą musiało być to owiane.<br />
<br />
Whitehead opisuje ucieczkę czarnoskórej Cory z plantacji bawełny w Georgii i jest to pretekst do pokazania czytelnikowi jakie było podejście do niewolnictwa w stanach znajdujących się na drodze dziewczyny. Bo nie wszędzie było tak samo… Były stany, w których dawano fałszywą nadzieję na wolność, były też takie, w których niewolnictwa czarnych w ogóle nie było, bo każdy złapany czarny lądował na stryczku. A oprócz tego uciekinier musiał również liczyć się z tym, że jego były właściciel będzie chciał go odzyskać, co oznaczało, że w ślad za nim ruszą łowcy niewolników i potraktują go zgodnie z prawem stanu, z którego uciekł.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-xxxJUpCDgoA/WbLM0E2EcQI/AAAAAAAABgo/7aXeJzubodQJElQwUUmZaHlUm5_XgsCFgCLcBGAs/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="311" data-original-width="700" src="https://4.bp.blogspot.com/-xxxJUpCDgoA/WbLM0E2EcQI/AAAAAAAABgo/7aXeJzubodQJElQwUUmZaHlUm5_XgsCFgCLcBGAs/s1600/cytat2.JPG" /></a></div>
<br />
<i>Kolej podziemna</i> to ważna książka, poruszająca problem społeczny, którego konsekwencje szczególnie Amerykanie odczuwają do dzisiaj i pewnie nie ma się co dziwić, że zasłużyła w tym roku na Nagrodę Pulitzera. Mnie uświadomiła jak mało wiem na temat niewolnictwa w XIX wieku w USA. A niewolnictwo to nie tylko przymusowa praca na plantacji, ale również, czy może przede wszystkim, tortura psychiczna, której nie zostawia się za sobą tak jak, przy odrobinie szczęścia, można zostawić łańcuchy. I to też autor pokazuje prezentując przemyślenia i działania Cory w obliczu różnych zdarzeń na jej drodze.<br />
<br />
Warto przeczytać <i>Kolej podziemną</i>, żeby uświadomić sobie na czym, przynajmniej częściowo, budowało swoją wielkość największe mocarstwo świata. Polecam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-So7EgLYZtTo/WbLM65U7bPI/AAAAAAAABgs/7B1nLul6or87up7dRBz6EYV2tVAObEFDgCLcBGAs/s1600/cytaty.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="467" data-original-width="700" src="https://4.bp.blogspot.com/-So7EgLYZtTo/WbLM65U7bPI/AAAAAAAABgs/7B1nLul6or87up7dRBz6EYV2tVAObEFDgCLcBGAs/s1600/cytaty.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Także tego...</td></tr>
</tbody></table>
Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-61910322230799467082017-08-24T16:42:00.001+02:002017-08-24T16:42:05.762+02:00Stulecie - Herbjørg Wassmo<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-xc7m5WXiLb8/WZ7lJ_C4eFI/AAAAAAAABgM/6Bp9NYobzwIO-wo39q6ihniUwcQ7TqKeACLcBGAs/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="430" data-original-width="700" src="https://4.bp.blogspot.com/-xc7m5WXiLb8/WZ7lJ_C4eFI/AAAAAAAABgM/6Bp9NYobzwIO-wo39q6ihniUwcQ7TqKeACLcBGAs/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Czasem tak mnie nachodzi, żeby przeczytać coś obyczajowego, ale co mnie nie znudzi swoją słodką obyczajowością. Kiedy akcja powieści toczy się w północnej Norwegii, za kołem podbiegunowym, w XIX-wiecznej społeczności rybackiej, słodka obyczajowość jest ostatnim co przychodzi na myśl.<br />
<a name='more'></a><i><br /></i>
<i>Stulecie</i> jest opowieścią o kobietach, które wiele poświęcają wychodząc za mąż, rodząc co roku dzieci i prowadząc gospodarstwa w nieprzyjaznych warunkach klimatu subpolarnego. Sara Susanne, Elida oraz Hjørdis - oto trzy kobiety z tej samej rodziny: babka, matka i córka, a równo sto lat po pierwszej urodziła się czwarta - Herbjørg. Każda z czegoś musiała zrezygnować, czemuś lub komuś się przeciwstawić albo udowodnić. Brzmi znajomo? Wiele historii można byłoby potraktować takimi ogólnikami, więc co czyni <i>Stulecie</i> wyjątkowym?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-YaCbBubkihE/WZ7le_jLfYI/AAAAAAAABgQ/M6IlmxKmZrcgDJuRFuymuLdjnQ8ZLXbLQCLcBGAs/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="467" data-original-width="700" src="https://4.bp.blogspot.com/-YaCbBubkihE/WZ7le_jLfYI/AAAAAAAABgQ/M6IlmxKmZrcgDJuRFuymuLdjnQ8ZLXbLQCLcBGAs/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że...nic. <i>Stulecie</i> nie jest tak wprost powieścią wyjątkową, a mimo tego czytanie sprawiało mi pewną przyjemność. Ciekawiło mnie jak potoczą się losy kobiet - przecież tak zwyczajne, a jednak świetnie uchwycone przez autorkę. W sumie nie zawsze chodzi o to, żeby były fajerwerki i żeby dużo się działo. Może się dziać mało, ale ważne, żeby miało to swój klimat. I u Wassmo klimat jest.<br />
<br />
Dla tych, którzy lubią powieści historyczne i szukają rozrywki na coraz dłuższe wieczory.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-19516996408614693672017-05-02T18:18:00.001+02:002017-05-02T19:13:31.712+02:00Paryż - Edward Rutherfurd<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-GRvGVuguI80/WQiw3P0QVBI/AAAAAAAABfo/Gr537cLdfCYOKeI0QNqlOSXXRKXbdN76gCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-GRvGVuguI80/WQiw3P0QVBI/AAAAAAAABfo/Gr537cLdfCYOKeI0QNqlOSXXRKXbdN76gCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Żyjemy w niespokojnych czasach, w których spora doza nienawiści koncentruje się na najliczniej odwiedzanej przez turystów stolicy świata - Paryżu. Byłam w tym mieście tylko raz, ale bardzo chciałabym tam wrócić - i może powinnam, pomimo strachu, bo jeżeli pozwolimy, żeby zawładnął nami lęk, to tak jakbyśmy od razu wywiesili białą flagę i poddali się terrorowi.<br />
<a name='more'></a><br />
Historia, którą opowiada nam Edward Rutherfurd, w większości toczy się w drugiej połowie XIX w. i w pierwszej połowie XX w., ale autor wielokrotnie zabiera nas do czasów wcześniejszych kiedy to przodkowie głównych bohaterów, na tle ważnych wydarzeń historycznych kształtujących współczesny Paryż i całą Francję, przeżywają swoje dramaty i radości. Śledząc losy rodziny Gascon, Blanchard, de Cygne, Renard czy Le Sourd cofamy się do XV, a nawet do XIII wieku, w którym Paryż zaczął się szybko rozwijać. Bohaterowie pracują przy budowie Statuy Wolności oraz wieży Eiffla, obserwują upadek zakonu Templariuszy, uczestniczą w nocy św. Bartłomieja, a także biorą udział w Wielkiej Rewolucji Francuskiej oraz w I i w II wojnie światowej. A autor tak prowadzi narrację, aby przez wieki historie stworzonych przezeń rodów wciąż mogły się ze sobą krzyżować.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-wOM8y5P2ICI/WQixBR9wyzI/AAAAAAAABfs/LVxAstfQ_IsOdoi8i3NbrP-JxjJJ3kdhwCLcB/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-wOM8y5P2ICI/WQixBR9wyzI/AAAAAAAABfs/LVxAstfQ_IsOdoi8i3NbrP-JxjJJ3kdhwCLcB/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Nie sposób napisać o wszystkim, co na kartach powieści <i>Paryż</i> się znalazło.<br />
To fascynująca proza mimochodem wplatająca historię miasta w wydarzenia z życia bohaterów. A może na odwrót? Całość wciągnęła mnie na długie godziny - tak, że odkładając książkę wciąż byłam myślami te 1500 km od domu. Czułam, że ta książka może mi się spodobać i tym razem się nie zawiodłam. To wszystko sprawia, że bardzo chciałabym Wam <i>Paryż</i> polecić - szczególnie jeśli lubicie na długo zatapiać się w świecie powieści i nie jest Wam straszne niemal 1000 stron tejże.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-ANPK9QAJeh8/WQixHfOSxQI/AAAAAAAABfw/SNZH0nlJ2uUHcDDLoS2GSUudha0xZFZ4ACLcB/s1600/mapa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-ANPK9QAJeh8/WQixHfOSxQI/AAAAAAAABfw/SNZH0nlJ2uUHcDDLoS2GSUudha0xZFZ4ACLcB/s1600/mapa.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wyborna mapa miasta, na której nic nie widać</td></tr>
</tbody></table>
PS. Wiem, że bardzo długo milczałam na blogu, ale codzienne obowiązki zaczęły mnie przytłaczać i musiałam z czegoś zrezygnować. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze wrócić do blogowania, choć pewnie nie będzie to zbyt regularne. Póki co, można mnie obserwować na Twitterze lub Instagramie (linki w stopce na dole lub na górze strony).Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-42013107012338784392016-10-06T19:32:00.000+02:002016-10-06T19:32:24.503+02:00Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej - Jaroslav Hašek<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-WhW3RQY34FE/V_aJrM4j8II/AAAAAAAABeo/t2q5MCwpo6svDvmNE6wnSa5MxUjZf-_1ACLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-WhW3RQY34FE/V_aJrM4j8II/AAAAAAAABeo/t2q5MCwpo6svDvmNE6wnSa5MxUjZf-_1ACLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Ile to razy słyszałam o dobrym wojaku Szwejku… Aż w końcu postanowiłam zapoznać się z ową personą uznając, że jest to kawał historii europejskiej literatury. Pewnego razu w moje ręce wpadł ebook - nowe tłumaczenie tej czeskiej powieści - i już nie było wyjścia.<br />
<a name='more'></a><br />
Gwoli wyjaśnienia - całość składa się tak naprawdę z czterech książek, przy czym historia wcale się nie kończy, ponieważ autor nie zdążył skończyć powieści przed śmiercią. Ale po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że nie ma to większego znaczenia, bo <i>Losy dobrego żołnierza…</i> w ogóle nie wyglądają jakby dokądś zmierzały - ewentualnie do końca pierwszej wojny światowej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-EQqTjV4S9g8/V_aJwfhoqnI/AAAAAAAABes/de3J8s4C89I9flapGigyOxDklDBVrNkVwCLcB/s1600/cytat1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-EQqTjV4S9g8/V_aJwfhoqnI/AAAAAAAABes/de3J8s4C89I9flapGigyOxDklDBVrNkVwCLcB/s1600/cytat1.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bezkompromisowo ;)</td></tr>
</tbody></table>
Bo akcja powieści, jak wskazuje tytuł (choć, w naszych czasach, dosyć nieprecyzyjny), toczy się właśnie wtedy, a zaczyna się od zamachu na księcia Franciszka Ferdynanda w Serbii, kiedy to Czechy były jeszcze zależne od Austro-Węgier, a język czeski był na wymarciu. Następuje powszechna mobilizacja, która nie omija również handlarza psami mniej lub bardziej rasowymi, czyli tytułowego Szwejka. Nie będzie dużym spoilerem jeśli powiem, że nasz bohater nie dociera na pierwszą linię frontu, ale cały czas jest gdzieś w pobliżu przeżywając różne przygody i nieporozumienia, a przy tym nie tracąc ducha. Nie radzę jednak wybierać się na wycieczkę po Czechach śladami Szwejka, a na pewno nie należy się nastawiać na to, że taka podróż będzie łatwa - autor nie zadawał sobie trudu, żeby sprawdzić czy obrana przez bohatera droga jest możliwa, czy wymieniane miejscowości leżą choćby na jednej linii...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-E1UOYz0TLuc/V_aJ7mcbaGI/AAAAAAAABew/cDPxAEyup2wGiCAPqnf3y-82EvBEyaJ3ACLcB/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-E1UOYz0TLuc/V_aJ7mcbaGI/AAAAAAAABew/cDPxAEyup2wGiCAPqnf3y-82EvBEyaJ3ACLcB/s1600/cytat2.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bezbłędna dedukcja delikatnie polana "Tangiem" Mrożka</td></tr>
</tbody></table>
Ponadto, Jaroslav Hašek nie czytał ponownie tego co napisał - być może stąd moje wrażenie niechlujstwa powieści. No i zdecydowanie nie jest to powieść uniwersalna - to, co dla współczesnych Haškowi było oczywiste, dla nas wcale takie nie jest (chyba że jesteśmy historykami), a to z kolei oznacza, że <i>Losy dobrego żołnierza…</i> ciągną się jak flaki z olejem. Są niezłe, zabawne momenty, ale całość nie robi tak dobrego wrażenia jak może by się chciało, bo to w końcu klasyka, ale nie znowu jakaś odległa. Chyba najbardziej zaciekawił mnie wstęp, w którym tłumacz wyjaśnia chociażby dlaczego zmienił funkcjonujący w zbiorowej świadomości Polaków tytuł (<i>Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej</i>) albo w jakim języku rozmawiali ze sobą bohaterowie (po czesku lub po niemiecku - zależy kto z kim).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2-DJVamiuOc/V_aKMDu_gxI/AAAAAAAABe0/gyLlUfrSADcEb73Ca5p1CVwawSICUoJIACLcB/s1600/cytat3.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-2-DJVamiuOc/V_aKMDu_gxI/AAAAAAAABe0/gyLlUfrSADcEb73Ca5p1CVwawSICUoJIACLcB/s1600/cytat3.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Aż dziw bierze, że chrześcijaństwo przyszło do Polski z Czech</td></tr>
</tbody></table>
Ja rozumiem, że Szwejk jest postacią kultową, ale mnie jakoś niczym specjalnie nie ujął, a przy okazji zmęczyłam się czytając o nim. Natomiast nikt mi teraz nie zarzuci, że nie znam lub nie wiem o czym mowa. A może jeszcze znajdzie się ktoś, kto mnie przekona, że powinnam dać Szwejkowi szansę?<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZlXY724FJPg/V_aKa952OgI/AAAAAAAABe4/jS0NOizl5DgBKW1kUdzr3H_sQSnOoh2HwCLcB/s1600/cytat4.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZlXY724FJPg/V_aKa952OgI/AAAAAAAABe4/jS0NOizl5DgBKW1kUdzr3H_sQSnOoh2HwCLcB/s1600/cytat4.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ku pamięci!</td></tr>
</tbody></table>
Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-40089354360485390692016-10-02T17:22:00.001+02:002016-10-02T17:22:53.819+02:00Ostatni kontynent - Terry Pratchett<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Pj9U9DjPenM/V_El63JM0uI/AAAAAAAABeU/egblLmkby5M9oJHd8o6hauLdPth0RGglgCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-Pj9U9DjPenM/V_El63JM0uI/AAAAAAAABeU/egblLmkby5M9oJHd8o6hauLdPth0RGglgCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Wygląda na to, że trzeba wyruszyć na wyprawę* poszukiwawczo-ratunkową, bo najwyraźniej gdzieś zagubił się wykładowca geografii. Zatem większość ciała pedagogicznego Niewidocznego Uniwersytetu zmuszona jest wygrzewać się w słońcu i pić drinki z palemką, bo czego nie robi się dla kolegi profesora… Nawet jeżeli okaże się, że podróż odbywa się nie tylko w przestrzeni, ale również w czasie…<br />
<a name='more'></a><br />
Tymczasem Rincewind toczy nieustającą walkę z materią świata, a to, że wciąż pozostaje szybszy od czyhających na niego niebezpieczeństw działa jedynie na jego korzyść (tzn. wciąż żyje) - i nawet Śmierć jest tym lekko zdziwiony. A skoro pojawił się Rincewind, pojawi się również chaos, szalona ucieczka oraz niezamierzone bohaterstwo. Czyli tak jak zawsze.<br />
<br />
O książkach Pratchetta pisze się ciężko, bo to trochę tak jakby pisać o kolejnych rozdziałach jednej powieści. Nawet jeżeli kolejne historie są o różnych bohaterach, to, szczególnie w tych, których akcja osadzona jest w Ankh-Morpork, widać upływ czasu oraz - będący jego konsekwencją - rozwój technologiczny. I tak to się wszystko toczy - Rincewind ucieka, magowie próbują naginać prawa natury do swoich potrzeb, bogowie tworzą… Wszystko po staremu - tak jak lubimy.<br />
<br />
Tradycyjnie mogłabym napisać, że jeśli nie lubicie, to pewnie i tak nie polubicie, a jeśli wręcz przeciwnie, to i tak przeczytacie. Przyjemnej lektury!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-3PlkpDMSGcc/V_EmFV1yXfI/AAAAAAAABeY/tbnXPPrP0eAZVZISTGdR-zpJ2_pJ0J4oQCLcB/s1600/obrazek.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-3PlkpDMSGcc/V_EmFV1yXfI/AAAAAAAABeY/tbnXPPrP0eAZVZISTGdR-zpJ2_pJ0J4oQCLcB/s1600/obrazek.JPG" /></a></div>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">*a przed wyruszeniem na wyprawę należy zebrać drużynę - to chyba jasne?</span>Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-71447513792745005142016-08-06T13:32:00.000+02:002016-08-06T13:32:19.451+02:00Kamieniarz - Camilla Läckberg<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-eog4-YJxgPo/V6XKKzXa-oI/AAAAAAAABd0/lQS8NekXBx4Uz_o2eMW9FMwIpH2C7K_YwCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-eog4-YJxgPo/V6XKKzXa-oI/AAAAAAAABd0/lQS8NekXBx4Uz_o2eMW9FMwIpH2C7K_YwCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Ciągnie mnie trochę do tej Fjällbacki, nic na to nie poradzę, ale patrząc na częstotliwość mojego sięgania po książki Läckberg - średnio raz w roku - jeszcze trochę mi się zejdzie zanim przeczytam całą serię.<br />
<a name='more'></a><br />
W ogóle mam wrażenie, że teraz już się nie pisze pojedynczych książek, że książka pojedyncza jest hipsterska lub jest wyrazem pewnej nonszalancji autora. No i na książce pojedynczej wydawca prawdopodobnie mniej, a na pewno krócej zarabia. Kapitalizm jest nieubłagany. Z drugiej strony powieść w odcinkach nie jest specjalnie nowym pomysłem (choć jej założenia były nieco inne - publikowanie po jednym rozdziale to nie to samo, co wydawanie iluś nowych historii) - przypomnijmy sobie (to co wiemy oczywiście, nie sam fakt publikacji) <i>Trylogię</i> Sienkiewicza czy też <i>Chłopów</i> Reymonta, ale wyobraźcie sobie co by było gdyby sukces komercyjny w naszych czasach odniosły <i>Cierpienia młodego Wertera</i> Goethego albo <i>Syzyfowe prace</i> Żeromskiego… Widzę te listy bestsellerów z kolejnymi częściami - <i>Werter na tropie Lotty</i> (kryminał) i <i>Oddech Syzyfa</i> (erotyk)...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-3Vzg7ExT-I8/V6XKYJVC9-I/AAAAAAAABd4/sfdz1Kj0Xi0bFfFFTtninh_EML1y_KikwCLcB/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-3Vzg7ExT-I8/V6XKYJVC9-I/AAAAAAAABd4/sfdz1Kj0Xi0bFfFFTtninh_EML1y_KikwCLcB/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Już wracam do meritum - oto pierwsze zdanie</td></tr>
</tbody></table>
Odbiegłam od tematu, ale już wracam. Zatem <i>Kamieniarz</i>. To chyba jakiś znak firmowy autorki, że w każdej książce teraźniejszość przeplata się z przeszłością i okazuje się, że sprawy z przeszłości mają większy związek z teraźniejszością niż można by było przypuszczać. Na pierwszy rzut oka zaczyna się od wyłowienia z morza zwłok małej dziewczynki, ale to byłoby zbyt oczywiste. Jest to zbrodnia największego kalibru, ale jej przyczyn należy szukać w wydarzeniach lat 20. XX w., co sugerują nam rozdziały z akcją osadzoną właśnie tam, umieszczone na przemian ze współczesnymi. Zatem równolegle ze śledztwem prowadzonym przez Patrika Hedströma poznajemy historię żony kamieniarza próbującej wszelkimi sposobami osiągnąć wygodne i pozbawione trosk życie. W jaki sposób może się to wiązać ze śmiercią dziecka we współczesności?<br />
<br />
Dla mnie, po raz kolejny, te "historyczne" fragmenty były znacznie ciekawsze, bo samo śledztwo - jak to śledztwo - oparte jest na standardowym "coś nie dawało mu spokoju" oraz "wydawało mu się, że gdzie to widział/słyszał", a ponadto na zbiegach okoliczności. I właściwie nie ma się czemu dziwić, ale tym bardziej pociągające wydają się fragmenty odbiegające od tych utartych schematów.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-hzcyLfvnff8/V6XKkEDv29I/AAAAAAAABd8/tCYmsyIzsWwM6ofKt2qVsxhuQyAyPZuRACLcB/s1600/rozdzia%25C5%25822.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-hzcyLfvnff8/V6XKkEDv29I/AAAAAAAABd8/tCYmsyIzsWwM6ofKt2qVsxhuQyAyPZuRACLcB/s1600/rozdzia%25C5%25822.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dowód, że jest też historia</td></tr>
</tbody></table>
Czytam sobie tę Camillę Läckberg od czasu do czasu i w sumie dobrze się bawię, bo jej książki wydają mi się niezobowiązujące. Nie muszę ich w żaden sposób interpretować, szukać znaczeń, nadymać się, żeby podnieść swój status społeczny. Taka lekka wakacyjna lektura, a te książki na nadymania zostawię sobie na zimę.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-27948497323725830572016-07-31T11:50:00.001+02:002016-07-31T11:50:43.270+02:00Koralina - Neil Gaiman<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-wv8o_dzA_dQ/V53JHZaAfXI/AAAAAAAABdY/tnXisBl-FcofG9JDq96PWilesWF-FkIcwCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-wv8o_dzA_dQ/V53JHZaAfXI/AAAAAAAABdY/tnXisBl-FcofG9JDq96PWilesWF-FkIcwCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Od ostatniego tekstu minęło tyle czasu, że aż mi głupio. Cały czas coś czytam, nawet po dwie książki jednocześnie, bo jedną, przeważnie papierową, czytam w domu, a drugą, w wersji elektronicznej, zapełniam sobie czas podczas powrotu tramwajem z pracy (choć teraz będzie tego tramwajowego czasu mniej, bo do jednej pracy zaczęłam jeździć samochodem). Niestety we wszystkich obowiązkach domowo-zawodowych i popracowym zmęczeniu przestało mi się już mieścić pisanie o zaliczonych lekturach - nie będę pisać, że teraz postaram się coś zmienić, bo wcale nie jestem o tym przekonana. Grunt, że dzisiaj usiadłam przed pustą kartką i spróbuję sobie przypomnieć swoje wrażenia z przeczytanej jakiś czas temu <i>Koraliny</i>. A zatem…<br />
<br />
Witajcie po drugiej stronie lustra… A nie, to nie ta bajka…<br />
<a name='more'></a><br />
Koralina Jones, wraz z rodzicami, właśnie wprowadziła się do nowego domu. Tzn. nowego dla niej, bo sam dom wcale nowy nie jest. A stare domy, jak powszechnie wiadomo, zawsze kryją w sobie jakieś sekrety. Zanim jednak Koralina zaczyna odkrywać zakryte, poznaje innych lokatorów domu - pannę Spink oraz pannę Forcible, kiedyś aktorki, oraz tresera mysiego cyrku, którzy z uporem maniaka przekręcają jej imię i nazywają ją "Karoliną". Rodzice Koraliny są wiecznie zajęci, nie mają zbyt wiele czasu na zabawy z nią, raczej ją zbywają, a przy tym dziewczynka jest w wieku, w którym fascynuje wszystko, co choć trochę odbiega od rutyny codzienności. Nic więc dziwnego, że drzwi pokojowe, za którymi jest mur z cegieł pobudzają jej wyobraźnię, a kiedy okazuje się, że za owymi drzwiami czasami jest korytarz prowadzący do rzeczywistości będącej odbiciem jej własnej, pojawia się wewnętrzny przymus zbadania tego zjawiska. Tylko, jak to z odbiciami bywa, ta druga rzeczywistość jest nieco zniekształcona...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-jbS3nXvELqM/V53JVeOFMZI/AAAAAAAABdc/yNX3xVR0y64b2HAxP4s78VlqflkG4f1YgCLcB/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-jbS3nXvELqM/V53JVeOFMZI/AAAAAAAABdc/yNX3xVR0y64b2HAxP4s78VlqflkG4f1YgCLcB/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Yoshi też czyta</td></tr>
</tbody></table>
<i>Koralina</i> zasadniczo jest klasyfikowana jako książka dla dzieci i jest to odpowiednia klasyfikacja, ale niech Was to nie zmyli - ja, będąc osobą dorosłą, również znakomicie się przy niej bawiłam. Ten koszmarkowy klimat jak z filmów <a href="http://www.filmweb.pl/person/Tim.Burton">Tima Burtona</a> jest mi bliski (jednym z moich pierwszych ulubionych filmów był <i><a href="http://www.filmweb.pl/film/Sok+z+%C5%BCuka-1988-9641">Sok z żuka</a></i>) i to chyba w dużej mierze sprawiło, że książka Gaimana przypadła mi do gustu. Jednak, jako że nie mam dzieci, ciężko mi stwierdzić w jakim wieku <i>Koralina</i> robi się odpowiednią lekturą, ale być może jest to bardziej uzależnione od jakichś indywidualnych uwarunkowań i wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. Nie będę się mądrzyć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-slNLHlnKU74/V53JojsgmFI/AAAAAAAABdg/q6oLyhe0NR4oMavzno_YpRGaOaARmfK-wCLcB/s1600/obrazek.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-slNLHlnKU74/V53JojsgmFI/AAAAAAAABdg/q6oLyhe0NR4oMavzno_YpRGaOaARmfK-wCLcB/s1600/obrazek.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tutaj Yoshi bał się pozować, bo jednak trochę upiornie...</td></tr>
</tbody></table>
Podsumowując ten może nieco chaotyczny wywód - polecam jeśli lubicie takie klimaty. Polecam również obejrzenie filmu animowanego <i><a href="http://www.filmweb.pl/film/Koralina+i+tajemnicze+drzwi-2009-184151">Koralina i tajemnicze drzwi</a></i> (bo oczywiście polscy dystrybutorzy nie mogli po prostu przetłumaczyć oryginalnego tytułu - <i>Coraline</i> - gdyż widzowie mieliby za mało informacji i mogliby nie przyjść do kina), który, jak to zwykle bywa, nie jest ekranizacją kropka w kropkę, ale jest naprawdę przyjemną produkcją poklatkową.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-30213671735483113402016-06-12T16:13:00.000+02:002016-06-12T16:13:28.782+02:00Gnój - Wojciech Kuczok<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-swAPdqj98Fs/V11tvTfRKZI/AAAAAAAABdA/wkP5V_bAjgoewYqlAHuwW7fQur7VMwyxgCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-swAPdqj98Fs/V11tvTfRKZI/AAAAAAAABdA/wkP5V_bAjgoewYqlAHuwW7fQur7VMwyxgCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Mocna pozycja, za którą autor w 2003 r. otrzymał Paszport <i>Polityki</i>, a w 2004 Nagrodę Literacką Nike.<br />
<a name='more'></a><br />
Jesteśmy na Śląsku, w domu wybudowanym przez ojca starego K. Poznajemy historię domu i rodziny, możemy próbować dociekać w jaki sposób wszystkie wcześniejsze wydarzenia, zachowania i uczynki członków rodu miały wpływ na to, co było później. Dlaczego stary K. bije swojego syna. Bije go pejczem właściwie poddając tresurze… Wychowuje… I wokół tego kręci się cała fabuła, ale to nie znaczy, że pozostała część rodziny nie ma nic na sumieniu. Bierność, dewocja, przemoc - główne grzechy familii, a może i całego narodu - patologia goni patologię, a my coraz bardziej się w to zagłębiamy zastanawiając się jak to musi się skończyć…<br />
<br />
Tytuł jest wieloznaczny - to przychodzi do głowy kiedy widzi się go po raz pierwszy i to wrażenie utrzymuje sam autor zawartością książki. A przy całym ciężarze treściowym utworu, jest on bardzo bogaty językowo. Bardzo cieszyło mnie to, że mogę czytać <i>Gnój</i> w oryginale, bo trudno powiedzieć jak daleko w treść ingerowałoby tłumaczenie - ale w tym momencie jest to oczywiście problem czysto akademicki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-V_-0aA46mG0/V11t3BTcquI/AAAAAAAABdI/Yc9OIC-iPBoBaPsc_YVmOi6eF9scrJ9_QCLcB/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-V_-0aA46mG0/V11t3BTcquI/AAAAAAAABdI/Yc9OIC-iPBoBaPsc_YVmOi6eF9scrJ9_QCLcB/s1600/cytat.JPG" /></a></div>
<br />
Generalnie życie jest za krótkie na to, żeby czytać źle napisane książki, ale przy <i>Gnoju</i> nie ma tego problemu, bo to dobra książka, która nie każdemu podejdzie. Nie nazwałabym tej prozy rozrywkową, popularną, dla mas, natomiast z pewnością jest ona ambitna, ale nie nadęta. Nie sprawi Wam przyjemności, nie poczujecie się po jej przeczytaniu lepiej, ale poszerzy Wasze spojrzenie na społeczeństwo. Jeżeli czujecie, że to może być to - spróbujcie. Życzę powodzenia.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-36096569552119559102016-05-17T21:14:00.002+02:002016-05-17T21:14:49.078+02:00Paryż na widelcu. Sekretne życie miasta - Stephen Clarke<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-o0W4VSlXNIk/Vzts8iql4XI/AAAAAAAABcg/1-uxgd1c-owjTrl78WG-lKMdlawvOTn5wCLcB/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-o0W4VSlXNIk/Vzts8iql4XI/AAAAAAAABcg/1-uxgd1c-owjTrl78WG-lKMdlawvOTn5wCLcB/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Po raz kolejny brytyjski pisarz próbuje przybliżyć nam najchętniej odwiedzaną przez turystów stolicę świata - Paryż. A ja znowu myślę sobie, że gdybym czytała o Francji tylko to, co napisał Clarke, to chyba nigdy w życiu nie chciałabym tam jechać. No bo czy ktoś z Was lubi być traktowany jak zło konieczne?<br />
<a name='more'></a><br />
Książka została podzielona na 12 zagadnień, które kojarzą się z Paryżem - a zatem czytamy o samych Paryżanach, o paryskich ulicach, wodzie, metrze, historii, miłości, seksie, jedzeniu, modzie, kinie, sztuce i mieszkaniach w Paryżu. Każda z części została podzielona na podrozdziały, w których autor opisuje dane zagadnienie oraz udziela nam wskazówek mogących uratować nam honor lub portfel, a także mających nas zaznajomić z każdym aspektem obiektu naszych westchnień, czyli stolicą Francji. Na końcu książki natomiast umieszczone zostały adresy i numery telefonów wszystkich obiektów, o których Clarke wspomina oraz kilka podpowiedzi dotyczących tego, co można na temat Paryża jeszcze poczytać. Ale to ostatnie raczej nie zajmuje wiele miejsca i wśród wymienionych pozycji znajdziemy np. Zolę, więc nie będzie to nic odkrywczego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-vd06icAhv7E/VzttRr7WOxI/AAAAAAAABco/tsyvLPzs0hIgRRu92YHQAqHCQHG_fmGswCKgB/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-vd06icAhv7E/VzttRr7WOxI/AAAAAAAABco/tsyvLPzs0hIgRRu92YHQAqHCQHG_fmGswCKgB/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To nie jest taka oczywista sprawa...</td></tr>
</tbody></table>
Wiele z tego, co możemy przeczytać w <i>Paryż na widelcu (...)</i> Clarke pisał już w innych swoich książkach - tak, między innymi w tych z serii <i>Merde!</i>, bo mimo że fikcyjne, to najwyraźniej zawierają sporo faktycznych spostrzeżeń autora. Z pewnością tutaj są bardziej usystematyzowane, pogrupowane i uzupełnione, więc dla pasjonatów Paryża książka wydaje się być ok. Nie jest to typowy przewodnik, Clarke nie mógł sobie podarować złośliwostek wobec Paryżan, ale przecież w tym tkwi urok jego książek. A skoro sam mieszka w tym mieście, to musi oznaczać, że nie jest ono takie złe i wystarczy odrobina cierpliwości i samozaparcia, żeby poznać obyczaje tam panujące i przystosować się do nich.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Be-yOx88hX0/VzttVt-n25I/AAAAAAAABcs/zqp-c8llNCAvbZM_LqopiLsSRy-aRgJ2QCLcB/s1600/mapa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-Be-yOx88hX0/VzttVt-n25I/AAAAAAAABcs/zqp-c8llNCAvbZM_LqopiLsSRy-aRgJ2QCLcB/s1600/mapa.JPG" /></a></div>
<br />
Mimo że byłam w Paryżu tylko raz już od dawna jestem absolutną fanką Francji i wszystkiego co francuskie. A jak o tym piszę, to coraz bardziej żałuję, że już po raz drugi porzuciłam naukę języka francuskiego… Zatem może nieco faworyzuję książki o tym kraju lub z umiejscowioną tam akcją, ale nic na to nie poradzę. <i>Paryż na widelcu (...)</i> nie jest najlepszym dziełem Clarke'a, jednak ma szansę spełnić przeznaczoną mu funkcję zapoznawczą z królową stolic, więc możecie dać mu szansę. Może uda Wam się dowiedzieć czegoś nowego skoro autor obiecuje zapoznanie z <i>sekretnym życiem miasta</i>...? Dla mnie książka na plus, bo dzięki niej mogłam znowu odbyć podróż do miejsca, za którym trochę tęsknię.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-40342233555769055612016-05-08T14:24:00.000+02:002016-05-08T14:24:10.839+02:00Tulipanowy wirus - Daniëlle Hermans<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-EqWJaJegMGE/Vy8u7n9lb-I/AAAAAAAABcA/yoAUcdnPdpM5VRgKjCbiJIyat-pGhYBhACLcB/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-EqWJaJegMGE/Vy8u7n9lb-I/AAAAAAAABcA/yoAUcdnPdpM5VRgKjCbiJIyat-pGhYBhACLcB/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Doprawdy nie wiem co mnie podkusiło. No bo bez przesady - porównywanie do prozy Dana Browna na mnie nie działa. Owszem, czytałam <i>Kod da Vinci</i> w czasach licealnych i nawet mi się podobało, ale fanką nie zostałam i już chyba nie będzie mi dane. No ale przeczytałam <i>Tulipanowy wirus</i> i mam opinię.<br />
<a name='more'></a><br />
Zacznijmy jednak od fabuły. Oto książka rozpoczyna się brutalnym morderstwem dokonanym w Anglii na starszym bogatym panu. A właściwie nie. Właściwie to zaczyna się jakieś 370 lat wcześniej - w roku 1636, w Holandii - od odkrycia zwłok niejakiego pana Winckela. A dopiero potem zostaje zamordowany Frank Schoeller, który zostawia cały swój majątek - oraz tajemnicę swojej śmierci do rozwikłania - bratankowi, Alkowi. Nie żeby bratanek pozostał bez żadnych wskazówek - Frank tuż przed swoją śmiercią przekazuje mu bardzo cenny i równie stary wolumin zawierający między innymi ryciny tulipanów, a idąc tym tropem wiadomo, że akcja musi przenieść się do Holandii (choć tulipany pochodzą z Azji). Alek angażuje w śledztwo dwójkę przyjaciół i razem, tropiąc mordercę wuja, odkrywają tulipanowe tajemnice sięgające aż XVII-wiecznej tulipomanii.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-XrTVmkZsz_M/Vy8vF1PMXfI/AAAAAAAABcE/gvlZnQfSljczSEg1VB67bxWa-Fi8w84vQCLcB/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-XrTVmkZsz_M/Vy8vF1PMXfI/AAAAAAAABcE/gvlZnQfSljczSEg1VB67bxWa-Fi8w84vQCLcB/s1600/cytat.JPG" /></a></div>
<br />
Zastanawiam się teraz czy już zarys fabuły nie powinien dać mi do myślenia, że to wszystko to jednak chyba jakieś takie naiwne jest… O ile jeszcze ta część XVII-wieczna w moim odczuciu jakoś daje radę, o tyle ta współczesna jakby nieco mniej, ale nie wiem co mnie nie przekonało bardziej - historia czy bohaterowie. Z jednej strony morderstwa z powodu tulipanów, z drugiej dwóch facetów i ona, żona jednego z nich, ale przyjaciółka obydwu. Młodzi, bogaci, inteligentni, zdolni do tego, żeby rozwikłać tulipanową zagadkę przed policją. No banał, ale jak się spojrzy na to szerzej, to przecież wszystko już było, więc może nie powinno się zbyt wiele oczekiwać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-CMuCSeEjByQ/Vy8vKtnZ91I/AAAAAAAABcI/JvGqHsPohGk-2A9YXM2lwkW7ANv1GfFBQCLcB/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-CMuCSeEjByQ/Vy8vKtnZ91I/AAAAAAAABcI/JvGqHsPohGk-2A9YXM2lwkW7ANv1GfFBQCLcB/s1600/cytat2.JPG" /></a></div>
<br />
<i>Tulipanowy wirus</i> na pewno czyta się łatwo, ale czy przyjemnie to już kwestia dyskusyjna. Wielbicielom wiosennych kwiatów być może się spodoba, wielbicielom dobrej sensacji - nie jestem przekonana. Może jeszcze fani Dana Browna znajdą coś dla siebie, a reszta niech szuka dalej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-QpWopKTncO0/Vy8vPHI6n7I/AAAAAAAABcM/rXkVLHFyRbsPi19At_WvHO134i-kkygZwCLcB/s1600/illuminati.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-QpWopKTncO0/Vy8vPHI6n7I/AAAAAAAABcM/rXkVLHFyRbsPi19At_WvHO134i-kkygZwCLcB/s1600/illuminati.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeżeli chcecie poczytać o Iluminatach, to...raczej nie tutaj</td></tr>
</tbody></table>
<br />Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-69842103409476751442016-05-03T14:01:00.000+02:002016-05-03T14:01:03.165+02:00Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków - Dorian Malovic, Juliette Morillot<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-btkKw7JMOuo/VyiSR9sUI_I/AAAAAAAABbg/fZSZcvHTEC8z6Z48AqNXLIzUvRmXzCujgCLcB/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-btkKw7JMOuo/VyiSR9sUI_I/AAAAAAAABbg/fZSZcvHTEC8z6Z48AqNXLIzUvRmXzCujgCLcB/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Przyznaję, że oczekiwałam szokujących relacji, które pozwoliłyby mi kręcić z niedowierzaniem głową. Przyznaję. I już na wstępie zostałam poinformowana, że tego w tej książce nie znajdę.<br />
<a name='more'></a><br />
W zamyśle autorów <i>Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków</i> miało zawierać relacje świadków świeżo po ucieczce, czyli takich, którzy jeszcze nie nauczyli się odpowiadać na pytania dziennikarzy zgodnie z oczekiwaniami zachodniej prasy, którzy jeszcze nie podkręcają swoich wspomnień, aby w przekazie wyostrzyć przeżytą traumę. To relacje osób, które bardzo często chciałyby wrócić do Korei Północnej i wierzą, że to się stanie jak tylko zarobią trochę pieniędzy na leki lub jedzenie dla rodziny.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/--VWDlh3IBAU/VyiSgHgk16I/AAAAAAAABbo/NODrnkpiKCIB3AqH2PeJ-8PGfI92sVB2wCLcB/s1600/zdj%25C4%2599cia.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/--VWDlh3IBAU/VyiSgHgk16I/AAAAAAAABbo/NODrnkpiKCIB3AqH2PeJ-8PGfI92sVB2wCLcB/s1600/zdj%25C4%2599cia.JPG" /></a></div>
