[różności]
Szukaliście kiedyś swoich korzeni? Próbowaliście stworzyć drzewo genealogiczne swojej rodziny dalej niż do pokolenia pradziadków? A może nie musicie tego robić, bo pochodzicie ze szlacheckiego rodu, który od wieków przechowuje informacje o swych protoplastach?
Szukaliście kiedyś swoich korzeni? Próbowaliście stworzyć drzewo genealogiczne swojej rodziny dalej niż do pokolenia pradziadków? A może nie musicie tego robić, bo pochodzicie ze szlacheckiego rodu, który od wieków przechowuje informacje o swych protoplastach?
album
Kolumbia
literatura faktu
literatura podróżnicza
literatura polska
przygoda
Można się z Cejrowskim nie zgadzać w kwestiach światopoglądowych, można go nie lubić, można go nie oglądać w telewizji, ale nie można mu odmówić umiejętności opowiadania. A właściwie snucia Opowieści. I nie każe nam przy tym leżeć krzyżem w dżungli.
Nie mówi też, że w dżungli jest lepiej niż w cywilizacji, ani że tamtejsze jedzenie jest znacznie lepsze od naszego, bo zdrowsze. Indianie nie używają soli, bo jej nie mają w równikowym klimacie puszczy amazońskiej, a poza tym dla nich ważne jest, żeby mieć pełny brzuch, a nie żeby jedzenie było smaczne (och, ileż to razy słyszałam w niedzielę rano w radiu, że w Ameryce Południowej nie znajdziecie na stołach soli ani pieprzu, a tylko jakąś tam inną przyprawę - wybaczcie, ale nie pamiętam teraz jaką, pewnie jakąś wyprodukowaną z manioku - i jakie to jest fantastyczne...).
Można się z Cejrowskim nie zgadzać w kwestiach światopoglądowych, można go nie lubić, można go nie oglądać w telewizji, ale nie można mu odmówić umiejętności opowiadania. A właściwie snucia Opowieści. I nie każe nam przy tym leżeć krzyżem w dżungli.
Nie mówi też, że w dżungli jest lepiej niż w cywilizacji, ani że tamtejsze jedzenie jest znacznie lepsze od naszego, bo zdrowsze. Indianie nie używają soli, bo jej nie mają w równikowym klimacie puszczy amazońskiej, a poza tym dla nich ważne jest, żeby mieć pełny brzuch, a nie żeby jedzenie było smaczne (och, ileż to razy słyszałam w niedzielę rano w radiu, że w Ameryce Południowej nie znajdziecie na stołach soli ani pieprzu, a tylko jakąś tam inną przyprawę - wybaczcie, ale nie pamiętam teraz jaką, pewnie jakąś wyprodukowaną z manioku - i jakie to jest fantastyczne...).
[różności]
Przeczytałam dawno temu pewien tekst. Recenzję właściwie. I wątpliwości, które od jakiegoś czasu gdzieś tam kłębiły mi się w głowie, nabrały kształtu. No bo właśnie - kiedy czytam książkę, która w oryginale została napisana w innym języku niż polski, to skąd mogę mieć pewność, że to jest ten sam tekst? Na dobrą sprawę czytam opowieść stworzoną wspólnie przez autora i tłumacza. Wiadomo, sposobem na czytanie tego co napisał pisarz, a nie tłumacz, jest sięganie po książki w oryginale. Tylko że jeśli miałabym czytać po angielsku, to schodziłoby mi się 3 razy dłużej niż teraz - i prawdopodobnie mniej zostawałoby mi w głowie. Innych języków nie znam (ale pracuję nad tym!), więc siłą rzeczy ominęłaby mnie literatura pisana po hiszpańsku, francusku, czy też w suahili. Zatem jestem skazana na przekłady. Muszę mieć tylko nadzieję, że robią to ludzie, którzy mają wyczucie i jednak starają się oddać ducha oryginału, a nie tylko swojego.
ebook
literatura polska
literatura współczesna
Polska
sfilmowano
Odkrywanie polskich pisarzy jest fascynujące. Stykając się z polską prozą widzę jak barwny jest nasz ojczysty język i jak świetnie można go wykorzystywać w opowiadaniu historii. Tłumaczenia obcojęzycznych książek chyba nie zawsze oddają ducha opowieści. Może jest to też kwestia pozycji, które wybieram do czytania - w przypadku polskiej literatury staram się (podkreślam: staram się) czytać to, co wydaje mi się mieć jakąś większą wartość (często: bo zostało w jakiś sposób wyróżnione) (sorry, ale Michalak skutecznie zniechęciła mnie do czytania polskich książek „jak leci”). To trochę jak z kinem - szkoda mi czasu i pieniędzy, żeby iść na jakiś marny polski film (wiem, wiem, ostatnio podobno jest lepiej), wolę iść na amerykańską superprodukcję, która może nie jest bardzo ambitna, ale przynajmniej zapewnia rozrywkę.*
Odkrywanie polskich pisarzy jest fascynujące. Stykając się z polską prozą widzę jak barwny jest nasz ojczysty język i jak świetnie można go wykorzystywać w opowiadaniu historii. Tłumaczenia obcojęzycznych książek chyba nie zawsze oddają ducha opowieści. Może jest to też kwestia pozycji, które wybieram do czytania - w przypadku polskiej literatury staram się (podkreślam: staram się) czytać to, co wydaje mi się mieć jakąś większą wartość (często: bo zostało w jakiś sposób wyróżnione) (sorry, ale Michalak skutecznie zniechęciła mnie do czytania polskich książek „jak leci”). To trochę jak z kinem - szkoda mi czasu i pieniędzy, żeby iść na jakiś marny polski film (wiem, wiem, ostatnio podobno jest lepiej), wolę iść na amerykańską superprodukcję, która może nie jest bardzo ambitna, ale przynajmniej zapewnia rozrywkę.*
Subskrybuj:
Posty (Atom)