Po raz kolejny mam przyjemność (?) powitać Was w Zakładzie Medycyny Sądowej dla Miasta Nowy Jork. To kolejne spotkanie z Jackiem Stapletonem i Laurie Montgomery.
Jack pracuje w miejskiej kostnicy dopiero od 5-u miesięcy. Jeszcze nie zdążył się nikomu narazić, jeszcze nikt nie składał na niego oficjalnej skargi do burmistrza. Sam lekarz jeszcze nie do końca otrząsnął się po tragicznej śmierci żony i dwóch córek. Praca patologa ma mu w tym pomóc. I może coś w tym jest, bo trudno się zajmować swoimi prywatnymi sprawami kiedy na stół autopsyjny trafiają ciała zmarłych na dżumę, tularemię czy gorączkę Gór Skalistych. Nawet zgony spowodowane grypą są podejrzane. I wszystkie te przypadki pochodzą z jednego szpitala. Zaniepokojony Stapleton postanawia na własną rękę odkryć skąd wzięły się bakterie i wirusy grożące epidemią - podejrzewa, że ktoś je rozsiewa celowo.
Broń biologiczna, a taką niewątpliwie są wirusy i bakterie, w wielu wypadkach może być skuteczniejsza niż broń palna. Pokazują to przykłady z historii, pokazują fikcyjne wydarzenia opisane w książkach. Ale w "Zarazie" jeszcze nie chodzi o terroryzm. Jak zwykle u Cooka - jest dobra fabuła, ciekawa zagadka i trzymające w napięciu odkrywanie prawdy. Warstwa językowa może bywa nieco naiwna, ale nie czytam jego książek, żeby napawać się nagromadzeniem zdań wielokrotnie złożonych trafiających tylko do części społeczeństwa o wysublimowanym guście (a przynajmniej za takich się uważających), a po to, żeby się oderwać od rzeczywistości i dobrze się bawić - jak przy filmach sensacyjnych. Przy okazji - z thrillerów medycznych naprawdę można się czegoś nauczyć.
Oho, ja już mam katar... A Wy?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz