Maski to zbiór opowiadań z dreszczykiem. Zanim zabrałam się za czytanie widziałam na portalach oceniających książki, że ta pozycja nie spotkała się ze zbyt przychylnym przyjęciem ze strony czytelników. Wzbudziło to we mnie pewien niepokój, ale mimo tego raźno zabrałam się za czytanie.


Przez długie lata zapytana o ulubionego autora, bez wahania odpowiadałam: "Jonathan Carroll!". Ale w ostatnim czasie, trochę niepostrzeżenie, jakby coś się zmieniło. Książki Amerykanina przestały wywoływać we mnie takie emocje jak te 10 lat temu… Ciągle ich szukam (emocji), łudzę się, że coś drgnie, ale przecież trudno jest emocjonalnie cofnąć się do końcówki gimnazjum kiedy wszystko było nowe, a najbardziej oczywiste rzeczy stawały się wielkimi odkryciami.*


Jestem usatysfakcjonowana po przeczytaniu tej książki. Trup ściele się gęsto, konspiracja jest wielopoziomowa, a punkt kulminacyjny jawi się iście hollywoodzko. I to wszystko w naszej rodzimej Oleśnicy.


Mam jakieś takie zboczenie, że lubię czytać książki o Japonii. Nie marzę o tym, żeby tam pojechać (no, sorry :P ), wystarczą mi relacje gajdzinów (obcokrajowców, którzy mieszkają w Kraju Kwitnącej Wiśni mniej lub bardziej na stałe, to nie turyści), a Marcin Bruczkowski spędził w Japonii 10 lat. To chyba czas wystarczający, żeby zadomowić się w jakimś kraju, poznać jego kulturę i zacząć mieć go dosyć. Swoje wspomnienia postanowił spisać i wydać drukiem, żeby inni też mieli okazję poczuć powiew orientu.


Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo