Od ostatniego tekstu minęło tyle czasu, że aż mi głupio. Cały czas coś czytam, nawet po dwie książki jednocześnie, bo jedną, przeważnie papierową, czytam w domu, a drugą, w wersji elektronicznej, zapełniam sobie czas podczas powrotu tramwajem z pracy (choć teraz będzie tego tramwajowego czasu mniej, bo do jednej pracy zaczęłam jeździć samochodem). Niestety we wszystkich obowiązkach domowo-zawodowych i popracowym zmęczeniu przestało mi się już mieścić pisanie o zaliczonych lekturach - nie będę pisać, że teraz postaram się coś zmienić, bo wcale nie jestem o tym przekonana. Grunt, że dzisiaj usiadłam przed pustą kartką i spróbuję sobie przypomnieć swoje wrażenia z przeczytanej jakiś czas temu Koraliny. A zatem…
Witajcie po drugiej stronie lustra… A nie, to nie ta bajka…
Koralina Jones, wraz z rodzicami, właśnie wprowadziła się do nowego domu. Tzn. nowego dla niej, bo sam dom wcale nowy nie jest. A stare domy, jak powszechnie wiadomo, zawsze kryją w sobie jakieś sekrety. Zanim jednak Koralina zaczyna odkrywać zakryte, poznaje innych lokatorów domu - pannę Spink oraz pannę Forcible, kiedyś aktorki, oraz tresera mysiego cyrku, którzy z uporem maniaka przekręcają jej imię i nazywają ją "Karoliną". Rodzice Koraliny są wiecznie zajęci, nie mają zbyt wiele czasu na zabawy z nią, raczej ją zbywają, a przy tym dziewczynka jest w wieku, w którym fascynuje wszystko, co choć trochę odbiega od rutyny codzienności. Nic więc dziwnego, że drzwi pokojowe, za którymi jest mur z cegieł pobudzają jej wyobraźnię, a kiedy okazuje się, że za owymi drzwiami czasami jest korytarz prowadzący do rzeczywistości będącej odbiciem jej własnej, pojawia się wewnętrzny przymus zbadania tego zjawiska. Tylko, jak to z odbiciami bywa, ta druga rzeczywistość jest nieco zniekształcona...
Yoshi też czyta |
Tutaj Yoshi bał się pozować, bo jednak trochę upiornie... |
Widziałam film, warto obejrzeć. Książka mnie nieco przeraziła, ale taka jest do przerażania i nie ma co się dziwić.
OdpowiedzUsuńA dzieci podobno lubią się bać, więc powinna być w sam raz. Piszę "podobno", bo ja sama wcale nie lubiłam, ale w tym twierdzeniu "dzieci" występują jako konstrukt socjologiczny ;)
Usuń