<br />
Dostajemy zatem zwykłe historie zwykłych ludzi, którzy wyrwali się z Korei Północnej, z głodu, z groźby obozów pracy - chyba że dadzą się złapać i zostaną deportowani, wtedy wszystko wróci. Ale Korea Południowa, do której część uciekinierów się udaje, stara się zapewnić im szansę funkcjonowania w demokratycznym społeczeństwie, aczkolwiek można sobie wyobrazić, że w pewnym sensie Koreańczycy z Północy są traktowani jak obywatele "gorszej kategorii". Możemy się oburzać, ale przecież wszędzie tak traktuje się uchodźców - łącznie z Polską. Trzeba też pamiętać, że książka francuskiego duetu powstała ponad 10 lat temu (w 2004 r.), jeszcze za rządów Kim Dzong Ila, a od jego śmierci upływa już piąty rok. Czy coś się przez ten czas zmieniło w Korei Północnej? Trudno powiedzieć…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-JM4ht_U3bdE/VyiSaDgefwI/AAAAAAAABbk/tAxqnrzXT7ws-IGzLh1DgLLWHlRIMmN1QCLcB/s1600/przywodca.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-JM4ht_U3bdE/VyiSaDgefwI/AAAAAAAABbk/tAxqnrzXT7ws-IGzLh1DgLLWHlRIMmN1QCLcB/s1600/przywodca.JPG" /></a></div>
<br />
<i>Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków</i> mnie nie zachwyciło - i nie chodzi tylko o brak sensacji. Język, którym została napisana książka jest niezbyt barwny, przez co czyta się trochę jak "nieobrobione" wypowiedzi rozmówców dziennikarzy. To oczywiście może być problem tłumaczenia - albo pierwotnego, z koreańskiego na francuski, bo autorzy podobno rozmawiali z Koreańczykami w ich ojczystym języku, albo z francuskiego na polski. Albo, rzecz jasna, jest to mieszanka tych dwóch. Jeśli jednak interesuje Was sytuacja w tamtym rejonie świata, to na pewno warto się zapoznać z tą pozycją, bo wciąż są to relacje osób, które przeżyły coś, co my znamy tylko z jakichś szczątkowych relacji medialnych.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-GnkxwepRZRE/VyiSkcsYvlI/AAAAAAAABbs/yQ4Q1IGeY7cLmo9KoWuQiTzWhBgPHAypACLcB/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-GnkxwepRZRE/VyiSkcsYvlI/AAAAAAAABbs/yQ4Q1IGeY7cLmo9KoWuQiTzWhBgPHAypACLcB/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niech to będzie puenta</td></tr>
</tbody></table>
<br />Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-19519499495935134152016-04-22T19:10:00.002+02:002016-04-22T19:10:36.572+02:00Oberki do końca świata - Wit Szostak<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Lw3JbdP1Jxw/VxpYtGN4WbI/AAAAAAAABas/XB0S5ci2TMsRfQU9MRsW6LsO6ODlnbxkQCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-Lw3JbdP1Jxw/VxpYtGN4WbI/AAAAAAAABas/XB0S5ci2TMsRfQU9MRsW6LsO6ODlnbxkQCLcB/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Jest jakaś magia w polskiej wsi XIX i początku XX wieku. Zawsze zastanawia mnie skąd się to bierze - czy chodzi o pewną mitologię stworzoną przez pisarzy? W zasadzie już w okresie romantyzmu wieś była mistyczna - przypomnijcie sobie <i>Dziady część II</i> Mickiewicza i przedstawienie tytułowego pogańskiego obrzędu w katolickim, bądź co bądź, kraju (wtedy pod zaborami). Do tego rodzaju mistycyzmu sięgnęła też Elżbieta Cherezińska w <i><a href="http://kawalekcienia.blogspot.com/2014/09/korona-sniegu-i-krwi-elzbieta.html">Koronie śniegu i krwi</a></i> - akcja książki toczyła się w średniowieczu, a chrześcijaństwo było w Polsce stosunkowo młode, więc obywatele z jednej strony czcili Jedynego Boga, ale po cichu składali ofiary starym bóstwom, żeby się nie obraziły.<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-244YcwcOn9g/VxpZR2u1dPI/AAAAAAAABa0/3KxkKUNhwVs_KV0O831qmV2zqMGGBNq_ACLcB/s1600/wiara.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-244YcwcOn9g/VxpZR2u1dPI/AAAAAAAABa0/3KxkKUNhwVs_KV0O831qmV2zqMGGBNq_ACLcB/s1600/wiara.JPG" /></a></div>
<br />
<i>Oberki do końca świata</i> to nie książka o religii, ale jej akcja toczy się na polskiej wsi gdzieś w okolicach Radomia, gdzie Bóg jest bardzo ważny i stale obecny w życiu ludzi. Tak samo jak wiejscy muzykanci, bez których nie mogło się obejść żadne wesele. Głównym bohaterem <i>Oberków…</i> jest Józef Wicher, jeden z ostatnich wiejskich skrzypków, pamiętający czasy świetności swej profesji, ale jednocześnie świadek jej odchodzenia w zapomnienie. No bo na wieś też w końcu zawitały zespoły z większą ilością instrumentów niż tylko skrzypce, harmonia i bębenek - wieś zaczęła się modernizować. Towarzyszymy Józefowi od wczesnej młodości aż do samego końca i przez cały ten czas możemy obserwować jak jego życie było związane z muzyką, jak życie i muzyka się przenikały. Poznajemy historię jego rodziny od czasu osiedlenia się w Rokicinach, a w szerszym kontekście, gdzieś na uboczu, toczy się historia Polski - nie aż tak ważna jak ta lokalna.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-NG3Lhyspo50/VxpaOwvhGJI/AAAAAAAABbI/2D5t1XAD14g8ecmqJq5QVFMF2mrfimETwCLcB/s1600/partyzanci.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-NG3Lhyspo50/VxpaOwvhGJI/AAAAAAAABbI/2D5t1XAD14g8ecmqJq5QVFMF2mrfimETwCLcB/s1600/partyzanci.JPG" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Kto z nas zna choćby podstawowy krok oberka? A kujawiaka albo krakowiaka czy mazurka? Dobrze, że jeszcze poloneza się tańczy na studniówkach… Wiecie, nie chodzi o to, żebyśmy teraz na imprezach wszyscy zaczęli tańczyć na 3/8*, ale strasznie przykre jest, że powoli tracimy nawet nie tyle tożsamość narodową, bo to trochę za dużo powiedziane, co pewną jej świadomość. Wstydzimy się naszych wiejskich korzeni, chyba że nasi dziadkowie lub pradziadkowie walczyli w Powstaniu Warszawskim. Nie mówiąc już o tym, że (również z powodu niedostatku źródeł) ciężko jest nam sięgnąć do jeszcze dawniejszej historii naszych protoplastów. Dlatego tak ważne są takie książki jak Oberki do końca świata - żeby pamiętać. Nawet jeśli nie jest to do końca naukowe źródło wiedzy, bo nie napisane w stylu encyklopedii antropologii, to wciąż pozostaje źródłem wiedzy o nas i naszych dziadkach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-0FwDN3vA77U/VxpZFEmh2xI/AAAAAAAABaw/YpwOwhDMKfkeUllshbOxieYaRG5Y3fYSgCLcB/s1600/spis.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-0FwDN3vA77U/VxpZFEmh2xI/AAAAAAAABaw/YpwOwhDMKfkeUllshbOxieYaRG5Y3fYSgCLcB/s1600/spis.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oberkowe rytmy prozy</td></tr>
</tbody></table>
Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu pewna eteryczność tekstu, ale jeżeli tylko jesteście zainteresowani tematyką polskiej wsi i dziedzictwa kulturowego, to <i>Oberki do końca świata</i> są lekturą obowiązkową. Sama mam mieszane uczucia względem prozy w rytmie oberka i w kształcie ni to wiersza, ni to pieśni, bo myślę, że to może zmęczyć... Oczywiście książka nie jest napisana wierszem, ale ma w sobie właśnie pewną śpiewność i chyba tylko empirycznie możecie się przekonać czy to Wam pasuje. Mnie wciągnęło.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">*metrum oberka</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SzaIyR01SNw/VxpaVH2XRsI/AAAAAAAABbQ/-lQf9tJRhy069iK-nwzKfmSr5II4F0rWwCLcB/s1600/wie%25C5%259B.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-SzaIyR01SNw/VxpaVH2XRsI/AAAAAAAABbQ/-lQf9tJRhy069iK-nwzKfmSr5II4F0rWwCLcB/s1600/wie%25C5%259B.JPG" /></a></div>
<br />Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-32745807054140120952016-03-19T18:41:00.000+01:002016-03-19T18:41:35.620+01:00Autorka - Maria Ulatowska, Jacek Skowroński<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-hMvu5jNU2Ik/Vu2M1L35h2I/AAAAAAAABaA/Hdko4yZc4OkAEYs8UHEO1CkmDuU40msRw/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-hMvu5jNU2Ik/Vu2M1L35h2I/AAAAAAAABaA/Hdko4yZc4OkAEYs8UHEO1CkmDuU40msRw/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Nie mogę powiedzieć, że byłam źle nastawiona do tej książki, bo nastawiłam się bardzo dobrze. Ale nie zagrało. I jeszcze były momenty, w których sądziłam, że zmienię zdanie, ale jednak nie, nie zmieniłam.<br />
<a name='more'></a><br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-DpVh0pfGBOI/Vu2NGn1jxrI/AAAAAAAABaE/aRW0teCs14k9jXfp-RmgOZq2b3ovQa0OA/s1600/joanna.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://2.bp.blogspot.com/-DpVh0pfGBOI/Vu2NGn1jxrI/AAAAAAAABaE/aRW0teCs14k9jXfp-RmgOZq2b3ovQa0OA/s320/joanna.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Joanna?...</td></tr>
</tbody></table>
Tytułowa autorka to Justyna Sobolewska, odnosząca sukcesy dentystka-pisarka, wokół której zaczynają zdarzać się morderstwa. Morderca wydaje się być nieuchwytny, ale na miejscu zbrodni pozostawia papierową łódeczkę - swój podpis. Z tego powodu prowadzący śledztwo nadkomisarz Zawada angażuje profilerkę, Ewelinę Zaczeską, ale osób dramatu jest więcej - występuje też były mąż Sobolewskiej, Janusz Zamorski, jej przyjaciółka, Małgorzata Słodka, czy też znajomy malarz, Marek Cygler. Oraz, rzecz jasna, pistolet z tłumikiem i kilka ofiar. Jest potencjał - tym bardziej, że nie ma motywu.<br />
<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-s5quZ5dIBLc/Vu2NI-xWv2I/AAAAAAAABaI/fysTzplund4Ba8PyR6CgOYkzIqmodqRqA/s1600/justyna.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://4.bp.blogspot.com/-s5quZ5dIBLc/Vu2NI-xWv2I/AAAAAAAABaI/fysTzplund4Ba8PyR6CgOYkzIqmodqRqA/s320/justyna.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Raczej Justyna...</td></tr>
</tbody></table>
Nie wiem skąd we mnie to początkowe niesamowicie pozytywne nastawienie do <i>Autorki</i>, ale niestety przydługie opisy przeżyć wewnętrznych bohaterów wyleczyły mnie z niego - nudnawe i do niczego nie prowadzące wydawały mi się jedynie wypełniaczami pozbawionymi treści. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że w <i>Autorce</i> znalazły się wątki prowadzące donikąd. Może i były zamknięte (choć to też dyskusyjne), może i miały jakiś wpływ na główną oś fabularną (pewne wydarzenia trzeba tłumaczyć innymi wydarzeniami), ale coś z tyłu głowy mi krzyczy, że jakiegoś elementu zabrakło. Przy czym przynajmniej jeden wątek poboczny zaintrygował mnie na tyle, że chętniej podążyłabym jego śladem niż śladem wątku głównego.<br />
<br />
Wydaje mi się, że moja nienajlepsza opinia wynika z zawiedzionych oczekiwań, a nie do końca z tego, że z książką jest coś nie tak. Spodziewałam się innej lektury, więc <i>Autorka</i> nie spełnia moich założeń względem tego, co wydawało mi się, że otrzymam. Zatem sama jestem sobie winna? Tak i nie, bo przecież proza Ulatowskiej i Skowrońskiego wciąż mogła mnie zachwycić. Przeczytałam w swoim życiu kilka (-dziesiąt?) kryminałów i ten też miał szansę, ale nie dał rady. Cóż, nic na siłę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-f4S2RDyfnfA/Vu2OUuc7zvI/AAAAAAAABaY/_wVyUWWdCTw6HYSxU5sjc-mvP0hM8seVw/s1600/intryga.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-f4S2RDyfnfA/Vu2OUuc7zvI/AAAAAAAABaY/_wVyUWWdCTw6HYSxU5sjc-mvP0hM8seVw/s1600/intryga.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dyskusyjne...</td></tr>
</tbody></table>
Jeżeli jednak ktoś z Was postanowi dać szansę rodzimym autorom, to życzę przyjemnej lektury.<br />
<br />
