Koralina - Neil Gaiman

niedziela, 31 lipca 2016


Od ostatniego tekstu minęło tyle czasu, że aż mi głupio. Cały czas coś czytam, nawet po dwie książki jednocześnie, bo jedną, przeważnie papierową, czytam w domu, a drugą, w wersji elektronicznej, zapełniam sobie czas podczas powrotu tramwajem z pracy (choć teraz będzie tego tramwajowego czasu mniej, bo do jednej pracy zaczęłam jeździć samochodem). Niestety we wszystkich obowiązkach domowo-zawodowych i popracowym zmęczeniu przestało mi się już mieścić pisanie o zaliczonych lekturach - nie będę pisać, że teraz postaram się coś zmienić, bo wcale nie jestem o tym przekonana. Grunt, że dzisiaj usiadłam przed pustą kartką i spróbuję sobie przypomnieć swoje wrażenia z przeczytanej jakiś czas temu Koraliny. A zatem…

Witajcie po drugiej stronie lustra… A nie, to nie ta bajka…

Koralina Jones, wraz z rodzicami, właśnie wprowadziła się do nowego domu. Tzn. nowego dla niej, bo sam dom wcale nowy nie jest. A stare domy, jak powszechnie wiadomo, zawsze kryją w sobie jakieś sekrety. Zanim jednak Koralina zaczyna odkrywać zakryte, poznaje innych lokatorów domu - pannę Spink oraz pannę Forcible, kiedyś aktorki, oraz tresera mysiego cyrku, którzy z uporem maniaka przekręcają jej imię i nazywają ją "Karoliną". Rodzice Koraliny są wiecznie zajęci, nie mają zbyt wiele czasu na zabawy z nią, raczej ją zbywają, a przy tym dziewczynka jest w wieku, w którym fascynuje wszystko, co choć trochę odbiega od rutyny codzienności. Nic więc dziwnego, że drzwi pokojowe, za którymi jest mur z cegieł pobudzają jej wyobraźnię, a kiedy okazuje się, że za owymi drzwiami czasami jest korytarz prowadzący do rzeczywistości będącej odbiciem jej własnej, pojawia się wewnętrzny przymus zbadania tego zjawiska. Tylko, jak to z odbiciami bywa, ta druga rzeczywistość jest nieco zniekształcona...

Yoshi też czyta
Koralina zasadniczo jest klasyfikowana jako książka dla dzieci i jest to odpowiednia klasyfikacja, ale niech Was to nie zmyli - ja, będąc osobą dorosłą, również znakomicie się przy niej bawiłam. Ten koszmarkowy klimat jak z filmów Tima Burtona jest mi bliski (jednym z moich pierwszych ulubionych filmów był Sok z żuka) i to chyba w dużej mierze sprawiło, że książka Gaimana przypadła mi do gustu. Jednak, jako że nie mam dzieci, ciężko mi stwierdzić w jakim wieku Koralina robi się odpowiednią lekturą, ale być może jest to bardziej uzależnione od jakichś indywidualnych uwarunkowań i wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. Nie będę się mądrzyć.

Tutaj Yoshi bał się pozować, bo jednak trochę upiornie...
Podsumowując ten może nieco chaotyczny wywód - polecam jeśli lubicie takie klimaty. Polecam również obejrzenie filmu animowanego Koralina i tajemnicze drzwi (bo oczywiście polscy dystrybutorzy nie mogli po prostu przetłumaczyć oryginalnego tytułu - Coraline - gdyż widzowie mieliby za mało informacji i mogliby nie przyjść do kina), który, jak to zwykle bywa, nie jest ekranizacją kropka w kropkę, ale jest naprawdę przyjemną produkcją poklatkową.
Share /

2 komentarze

  1. Widziałam film, warto obejrzeć. Książka mnie nieco przeraziła, ale taka jest do przerażania i nie ma co się dziwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzieci podobno lubią się bać, więc powinna być w sam raz. Piszę "podobno", bo ja sama wcale nie lubiłam, ale w tym twierdzeniu "dzieci" występują jako konstrukt socjologiczny ;)

      Usuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo