Generalnie do self-publishingu podchodzę bardzo ostrożnie, ale wciąż próbuję, bo cały czas mam nadzieję, że trafię na coś godnego uwagi (więcej szczęścia miałam na początku poszukiwań). No i w końcu się udało, ale to taki trochę oszukany self-publishing (w potocznym rozumieniu pierwszej publikacji gdziekolwiek), bo Rycerz bezkonny ponad 10 lat temu został wydany na papierze. Ale nie będziemy się spierać o nazewnictwo. Książka jest dostępna i już.
Tytułowym bezkonnym rycerzem jest Fillegan z Wake, który wędruje przez średniowieczną Europę zachodnią - bo rzecz dzieje się w XIV wieku, tuż po wydaniu zakazu pasowania zwłok na rycerza. Nasz bohater próbuje tu i tam zarobić parę groszy, żeby móc wrócić do Anglii i wypłoszyć ze swojego majątku, czyli z Wake, kupca, który zajął tamtejsze ziemie. Biedny (dosłownie i w przenośni), ale sprytny rycerz podaje się za uczonego i maga, bo posiadł w czasie swoich wojaży jedną sztuczkę magiczną, która robi wrażenie na wieśniakach, a, co ważniejsze, na zbójach grasujących przy trakcie wiodącym od miasta do miasta. Gdzieś tam, w czasie przygód, dołącza do niego pewien chłopiec marzący o tym, żeby zostać rycerzem, a sam Fillegan zostaje świeckim inkwizytorem, który ostatecznie widzi dalszy rozwój swojej kariery w czarnoksięstwie.
Romuald Pawlak nie stworzył żadnego własnego świata fantasy na bazie prawdziwej historii średniowiecza, a elementy fantastyczne, których użył do zbudowania świata przedstawionego, pozostają jedynie elementami. Wydaje mi się, że cała powieść właściwie stoi pojedynczymi pomysłami niż całkowicie spójną fabułą. Nie zrozumcie mnie źle - nie mam na myśli tego, że detale zastąpiły historię, ale są w niej bardzo ważne, bo z nich wynika cały humor, którego jest tu sporo. Już samo nazwisko bohatera kojarzy się dosyć jednoznacznie z pewnym bardzo poważnym dziełem pewnego poważnego irlandzkiego pisarza, a takich smaczków jest znacznie więcej. Do tego stopnia, że właściwie za punkt honoru stawiałam sobie odgadywanie od kogo to wzięła sobie nazwisko kolejna postać. No i meble. Meble w stylu ikeańskim rozłożyły mnie na łopatki.
Autor najwyraźniej z grubsza postanowił oddać ducha epoki, w której umieścił akcję powieści, ale nie zamierzał wcale na siłę trzymać się realiów i faktów historycznych. Nie jest to książka historyczna, więc nie ma problemu. Rycerz bezkonny to taki trochę epos rycerski drogi, w którym czasem nieco blade są związki przyczynowo-skutkowe między kolejnymi wydarzeniami, ale ostatecznie mnie to w niczym nie przeszkadzało, bo już od drugiego rozdziału czytałam powieść dla wcześniej wspomnianych detali. Nie wiem czy to dobrze, czy raczej niespecjalnie, ale Rycerz… jest raczej z gatunku rozrywkowych, więc ogólnie oceniam całość na plus.
PS. Książka trochę skojarzyła mi się z trylogią husycką Sapkowskiego, której, notabene, chyba nie doczytałam do końca.
Za możliwość przeczytania Rycerza bezkonnego dziękuję oficynie wydawniczej RW2010.

Rozrywkowo całkiem niezłe, bo nie nadęte. Przyznam się, że odgadywanie pochodzenia nazwisk nie przyszło mi do głowy. :)
OdpowiedzUsuńP.S. A mnie nie z Sapkowskim, tylko z Piekarą.
http://mcagnes.blogspot.com/2015/04/rycerz-bezkonny-romuald-pawlak.html
Nie znam twórczości Piekary ;) Ale ewidentnie autor czerpał pomysły zewsząd :)
Usuń