PS. Właśnie przeczytałam, że Maria Ulatowska specjalizuje się w powieści obyczajowo-społecznej. Pewnie stąd te przemyślenia bohaterów...Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-73944757964159831812016-02-28T11:03:00.001+01:002016-02-28T11:03:59.318+01:00Uwikłanie - Zygmunt Miłoszewski<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-2nPDMKYvksU/VtLFbGskbDI/AAAAAAAABZk/tdBpsC2l3m4/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-2nPDMKYvksU/VtLFbGskbDI/AAAAAAAABZk/tdBpsC2l3m4/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Głośna. Zekranizowana. Interesująca. Trochę irytująca.<br />
<a name='more'></a><br />
Teodor Szacki, prokurator z miasta stołecznego, akurat ma dyżur kiedy w czasie weekendowej terapii w domu kultury (?) nieopodal Trasy Łazienkowskiej odkryte zostają zwłoki Henryka Telaka. Rożen wbity w oko niespecjalnie pozostawia pole do spekulacji czy to morderstwo, czy może samobójstwo, więc trzeba poszukać podejrzanych, a że we wspomnianej terapii uczestniczyły jeszcze 3 osoby i terapeuta, to nazwiska nasuwają się same. Choć sprawcą może być też ktoś przypadkowy - np. włamywacz. Przed taką zagadką staje dzielny prokurator, trzydziestopięciolatek zmęczony swoim dotychczasowym życiem, żoną, która nie chodzi wieczorami w szpilkach, chyba przeżywający kryzys wieku średniego (jakoś wcześnie). W poszukiwaniu rozwiązania pomaga mu Oleg Kuzniecow, komisarz stołecznej policji, ale to postać drugoplanowa - wszystko i tak zostaje rozwiązane w głowie Szackiego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-KEUQavEOZO8/VtLFpPf8xLI/AAAAAAAABZo/rNnJgssaT6A/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-KEUQavEOZO8/VtLFpPf8xLI/AAAAAAAABZo/rNnJgssaT6A/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...i wyobraźcie sobie bat-znak na niebie...</td></tr>
</tbody></table>
Zagadka jest świetna - autor interesująco wykorzystał terapię ustawień Hellingera, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, a której opis brzmi jak jakieś szarlataństwo. Drugie dno intrygi też jest ciekawe, więc wszystko co najważniejsze w powieści kryminalnej w <i>Uwikłaniu</i> jest i to bardzo dobre. Ale wątki osobiste prokuratora mnie mierziły. To przykre, że Szacki znudził się Szacką i myśli sobie, że łączy ich tylko dziecko. Ponadto, główny bohater został przedstawiony jako siwy co prawda (ma na to dobre wytłumaczenie), ale wciąż świetnie wyglądający, zadbany mężczyzna. A jego żona? Cóż, jej trochę brakuje do świetności, bo trochę się zaniedbała. Jakby to całkowicie tłumaczyło znudzenie związkiem i zdradę przy nadarzającej się okazji. Może wyłazi ze mnie feministka, ale jako kobieta poczułam się trochę dotknięta tą implikacją.<br />
<br />
W ogóle mam wrażenie, że kultura próbuje nam podtykać nowe, hedonistyczne wzorce zachowań. Tzn. nie zrozumcie mnie źle - nie mam nic przeciwko dążeniu do przyjemności w życiu, ale nie za wszelką cenę. Kompromisy też są potrzebne, bo nie jesteśmy na świecie sami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ESLa8YB1HqY/VtLF123dLwI/AAAAAAAABZs/ri34Lr_7vj8/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-ESLa8YB1HqY/VtLF123dLwI/AAAAAAAABZs/ri34Lr_7vj8/s1600/cytat2.JPG" /></a></div>
<br />
No, ale robi mi się z tego rozprawa o kulturze i moralności, a przecież tekst miał być o <i>Uwikłaniu</i>. Główny wątek był bardzo dobry, a na poboczne pewnie część z Was nawet nie zwróciłaby uwagi, zatem uważam, że książka jest godna polecenia. Rozwiązanie przywiodło mi na myśl pewną klasyczną pozycję literatury kryminalnej, ale nie zdradzę którą, żeby nikogo przypadkiem na nic nie naprowadzić, a samo w sobie jest satysfakcjonujące. Życzę więc przyjemnej lektury.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-71082288433483620322016-02-17T20:05:00.002+01:002016-02-17T20:05:50.506+01:00Diuna - Frank Herbert<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0-wGhefAAZk/VsTD_J9DV_I/AAAAAAAABZI/fenypmNfKjc/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-0-wGhefAAZk/VsTD_J9DV_I/AAAAAAAABZI/fenypmNfKjc/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Od ilu już lat słyszałam "przeczytaj <i>Diunę</i>", "przeczytałaś już <i>Diunę</i>?", "gdybyś przeczytała <i>Diunę</i>, to moglibyśmy obejrzeć <a href="http://www.filmweb.pl/film/Diuna-1984-1086">film</a>". No, to teraz możemy.<br />
<a name='more'></a><br />
Diuna to inna nazwa planety Arrakis będącej jedną wielką pustynią, ale również źródłem drogocennej przyprawy - melanżu. Zamieszkuje ją tubylczy, koczowniczy lud, Fremeni, a do niedawna również ród Harkonnenów. Do niedawna, ponieważ na początku powieści dowiadujemy się, że teraz Diunę otrzymał w lenno od Imperatora Leto Atryda i tam właśnie przeprowadza się z rodziną i z całą książęcą świtą. A rodzinę ma nie byle jaką, bo jego konkubiną jest lady Jessika, członkini zakonu Bene Gesserit, a synem Paul Atryda, który może okazać się Kwisatz Haderach… Nie rozumiecie? Nie przejmujcie się, ja też nie rozumiałam, ale od tego jest słowniczek na końcu książki, który można potraktować jako mały przewodnik po świecie Diuny.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BOqT_9mUeuc/VsTEJNB-KyI/AAAAAAAABZM/qqoVBA49HKI/s1600/s%25C5%2582ownik.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-BOqT_9mUeuc/VsTEJNB-KyI/AAAAAAAABZM/qqoVBA49HKI/s1600/s%25C5%2582ownik.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A oto i słownik</td></tr>
</tbody></table>
Bo świat jest zdecydowanie bardziej złożony niż to, co tutaj napisałam. Zdałam sobie sprawę, że musiałabym zawrzeć w tekście znacznie więcej, żeby tylko zaznaczyć pewne wątki, ale nie chciałabym też za dużo zdradzać. Ja zaczynając lekturę wiedziałam tylko, że w <i>Diunie</i> jest przyprawa i są czerwie pustyni, czyli olbrzymie, mające nawet po kilkaset metrów, robaki stanowiące niebezpieczeństwo dla wszystkiego, co akurat przebywa na otwartej przestrzeni. Nawet nie przeczytałam blurba z tylnej okładki, bo mam wrażenie, że te opisy przeważnie mówią zbyt wiele.<br />
<br />
A czy <i>Diuna</i> mi się podobała? No cóż… I tak, i nie. Może zacznę od tego dlaczego nie. Główni bohaterowie, lady Jessika i Paul Atryda, nie wzbudzali we mnie prawie żadnych pozytywnych uczuć, a ja jednak lubię lubić protagonistów. Poza tym akcja rozwija się dosyć powoli, a tak naprawdę główne wydarzenia są jakby gdzieś obok, przykryte kwiecistym językiem. No i przyznaję, że wstęp do każdego rozdziału, pewnego rodzaju złota myśl, myśl przewodnia - przeważnie z publikacji "pióra księżnej Irulany" - wydawał mi się pretensjonalny. Jeżeli czytaliście książkę, możecie się ze mną nie zgadzać. Może czegoś nie zrozumiałam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-phC-JlfBR1U/VsTETOMcDII/AAAAAAAABZQ/_wRio70izzM/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-phC-JlfBR1U/VsTETOMcDII/AAAAAAAABZQ/_wRio70izzM/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"pióra księżnej Irulany"</td></tr>
</tbody></table>
Nie da się jednak odmówić powieści Franka Herberta mocy. Zaczerpnął z różnych tradycji i różnych języków i stworzył świat niepodobny do innych. Świat, w którym walutą jest przyprawa o cynamonowym aromacie, a woda jest cenniejsza od wszystkiego. Tutaj Mesjaszem może być osiemnastolatek będący przemyślaną krzyżówką genetyczną zaprojektowaną przez żeński zakon, a który jednak wymyka się spod kontroli. Im dłużej czytałam <i>Diunę</i>, tym bardziej wsiąkałam w jej klimat, w jej ograniczenia i możliwości, a może przede wszystkim we Fremenów z oczami błękitnymi w błękicie*.<br />
<br />
Cóż rzec… Przeczytałam tę klasyczną już pozycję z nurtu science fiction. Na ile to możliwe poznałam uniwersum i teraz nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do tego samego (chyba, że byłam ostatnią osobą na Ziemi, która nie czytała <i>Diuny</i>). Może Was nie będą raziły te rzeczy, które nie trafiły do mnie, a powieść z pewnością warto znać.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">*co było wynikiem bogatej w melanż diety - oczy zachodziły błękitem tak, że nie było widać białek</span>Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-20618092319644774542016-02-10T21:47:00.002+01:002016-02-10T21:50:56.879+01:00Cold Little Hand - Kevin Hadley<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-H1L9JZqB4LU/VrugfAVcQII/AAAAAAAABYk/I2yQvdeKpWA/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-H1L9JZqB4LU/VrugfAVcQII/AAAAAAAABYk/I2yQvdeKpWA/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Jako że studia skończyłam już jakiś czas temu, a lektoraty z angielskiego jeszcze dawniej, postanowiłam nieco odświeżyć swoją znajomość tegoż języka. Przypadkiem trafiłam na serię <i>Angielski z Kryminałem</i>, pomyślałam "o! ciekawe!" i zakupiłam jedną z książek z owej serii. Jaki jest wynik mojego eksperymentu? Cóż…<br />
<a name='more'></a><br />
<i>Angielski z Kryminałem</i>, a w moim przypadku <i>Cold Little Hand</i>, to niezbyt długa powieść kryminalna po angielsku, ze słowniczkiem angielsko-polskim oraz z ćwiczeniami gramatycznymi i słowotwórczymi do każdego rozdziału. W dotykowym Kindle'u słownik jest o tyle fajny, że wystarczy dotknąć słowo z odnośnikiem i od razu widzimy tłumaczenie - zaczynałam czytać na klasycznym czytniku i tam poruszanie kursorem za pomocą strzałek było trochę upierdliwe. Zatem bierzemy czytnik, kartkę i długopis (jeżeli zamiast czytnika bierzemy papierową książkę, to już nie potrzebujemy kartki - protip ;) ), siadamy wygodnie i uczymy się, a przy tym bawimy, bo to przecież książka z fabułą, a nie jakiś tam zwykły podręcznik. Niestety nie mogę powiedzieć, żebym się jakoś specjalnie ubawiła…<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Nffqd94FXiY/Vrug3VT1SbI/AAAAAAAABYs/PIYiTl8JNZM/s1600/s%25C5%2582ownik.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-Nffqd94FXiY/Vrug3VT1SbI/AAAAAAAABYs/PIYiTl8JNZM/s1600/s%25C5%2582ownik.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dotykowy słownik ;)</td></tr>
</tbody></table>
Fabuła <i>Cold Little Hand</i> jest zwyczajnie nudna, choć niektórym mogłaby się spodobać ze względu na odgrywające w niej pewną rolę książki jako takie. Natomiast intryga jest mało intrygująca, bohaterowie są jacyś tacy bez wyrazu, a rozwiązanie zagadki wyciągnięte z tyłka. Moje wrażenie może być spotęgowane tym, że czytałam książkę bardzo długo (nie chcecie wiedzieć jak długo*), więc jakieś niuanse mogły mi poumykać. Ale koło się zamyka, bo zeszło mi się tyle czasu ze względu na nudę ziejącą z opowieści. Ok, może po prostu nie wszystko zrozumiałam i stąd moja frustracja, aczkolwiek wydaje mi się, że na poziomie B1 jeszcze sobie jako tako radzę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-9UiKZn21iR8/Vrugo76EGjI/AAAAAAAABYw/PdnaTXZWre8/s1600/chapter1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-9UiKZn21iR8/Vrugo76EGjI/AAAAAAAABYw/PdnaTXZWre8/s1600/chapter1.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak sugeruje duży napis "Chapter 1" - jest to początek książki</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A może jednak sobie nie radzę? Ćwiczenia do tekstu były okropne - albo to kwestia klucza odpowiedzi podającego np. jedną możliwą wersję tłumaczenia danego zdania, podczas gdy ja twierdziłam, że tę myśl można przetłumaczyć inaczej i wciąż zachowa ten sam sens. Niby chodziło o to, żeby wykorzystać nowo poznane zwroty z kolejnych rozdziałów, ale jakoś to do mnie nie przemówiło (może zbyt dawno skończyłam szkołę średnią). Przecież w normalnym życiu ważne jest, żeby się dogadać, a nie poprawnie stosować Past Perfect (wiem, że Wasi nauczyciele angielskiego są innego zdania).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-WehOcnHIL4A/VruhfplWyrI/AAAAAAAABY0/4HZag3q08ks/s1600/%25C4%2587wiczenia.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-WehOcnHIL4A/VruhfplWyrI/AAAAAAAABY0/4HZag3q08ks/s1600/%25C4%2587wiczenia.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Klucz odpowiedzi do ćwiczeń też można sprawdzić dotykiem ;)</td></tr>
</tbody></table>
Czy było coś dobrego w <i>Cold Little Hand</i>? Na pewno już samo przeczytanie książki po angielsku w moim przypadku było dobre. Nie chciałabym nikogo zniechęcać do nauki w ten sposób, bo akurat to wydaje mi się trafionym pomysłem, tylko przydałaby się jakaś ciekawsza historia, coś bardziej wciągającego niż przemyt, który jest tylko przykrywką dla nie pamiętam już czego. A to chyba średnia rekomendacja…<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">*Mam wrażenie, że z rok… Serio.</span>Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-10700838651312748382016-02-06T19:36:00.000+01:002016-02-10T21:48:06.417+01:00Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął - Jonas Jonasson<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-O1AHTtcOSp4/VrY7eI5GlCI/AAAAAAAABYM/othQ0Vv3ooc/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-O1AHTtcOSp4/VrY7eI5GlCI/AAAAAAAABYM/othQ0Vv3ooc/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Znacie Forresta Gumpa? Tytułowy stulatek to trochę taki szwedzki Forrest Gump, który swoimi przygodami mógłby obdzielić całą rodzinną miejscowość. A na starość wcale nie stracił ochoty na nowe przeżycia, bo gdyby było inaczej, to czy w swoje setne urodziny wyszedłby przez okno własnego pokoju w domu spokojnej starości i tak po prostu zniknął?<br />
<br />
<a name='more'></a>I już na początku swojej podróży do bliżej nieokreślonego celu wplątuje się w pewną historię kryminalną, która zapewni rozrywkę jemu i kilkorgu przypadkowych ludzi, których spotyka po drodze (i których w końcu może nazwać przyjaciółmi), a także pewnemu komisarzowi podążającemu jego (a właściwie ich) tropem na najbliższe tygodnie. W międzyczasie dowiadujemy się co właściwie starszy pan robił przez ostatnie sto lat, kogo poznał, gdzie był i jakich języków się nauczył, jak również z kim jadał kolacje i pił wódkę. A wielkich osobistości w otoczeniu bohatera było sporo i wygląda na to, że XX wiek bez Allana Karlssona wyglądałby zupełnie inaczej. Wiecie, to takie ziarenko piasku, które przesądza o wywołaniu lawiny.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-b74cW7i9ly8/VrY7jIe-dVI/AAAAAAAABYQ/-FyUtLua7i0/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-b74cW7i9ly8/VrY7jIe-dVI/AAAAAAAABYQ/-FyUtLua7i0/s1600/rozdzia%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Przeczytałam <i>Stulatka…</i> z olbrzymią przyjemnością i szerokim uśmiechem na twarzy. Sposób radzenia sobie z problemami głównego bohatera był tak bezstresowy, że często myślałam "ja też bym tak chciała" - niczym się nie przejmować ponad niezbędne minimum, skupiać się na danym problemie i po prostu go rozwiązywać. A potem iść dalej przed siebie i zobaczyć co przyniesie los. I stwierdzać, że w sumie to wszystko jest dobre. Przecież tym sposobem Allan dożył stu lat i żyje dalej, w całkiem niezłym, jak na ten wiek, zdrowiu. Czy to jest recepta na długowieczność? Być może.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-L4Ua3tFiUKc/VrY7oH3tXWI/AAAAAAAABYU/n00ROen2P3s/s1600/rozdzia%25C5%25822.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-L4Ua3tFiUKc/VrY7oH3tXWI/AAAAAAAABYU/n00ROen2P3s/s1600/rozdzia%25C5%25822.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor zapoznaje nas z historią Allana Karlssona w kolejnych przedziałach czasowych</td></tr>
</tbody></table>
Nie oglądałam jeszcze filmu na podstawie powieści, ale z pewnością zrobię to jak tylko będę miała okazję. Jeżeli macie ochotę na lekką, niezobowiązującą lekturę, przy której będziecie się wyśmienicie bawić, to <i>Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął</i> jest dla Was. Jeżeli zaś nie przepadacie za Forrestem Gumpem - może ta wersja Was przekona (ale czy jest ktoś, poza moją Mamą, komu nie podobał się <i><a href="http://www.filmweb.pl/Forrest.Gump">Forrest Gump</a></i>*?).<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">*mam tu na myśli film, bo książki nie czytałam</span>Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-64729317245917129802016-01-27T19:59:00.000+01:002016-01-27T19:59:14.665+01:00Zanim przekwitną wiśnie - Aly Cha<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-wtifpxyIC6E/VqkS_hnX6jI/AAAAAAAABXs/_vVaRS60XfM/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-wtifpxyIC6E/VqkS_hnX6jI/AAAAAAAABXs/_vVaRS60XfM/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Co tu dużo ukrywać - jestem fanką powieści obyczajowych o Japończykach i Japonii i nic na to nie poradzę. Uważam, że kultura Kraju Kwitnącej Wiśni jest fascynująca, ale nie zwariowałam na jej punkcie - wolę ją oglądać z zewnątrz, jak okaz na wystawie, nie ciągnie mnie do przeżywania jej "od środka". Może właśnie to moje nastawienie sprawia, że nawet nienajlepsza książka wydaje mi się całkiem dobra, jeżeli dostanę to, czego oczekuję.<br />
<a name='more'></a><br />
<i>Zanim przekwitną wiśnie</i> to opowieść o kobietach z pięciu pokoleń jednej rodziny, których karma pełna była złych i bolesnych wydarzeń. Trudno powiedzieć czy los przechodził z matki na córkę (bo właśnie tak spokrewnione było owe pięć kobiet), czy winą należy obarczać ich postępowanie w poprzednim życiu. Zaczyna się od tego, że na początku zimy Miho zostawia swoją małą córeczkę u Asako - swej matki, z którą nie widziała się od wielu lat - i obiecuje dziewczynce, że wróci po nią zanim przekwitną wiśnie. Nim to nastąpi poznajemy dzieje rodziny poczynając od babki Asako, która sprzedała swoją córkę na służbę w pensjonacie aż do lat 60. XX wieku kiedy to toczy się współczesna część powieści.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-tSn6krLgrJU/VqkTMAeiEjI/AAAAAAAABX0/-e33nKpCKnY/s1600/cytat1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-tSn6krLgrJU/VqkTMAeiEjI/AAAAAAAABX0/-e33nKpCKnY/s1600/cytat1.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tyle w temacie zwyczajów.</td></tr>
</tbody></table>
Powieść niby nie traktuje o zwyczajach i obyczajach Japończyków, ale jest nimi przesiąknięta, więc rozmówcy głęboko się sobie kłaniają, kiedy kobieta jest zakłopotana również się kłania (lub ucieka, jeśli jest zakłopotana mężczyzną), wymiany zdań są niezwykle uprzejme i tak dalej. Można nie zwrócić na to uwagi, ale jeśli raz się człowiek nad tym zatrzyma, to może dojść do wniosku, że to jednak trochę inaczej niż w naszym "zachodnim" świecie. Oczywiście od czasów najwspółcześniejszej akcji minęło 50 lat, więc i Japonia pewnie się zmieniła, ale chciałabym wierzyć, że nie aż tak bardzo, bo fajna jest świadomość, że jesteśmy na świecie różni.<br />
<br />
<i>Zanim przekwitną wiśnie</i> nie jest książką perfekcyjną, nawet nie zbliża się do ideału. Ale ja przy lekturze bawiłam się nieźle, historia mnie wciągnęła i z zainteresowaniem poznawałam koleje losu bohaterek. Czy poleciłabym powieść autorstwa Aly Cha? Tak. Komu? Tym, którzy (które?) lubią powieści obyczajowe z nutą orientu - klucz bardzo ogólny, ale myślę, że się sprawdzi.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-Fb0s2ZsKoEY/VqkTUR20IrI/AAAAAAAABX8/Strt4lUtBTw/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-Fb0s2ZsKoEY/VqkTUR20IrI/AAAAAAAABX8/Strt4lUtBTw/s1600/cytat2.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mądrość na koniec :)</td></tr>
</tbody></table>
Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-62148806605701084032016-01-17T15:10:00.002+01:002016-01-17T15:10:49.046+01:00Wyznaję - Jaume Cabré<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-EfoHYAsKBJo/Vpuf7RicoLI/AAAAAAAABXE/QxANE9mmshk/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-EfoHYAsKBJo/Vpuf7RicoLI/AAAAAAAABXE/QxANE9mmshk/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Zastanawiam się co napisać, żeby nie zabrzmiało jak rasowa grafomania, bo to trochę nie wypada przy tej książce. Książce, która, w moim odczuciu, nie ma jakiegoś uniwersalnego lub banalnego przesłania typu "nie rób drugiemu co Tobie niemiłe", czy prawdy będącej clou całości, ale fantastycznie opowiada historię i łączy ze sobą wątki, które, oddalone od siebie o całe stulecia, z pozoru nie mają szans się połączyć wskazując w ten sposób na pewne schematy ludzkiego postępowania niezmienne od lat.<br />
<a name='more'></a><br />
<i>Wyznaję</i> to list Adriana Ardevola do ukochanej Sary, w którym opowiada jej, a właściwie spowiada się z całego swojego życia. Przyszedł na świat w Barcelonie, tam też zaczął uczyć się gry na skrzypcach oraz języków obcych, do których miał niespotykany talent. Również w tym mieście poznał Sarę Voltes-Epstein, miłość na całe życie, oraz Bernata Plensę, z którym przyjaźń także trwała do samego końca. Ale na ponad siedmiuset stronach powieści spotykamy wiele innych postaci i poznajemy wiele innych historii, bo chociażby sama historia Adriana rozgrywa się na tle historii jego ojca, Feliksa, antykwariusza, byłego zakonnika, którego metody zdobywania kolejnych obiektów do kolekcji nie zawsze miały wiele wspólnego z praworządnością i zwykłą ludzką wrażliwością. Feliksowi bardzo zależało na tym, aby jego syn posiadł umiejętność posługiwania się wieloma językami, w tym również tymi wymarłymi, natomiast matka chłopca zabiegała o to, żeby nie porzucił przypadkiem gry na skrzypcach - tym bardziej, że w domowym sejfie czekała na niego jedna z najcenniejszych zdobyczy ojca, pierwsze skrzypce autorstwa Lorenzo Storioniego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-VwwllII_Y_g/VpugIRDodoI/AAAAAAAABXM/aHCV2JCs4_k/s1600/p%25C3%25B3%25C5%2582ka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-VwwllII_Y_g/VpugIRDodoI/AAAAAAAABXM/aHCV2JCs4_k/s1600/p%25C3%25B3%25C5%2582ka.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To zdecydowanie literatura z górnej półki.</td></tr>
</tbody></table>
To, co przeczytaliście do tej pory, to tylko nieudolna próba przedstawienia ułamka treści <i>Wyznaję</i>. Mimo moich starań wszystko brzmi płasko i nijak się ma do bogactwa stylistycznego i fabularnego powieści. Z pewnością nie każdemu wyszłoby na dobre zaczynanie zdań w XX wieku, a kończenie ich w XIV… A Cabré potrafi w ten sposób opowiadać dwie historie na raz czyniąc <i>Wyznaję</i> powieścią szkatułkową. Początkowo ciężko było mi się przyzwyczaić do kompozycji, w której zdania są umieszczone w różnych czasach historycznych lub pozostają zwyczajnie niedokończone (i to bez wielokropków, tak po prostu się urywają), ale z czasem przestałam zwracać tak baczną uwagę na formę, a skupiłam się na treści, bo okazało się, że odpowiedni warsztat pisarski niweluje pozorne niedogodności związane z czytelniczymi przyzwyczajeniami.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-GsPjUBCHR-U/VpugSATjd2I/AAAAAAAABXU/luJsa2G8EDo/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-GsPjUBCHR-U/VpugSATjd2I/AAAAAAAABXU/luJsa2G8EDo/s1600/cytat2.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor nie zawsze stosuje wyróżnienia dla myśli czy wypowiadanych zdań.</td></tr>
</tbody></table>
Bardzo ciężko jest napisać o tej książce tak, żeby wiernie oddać wszystkie przemyślenia na jej temat, a przynajmniej ja tego nie potrafię. Warto po nią sięgnąć nie tylko dlatego, że jest bestsellerem czy została napisana w nietypowy sposób, ale również dlatego, że autorowi udało się stworzyć zajmującą historię człowieka, który przez całe swoje życie zmaga się ze swoim losem zdeterminowanym też przez to, czym został obarczony przez rodziców. To na pierwszy rzut oka. Na drugi natomiast jest to opowieść o skrzypcach wędrujących przez wieki, aby osiąść na dłuższy czas w rękach rodziny Ardèvol. I to wciąż nie wszystko, bo pewnie z każdym kolejnym rzutem oka można wymieniać nowe wątki i nowych bohaterów będących punktem odniesienia dla reszty powieści.<br />
<br />
Polecam, bo warto.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-f0U_yjHWO0Q/Vpugj-MuZgI/AAAAAAAABXc/MQbgoBDkCBQ/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-f0U_yjHWO0Q/Vpugj-MuZgI/AAAAAAAABXc/MQbgoBDkCBQ/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsze zdanie w książce, a już przykuwa uwagę. Czyli pisarski sukces.</td></tr>
</tbody></table>
Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-29862827129515933392015-12-24T14:30:00.000+01:002015-12-24T15:26:50.494+01:00Merde! Chodzi po ludziach – Stephen Clarke<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-wXEblNefZpo/VnsfUvHVH9I/AAAAAAAABWk/YPPqxCSMWAc/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-wXEblNefZpo/VnsfUvHVH9I/AAAAAAAABWk/YPPqxCSMWAc/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
To kolejna książka z cyklu <i>Merde!</i>, traktująca o przygodach pewnego Anglika w… A nie, tym razem nie we Francji, lecz w Stanach Zjednoczonych. Paul West przemierza służbowo USA od Nowego Jorku do Los Angeles, a razem z nim nasi starzy znajomi – Aleksa (jego dziewczyna), Jake (jego przyjaciel) oraz Elodie (jego, hm… córka jego byłego szefa).<br />
<a name='more'></a><br />
"Paul przemierza USA" brzmi co najmniej jakby jadąc przez Stany co kilkadziesiąt mil wysiadał z samochodu i kontemplował krajobraz, a potem zadowolony wracał do swego Mustanga, czy czym tam Amerykanie jeżdżą, i jechał dalej – oczywiście w stronę zachodzącego słońca. No cóż… Właśnie tak to nie wygląda.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-xK6E5KHIWl4/VnsfZk5tdYI/AAAAAAAABWs/pdoVADoBCjM/s1600/%25C5%259Blimak.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-xK6E5KHIWl4/VnsfZk5tdYI/AAAAAAAABWs/pdoVADoBCjM/s1600/%25C5%259Blimak.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A kuku!</td></tr>
</tbody></table>
Nasz bohater jest zobowiązany zapłacić grzywnę za nieprzetłumaczenie w swojej paryskiej herbaciarni angielskich nazw posiłków na francuski, ale żeby to zrobić musi gdzieś zarobić trochę pieniędzy. Całe szczęście, dostaje z Zasobów Turystycznych Wielka Brytania (cóż za chwytliwa nazwa…) propozycję zorganizowania dla Londynu amerykańskiej części kampanii promocyjnej, która ma pomóc miastu wygrać konkurs na Turystyczną Stolicę Świata. Dla Paula zabrzmiało to jak możliwość wyjścia z kłopotów finansowych, tym bardziej, że za wygraną obiecano mu okazały bonus, więc nie wahał się zbyt długo. I tak oto wyrusza w podróż, która od początku nie układa się tak jak powinna, ale dla czytelnika stanowi niezłą rozrywkę.<br />
<br />
I wszystko byłoby w porządku gdyby w zamyśle miał to być zbiór luźno powiązanych ze sobą scenek, ale jako ciągła fabuła trochę się nie sprawdza. Dlaczego? Bo ciężko znaleźć sens… Właściwie nie wiadomo jakie są dokładnie reguły konkursu, w którym Wielką Brytanię reprezentuje Paul, imprezy przez niego organizowane są zabawne, ale mało wiarygodne, nie czuć, aby to wszystko do czegoś prowadziło. Zatem jako zbiór skeczy – tak, jako opowieść z czymś więcej niż szkielet czy też proteza fabuły – nie do końca.<br />
<br />
Ale kolejną książkę z serii <i>Merde!</i> też przeczytam, bo, mimo wszystko, dobrze się przy nich bawię.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-ffkUMs9ncB0/Vnsfl9zwQJI/AAAAAAAABW0/RlAx5Kk_6fs/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-ffkUMs9ncB0/Vnsfl9zwQJI/AAAAAAAABW0/RlAx5Kk_6fs/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Motto odnoszące się nie wiem do czego...</td></tr>
</tbody></table>
PS. Korzystając z okazji chciałabym wszystkim Czytelnikom bloga, ale też wszystkim Czytelnikom w ogóle, złożyć serdeczne życzenia zdrowych i zaczytanych Świąt Bożego Narodzenia :)Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-55350599096362354762015-12-06T19:26:00.000+01:002015-12-24T15:27:35.123+01:00Szum - Magdalena Tulli<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-1z0uZKK3dPU/VmR9XSCY6kI/AAAAAAAABWM/aW2jC-GVyMI/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-1z0uZKK3dPU/VmR9XSCY6kI/AAAAAAAABWM/aW2jC-GVyMI/s1600/ok%25C5%2582adka.JPG" /></a></div>
<br />
Zaczynając czytać tę książkę miałam mieszane uczucia. Bałam się, że <i>Szum</i> będzie przegadaną powieścią o problemie bycia Polakiem, ale nie. Okazało się, że Magdalena Tulli niepostrzeżenie wciągnęła mnie w swoją opowieść, przykuła do niej i puściła dopiero po ostatniej kropce.<br />
<br />
<a name='more'></a>Jest trochę o wojnie, tej drugiej, światowej, ale jednostkowo i bez szczegółów. Choć duch pewnego esesmana wciąż unosi się w powietrzu i nie pozwala normalnie żyć - wbrew temu co się mówi innym. Najwięcej jest o wyobcowaniu, które każdy z bohaterów przeżywa na swój sposób. A bohaterów jest czworo: narratorka, jej matka, siostra matki i syn tej siostry. Wszystkich poznajemy z opowieści narratorki już po śmierci seniorek, ale opowieść dotyczy przeszłości, więc łatwo zapomnieć, że nie żyją. Tym bardziej, że we wspomnieniach córka i siostrzenica ciągle przeżywa wydarzenia z przeszłości, których matka i ciotka były stałymi uczestniczkami albo wręcz inicjatorkami.<br />
<br />
Problemy w szkole, problemy w rodzinie… To wszystko odcisnęło piętno na psychice dziecka i nie opuściło narratorki w dorosłym życiu. Wraca do esesmana, który był bardziej upiorem jej ciotki, do narysowanego lisa będącego w którymś momencie jedynym i najbliższym przyjacielem dziewczynki, którą była, mieszkającym w jej własnym świecie. Miała też jakieś koleżanki, ale nie było to nic trwałego, bo ciężko jej było zbudować bliskie relacje - choć możliwe, że na wzajemnych stosunkach zaważyło, szczególnie w czasach powojennych, posiadanie przez wszystkie rodziny trudnych do wyjawienia tajemnic.<br />
<br />
No to czym jest ten tytułowy szum? To po prostu życie i wszystkie ziemskie sprawy, które nieustannie zasłaniają istotę rzeczy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-BDDy2NKALug/VmR9mp6b8uI/AAAAAAAABWU/4wGhZzyWHr0/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-BDDy2NKALug/VmR9mp6b8uI/AAAAAAAABWU/4wGhZzyWHr0/s1600/cytat.JPG" /></a></div>
<br />
Jak można się było spodziewać, <i>Szum</i> nie jest książką lekką, ale jeśli tylko da się jej szansę, to sowicie wynagradza. Cały czas jestem pod jej wrażeniem, chociaż nie chodzi mi o nic konkretnego - po prostu. Polska literatura ma to do siebie, że jest nam bliska choćby kulturowo, a literatura dotycząca, nawet tylko trochę, II wojny światowej jeszcze przez wiele lat będzie dla nas bardzo ważna. Tulli napisała o wojnie mądrze, bez nadęcia, lokalnie, trochę na marginesie, bo najważniejsze jest to, co później. I dobrze.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-35656367692623301512015-11-24T21:14:00.001+01:002016-02-10T21:48:23.347+01:00Wielki Gatsby - F. Scott Fitzgerald<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-qfjkD-4avtk/VlTEcbn1ZZI/AAAAAAAABVs/A1zyeZ7dFT4/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-qfjkD-4avtk/VlTEcbn1ZZI/AAAAAAAABVs/A1zyeZ7dFT4/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
Na liście tekstów na brudno <i>Wielkiego Gatsby'ego</i> mam obok <i><a href="http://kawalekcienia.blogspot.com/2015/01/wilk-z-wall-street-jordan-belfort.html">Wilka z Wall Street</a></i>. Wiecie co łączy te dwie książki? Oczywiście <a href="http://www.filmweb.pl/person/Leonardo.Dicaprio">aktor</a>, wciąż czekający na Oscara, który zagrał główne role w ekranizacjach obydwu pozycji. Ale dzisiaj przecież nie o filmach.<br />
<a name='more'></a><br />
Jay Gatsby to człowiek wielkich pieniędzy, ale człowiek znikąd. Pojawił się nagle na Long Island i od razu zjednał sobie tamtejszą śmietankę towarzyską wystawnymi przyjęciami (i to pomimo trwającej właśnie w Stanach Zjednoczonych prohibicji) samemu pozostając w cieniu. A wszystko po to, żeby zwrócić uwagę jednej kobiety - na jego nieszczęście zamężnej… Wszystkie wydarzenia tego lata poznajemy z perspektywy Nicka Carrawaya, młodego maklera będącego jednocześnie dalekim kuzynem wspomnianej kobiety, który postanowił rozwijać swoją karierę w Nowym Jorku, a więc, inaczej niż w przypadku wszechwiedzącego narratora, opowieść okraszona jest jego domysłami oraz interpretacjami. Poznajemy też, choć jakby mimochodem, prawdziwą historię Gatsby'ego, sąsiada Carrawaya, a także dowiadujemy się co nieco o innych bohaterach powieści - Daisy i Tomie Buchananach oraz golfistce Jordan Baker (zgadliście już o którą mężatkę chodzi Gatsby'emu?). Autor, ustami Nicka, przekazuje nam jednak tylko tyle, ile jest konieczne, żebyśmy złapali powiązania między bohaterami i zarysy ich charakterów.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-UId0xFRNv9Y/VlTEjjDkrXI/AAAAAAAABV0/kq78zvJzs74/s1600/para.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-UId0xFRNv9Y/VlTEjjDkrXI/AAAAAAAABV0/kq78zvJzs74/s1600/para.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W razie gdybyście potrzebowali dokładniej przyjrzeć się parze z okładki ;)</td></tr>
</tbody></table>
Nie mówię o fabule, bo mam wrażenie, że musiałabym opisać całą, a wątek jest właściwie jeden. Historia opowiedziana od początku do końca, osadzona w, bądź co bądź, gangsterskim początku lat 20. XX wieku, ma w sobie elementy, które sprawiają, że gdzieś w tle cały czas unosi się ten klimat tworzony przez cygara, garnitury w prążki i fedory oraz sukienki z obniżoną talią i toczki. To coś, do czego w <i><a href="http://www.filmweb.pl/film/O+p%C3%B3%C5%82nocy+w+Pary%C5%BCu-2011-562509">O północy w Paryżu</a></i> chciał się cofnąć Gil Pender (<a href="http://www.filmweb.pl/person/Owen.Wilson">Owen Wilson</a>) i od czego w tym samym filmie chciała uciec Adriana (<a href="http://www.filmweb.pl/person/Marion+Cotillard-6373">Marion Cotillard</a>). Gatsby i cała reszta raczej nie zastanawiali się nad tym czy chcieliby żyć w innych czasach, po prostu płynęli z prądem. Okazuje się też, że okres międzywojenny wcale nie był tak pruderyjny jak mogłoby nam się wydawać, ale to chyba zaznaczam przy każdej książce pochodzącej z tamtego okresu.<br />
<br />
Zatem, czy warto przeczytać <i>Wielkiego Gatsby'ego</i>? Oczywiście, że warto. Czytanie nie zajmie Wam dużo czasu, a w zamian poznacie ciekawą historię, która wciąż fascynuje Hollywood. Przy okazji przekonacie się też, że <a href="http://www.filmweb.pl/film/Wielki+Gatsby-2013-506934">ostatnia ekranizacja powieści</a> (reż. <a href="http://www.filmweb.pl/person/Baz+Luhrmann-11016">Baz Luhrmann</a>, 2013) pozostaje wyjątkowa wierna oryginałowi.<br />
<br />
Ja znalazłam <i>Wielkiego Gatsby'ego</i> zupełnie niespodziewanie - przeglądając półkę z książkami u moich rodziców. Może Wy też powinniście zajrzeć w jakieś zakamarki swego domostwa? Nigdy do końca nie wiadomo co może się tam czaić. Powodzenia w poszukiwaniach!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-ifST0M6cPxw/VlTEyRtYhwI/AAAAAAAABV8/JC_OGr1hZlA/s1600/z_p%25C4%2585czkiem.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-ifST0M6cPxw/VlTEyRtYhwI/AAAAAAAABV8/JC_OGr1hZlA/s1600/z_p%25C4%2585czkiem.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cytat z pączkiem na zakończenie</td></tr>
</tbody></table>
Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-1824000155357686542015-11-21T19:12:00.001+01:002016-02-10T21:48:35.192+01:00Zamek z piasku, który runął - Stieg Larsson<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ddFclq3XJkA/VlCzeVfItjI/AAAAAAAABVM/GgpnTUDrFzU/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-ddFclq3XJkA/VlCzeVfItjI/AAAAAAAABVM/GgpnTUDrFzU/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
No to co w końcu runęło? Zamek z piasku, czy najpierw piasek, a dopiero potem z tego runiętego powstał zamek?... Zawsze mam problem z takimi konstrukcjami jak ta w tytule… Ale skoro ten tytuł pojawia się na blogu, niechybnie oznacza to, że dotarłam do końca trylogii <i>Millennium</i> (i to już jakiś czas temu).<br />
<a name='more'></a><br />
Niemal wszystkie wątki zostały domknięte… Piszę "niemal", bo odczuwam pewien niedosyt względem jednego, który może nie był głównym, ale jestem ciekawa co by się wydarzyło gdyby autor podążył tą ścieżką. No ale nie podążył. <i>Zamek z piasku, który runął</i> jest bezpośrednią kontynuacją <i><a href="http://kawalekcienia.blogspot.com/2015/10/dziewczyna-ktora-igraa-z-ogniem-stieg.html">Dziewczyny, która igrała z ogniem</a></i> - akcja zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym skończyła się druga część trylogii. Właściwie to cały czas ta sama książka, dlatego zasadniczo nie mogę napisać niczego ciekawego o fabule, bo byłyby to praktycznie same spoilery, a tego nie chcemy. No to może o czymś podumamy?...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-yqua-9vdpdU/VlCzpIWRO0I/AAAAAAAABVU/wdnNrh2yuTw/s1600/cytat1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-yqua-9vdpdU/VlCzpIWRO0I/AAAAAAAABVU/wdnNrh2yuTw/s1600/cytat1.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Och, ta rzetelność dziennikarska...</td></tr>
</tbody></table>
Rzeczą, która mocno zwróciła moją uwagę było podejście autora do dziennikarstwa. Ja rozumiem, że sam był dziennikarzem, a prasa w Szwecji może się różnić od tej wydawanej w Polsce, aczkolwiek nie chce mi się wierzyć, że aż tak. Rzeczywiście powinno być tak, że dziennikarze prezentują klasę, są wiarygodni i rzetelni - w końcu to zawód pretendujący do miana zawodu zaufania publicznego (choć nim nie jest). Nie powinni pozwalać na to, żeby jakiekolwiek słowa w ich artykułach pozostawały bez pokrycia - szczególnie jeśli rzucają jakieś oskarżenia. Przed rozpoczęciem pisania artykułu należałoby zrobić gruntowny, pogłębiony research, a temu powinno towarzyszyć poczucie misji. A jak jest w rzeczywistości? No cóż, wystarczy zajrzeć na pierwszy lepszy portal internetowy, bez względu na tematykę, a i gazety drukowane pozostawiają wiele do życzenia.<br />
<br />
Podobne wrażenie fantazji odnosiłam przy fragmentach dotyczących ochrony osób i mienia oraz hakerstwa, ale z tym nie stykam się na co dzień, więc może to z tego powodu opisy brzmiały dla mnie momentami wręcz nieprawdopodobnie. Nie chcę się czepiać, bo uważam, że <i>Zamek z piasku, który runął</i> wciąż czyta się dobrze, ale chyba nie aż tak dobrze jak dwie wcześniejsze części. Nie zmienia to jednak faktu, że znowu czytałam końcówkę książki prawie na jednym wdechu, choć całość, szczególnie właśnie pod koniec, psuł mi jeden romansowy wątek poboczny. Kręciłam nad nim głową i wzdychałam z irytacją, ale nic przecież nie mogłam na niego poradzić…<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-qvDbWo8Oy5c/VlCz06CeEhI/AAAAAAAABVc/VuNboKnUTgg/s1600/cytat2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-qvDbWo8Oy5c/VlCz06CeEhI/AAAAAAAABVc/VuNboKnUTgg/s1600/cytat2.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Och, to analityczne podejście...</td></tr>
</tbody></table>
Czyli wychodzi na to, że mam mieszane uczucia, choć zdecydowanie bardziej twierdzę, że proza Larssona jest dobra, ale mogłaby być lepsza, bo pierwszą częścią cyklu autor pokazał, że potrafi(ł). Jestem trochę zawiedziona, ale to kwestia moich oczekiwań, które nie zostały spełnione, a przecież wiadomo, że jeśli przeczytaliście dwie wcześniejsze części, to po trzecią też sięgniecie, bo kto chciałby zostać z takimi rozgrzebanymi wątkami...<br />
<br />
Myślę jak by tu ładnie zakończyć, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy… Poza tym muszę ograniczyć użycie wielokropków.<br />
<br />
Koniec i kropka.Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-10354295983029617932015-10-26T19:56:00.002+01:002016-02-10T21:48:50.697+01:00Dziewczyna, która igrała z ogniem - Stieg Larsson<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-4kTCPjJFkLE/Vi5260P2XHI/AAAAAAAABUw/t0a8lvawZKg/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-4kTCPjJFkLE/Vi5260P2XHI/AAAAAAAABUw/t0a8lvawZKg/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></div>
<br />
W drugiej części trylogii <i>Millennium</i> na pierwszy plan zdecydowanie przesuwa się Lisbeth Salander, która w <i><a href="http://kawalekcienia.blogspot.com/2015/10/mezczyzni-ktorzy-nienawidza-kobiet.html">Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet</a></i> była bardzo ważną postacią, owszem, ale nie tak ważną jak tutaj. Zastanawiam się jak dużo mogę napisać, żeby nikt nie uznał, że są to spoilery z pierwszej części…<br />
<a name='more'></a><br />
Minął rok od wydarzeń, które śledziliśmy w pierwszej części. Życie mniej lub bardziej się poukładało, bo przecież nie może być tak, że kamień będzie w nieskończoność wywoływał kręgi na wodzie. Do Millennium przychodzi freelancer, Dag Svensson, który wraz ze swoją dziewczyną, Mią Johansson, zajmuje się tematem traffickingu, czyli handlu kobietami w seksbiznesie. Redakcja czasopisma postanawia poświęcić jeden cały numer na opis zagadnienia, a ponadto chce wydać książkę Daga, w której ten demaskuje osoby korzystające z tego typu usług choć to właśnie one powinny bronić kobiet zmuszanych do prostytucji. Temat na pewno ważny ze społecznego punktu widzenia, ale nikt nie przewidział jak poważne mogą być konsekwencje odkrycia pewnych powiązań i pewnych ludzi. No ale tego typu afery lubią mieć drugie dno.<br />
<br />
Przygotujcie się na to, że <i>Dziewczyna, która igrała z ogniem</i> nie wyjaśnia wątków, które rozpoczyna, ale za to w końcu dowiadujemy się czym jest Całe Zło, o którym czasem wspomina Lisbeth kiedy myśli o swoim życiu. A poza tym spotykamy oczywiście starych znajomych, poznajemy trochę nowych, odwiedzamy mniej lub bardziej znajome miejsca… No, jak to zwykle w drugich częściach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-UxGgvl6bE1U/Vi53BrjugoI/AAAAAAAABU4/KPXFXTw2N4A/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-UxGgvl6bE1U/Vi53BrjugoI/AAAAAAAABU4/KPXFXTw2N4A/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dobra charakterystyka jednej z głównych bohaterek.</td></tr>
</tbody></table>
Czy <i>Dziewczyna, która igrała z ogniem</i> jest słabsza niż <i>Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet</i>? Jeśli tak, to nie w wyraźny sposób albo ja nie zauważyłam. Chciałoby się, żeby policja działała tak jak przedstawiają to autorzy książek sensacyjnych i kryminalnych, chciałoby się też, żeby dziennikarze byli tak oddani swojej pracy i tak rzetelni jak opisuje to Larsson… Ale jako że nie można mieć wszystkiego, trzeba się zadowolić fikcją literacką. A ta jest zacna. Znowu na tyle wciągająca, że nic się nie dłuży, a te ileś-set stron zlatuje prawie w mgnieniu oka (mnie przeczytanie całej książki zajęło pewnie ze 3 tygodnie albo nawet więcej, ale to prawie jak mgnienie oka ;) ).<br />
<br />
No dobrze, może już wystarczy moich słów. Lepiej po prostu zacznijcie czytać <i>Dziewczynę, która igrała z ogniem</i>, choć jeżeli jesteście po lekturze pierwszej części, to pewnie do drugiej wcale nie trzeba Was namawiać. I to nie jest tak, że patrzę na trylogię <i>Millennium</i> zupełnie bezkrytycznie, ale tak dobrze się ją czyta...Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7634317446934740490.post-82659838244152223312015-10-15T19:58:00.000+02:002015-10-15T19:59:10.275+02:00Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-PP0z8wSAS3g/Vh_nkFAtHII/AAAAAAAABUY/BDoJPUY5D9w/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-PP0z8wSAS3g/Vh_nkFAtHII/AAAAAAAABUY/BDoJPUY5D9w/s1600/tytu%25C5%2582.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Od dwóch miesięcy mam Kindle Paperwhite 3 i dopiero teraz się chwalę ;)</td></tr>
</tbody></table>
Któż nie słyszał o słynnej trylogii Millennium? Myślę, że jednak większość z Was słyszała. W końcu i mnie udało się przeczytać pierwszą część z serii, która zaszczepiła w ludziach miłość do szwedzkich kryminałów. Mogłabym jedynie żałować, że zrobiłam to tak późno.<br />
<a name='more'></a><br />
Mikael Blomkvist, właściciel i dziennikarz miesięcznika "Millennium", zostaje skazany na 3 miesiące więzienia za zniesławienie. Okazuje się, że napisał artykuł, w którym oskarża pewnego biznesmana o różne, nie do końca zgodne z prawem, zagrania, ale nie ma na tyle mocnych dowodów, żeby obronić się podczas procesu w sądzie.<br />
<br />
Czujecie? Więzienie za zniesławienie? U nas sądy orzekają co najwyżej jakąś grzywnę i zmuszają do zamieszczenia sprostowania i przeprosin w różnych gazetach. A z drugiej strony najwyraźniej Szwecja jest krajem, w którym za gwałt idzie się do więzienia na dwa lata…<br />
<br />
O czym to ja… Blomkvist jest skompromitowany i nie ma za bardzo co ze sobą zrobić. Odchodzi z gazety, żeby jeszcze bardziej nie ciągnąć jej w dół, ale nie wie jeszcze, że znajdzie się ktoś, kto da mu szansę na odbicie się od dna i zajmie mu trochę myśli. Bowiem w tym samym czasie nieprzeciętnie zdolna resaercherka, Lisbeth Salander, na zlecenie swojego szefa z Milton Security, a pośrednio na zlecenie Henrika Vangera, zbiera dane na temat redaktora, które to mają posłużyć przy zatrudnieniu Mikaela do spisania historii rodu Vangerów - ważnych na szwedzkim rynku przedsiębiorców. Ale to tylko przykrywka, bo tak naprawdę Kalle Blomkvist ma rozwiązać zagadkę zaginięcia bratanicy Henrika. Zagadkę sprzed 40-tu lat.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-guBXk7dtvlM/Vh_nqdQ0L4I/AAAAAAAABUg/6C7JJ9ySuCQ/s1600/cytat.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-guBXk7dtvlM/Vh_nqdQ0L4I/AAAAAAAABUg/6C7JJ9ySuCQ/s1600/cytat.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciekawostki zawsze w cenie</td></tr>
</tbody></table>
Po ilości stron można byłoby się spodziewać wielowątkowości powieści albo dłużyzn, ale nie uświadczymy tutaj ani jednego ani drugiego. Wątków jest oczywiście kilka, ale nie rozrastają się do niebotycznych rozmiarów, żeby trudno było za nimi nadążyć. Autor raczej trzymał się wytyczonej ścieżki i dokładał jakieś małe odnogi tylko jeśli miało to służyć całej fabule. <i>Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet</i> to książka wciągająca, trzymająca w napięciu i po prostu dobrze napisana. Nic dziwnego, że zrobiła taką karierę na całym świecie - jest to jak najbardziej zasłużone.<br />
<br />
Życzę przyjemnej lektury, która będzie trzymała Was w napięciu do samego końca!Dorota Drabikhttp://www.blogger.com/profile/02615026972127386951noreply@blogger.com4