fantasy
literatura amerykańska
sfilmowano
Westeros
Na początku bałam się, że mnie nie wciągnie, że będę się męczyć. A potem miałam wrażenie, że za wolno czytam.
Trochę się gubiłam, bo jednak treści jest sporo, wielu bohaterów i wiele wątków, ale chyba za każdym razem w końcu udawało mi się odnaleźć ten zgubiony koniec nitki. Tylko trzeba się było bardziej skupić, ewentualnie przekartkować początek książki. Niektórym nie przeszkadza, że coś im umknęło, wychodzą z założenia, że w końcu wszystko się wyjaśni – ja jednak nie lubię się gubić.
O czym jest książka? To jakby rycerska historia przeniesiona ze średniowiecza do bliżej nieokreślonych czasów w bliżej nieokreślonej krainie fantasy. Magii jest niewiele, ustępuje miejsca walkom i intrygom, przez co miałam momentami wrażenie, że czytam coś w stylu Kochanic króla, tyle że w nieistniejącej krainie. Ale to nie jest złe. Gra o tron sprawia wrażenie prawdziwej opowieści przez to, że nie zawsze dobro spotyka dobrych, a zło złych. Nie ma tam jasnego rozgraniczenia między czernią i bielą i dzięki temu można się poczuć trochę jak w życiu (oczywiście pomijając to wymachiwanie mieczami, jeśli nie należycie do bractwa rycerskiego). Tzn. nie oczekujcie też odwrócenia moralności, po prostu nie zawsze zdarza się to, czego by się oczekiwało. Oj, zaplątałam się…
„Nadchodzi zima” – to dewiza Starków, rodu z Północy, który oddaje cześć starym, bezimiennym bogom, a odnalezienie w śniegu sześciu wilkorów według niektórych jest zapowiedzią najgorszego. Możliwe, że owi niektórzy mają rację, być może nawet lord Eddard Stark myślał o tym kiedy opuszczał swoją siedzibę w Winterfell, aby na prośbę króla Roberta objąć urząd Królewskiego Namiestnika. W Królewskiej Przystani, dokąd udał się Ned, czeka również królowa, Cersei Lannister. Brzmi jak intryga? Autor zarysował też wątek potomków króla, który panował przed Robertem, a którego ten obalił. No, to teraz intryga goni intrygę.
Jakieś 10 lat temu zaczytywałam się w fantastyce, potem trochę mi przeszło, znudziło mi się, fantasy mi się po prostu przejadło. Sporadycznie do niego wracałam, ale już bez takiej energii jak w gimnazjum i początkach liceum. I nagle teraz HBO wyciągnęło, odgrzebało po prostu serię, która zaczęła powstawać ponad 15 lat temu, robiąc z niej hit. Tak się zarabia pieniądze, moi drodzy. Co prawda nie oglądałam serialu, ale słyszałam o nim wiele dobrego – i w rezultacie sięgnęłam po pierwowzór. Na szczęście się nie zawiodłam, ciekawe co powiem po obejrzeniu produkcji telewizyjnej. A póki co, czekają na mnie kolejne części cyklu Pieśni Lodu i Ognia. Trochę nie mogę się doczekać, ale z drugiej strony Gra o tron sprawiała, że MUSIAŁAM czytać, a nie tylko chciałam – jeśli wiecie co mam na myśli…
Share /
Na początku bałam się, że mnie nie wciągnie, że będę się męczyć. A potem miałam wrażenie, że za wolno czytam.
Trochę się gubiłam, bo jednak treści jest sporo, wielu bohaterów i wiele wątków, ale chyba za każdym razem w końcu udawało mi się odnaleźć ten zgubiony koniec nitki. Tylko trzeba się było bardziej skupić, ewentualnie przekartkować początek książki. Niektórym nie przeszkadza, że coś im umknęło, wychodzą z założenia, że w końcu wszystko się wyjaśni – ja jednak nie lubię się gubić.
O czym jest książka? To jakby rycerska historia przeniesiona ze średniowiecza do bliżej nieokreślonych czasów w bliżej nieokreślonej krainie fantasy. Magii jest niewiele, ustępuje miejsca walkom i intrygom, przez co miałam momentami wrażenie, że czytam coś w stylu Kochanic króla, tyle że w nieistniejącej krainie. Ale to nie jest złe. Gra o tron sprawia wrażenie prawdziwej opowieści przez to, że nie zawsze dobro spotyka dobrych, a zło złych. Nie ma tam jasnego rozgraniczenia między czernią i bielą i dzięki temu można się poczuć trochę jak w życiu (oczywiście pomijając to wymachiwanie mieczami, jeśli nie należycie do bractwa rycerskiego). Tzn. nie oczekujcie też odwrócenia moralności, po prostu nie zawsze zdarza się to, czego by się oczekiwało. Oj, zaplątałam się…
„Nadchodzi zima” – to dewiza Starków, rodu z Północy, który oddaje cześć starym, bezimiennym bogom, a odnalezienie w śniegu sześciu wilkorów według niektórych jest zapowiedzią najgorszego. Możliwe, że owi niektórzy mają rację, być może nawet lord Eddard Stark myślał o tym kiedy opuszczał swoją siedzibę w Winterfell, aby na prośbę króla Roberta objąć urząd Królewskiego Namiestnika. W Królewskiej Przystani, dokąd udał się Ned, czeka również królowa, Cersei Lannister. Brzmi jak intryga? Autor zarysował też wątek potomków króla, który panował przed Robertem, a którego ten obalił. No, to teraz intryga goni intrygę.
Jakieś 10 lat temu zaczytywałam się w fantastyce, potem trochę mi przeszło, znudziło mi się, fantasy mi się po prostu przejadło. Sporadycznie do niego wracałam, ale już bez takiej energii jak w gimnazjum i początkach liceum. I nagle teraz HBO wyciągnęło, odgrzebało po prostu serię, która zaczęła powstawać ponad 15 lat temu, robiąc z niej hit. Tak się zarabia pieniądze, moi drodzy. Co prawda nie oglądałam serialu, ale słyszałam o nim wiele dobrego – i w rezultacie sięgnęłam po pierwowzór. Na szczęście się nie zawiodłam, ciekawe co powiem po obejrzeniu produkcji telewizyjnej. A póki co, czekają na mnie kolejne części cyklu Pieśni Lodu i Ognia. Trochę nie mogę się doczekać, ale z drugiej strony Gra o tron sprawiała, że MUSIAŁAM czytać, a nie tylko chciałam – jeśli wiecie co mam na myśli…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popieram - sam sięgnąłem po Grę o Tron z ciekawości o co się rozchodzi wszystkim wokoło. I się bardzo zdziwiłem, bowiem okazało się, że wszechdobylskie zachwyty nie były na wyrost. Ostatni wydany tom już za mną i nie mogę się doczekać kolejnych intryg i dalszych losów niektórych postaci. Bo w tej serii bohaterowie giną często i gęsto, często niespodziewanie.
OdpowiedzUsuńSerial też sprawdziłem i warty uwagi. Są rozbieżności, wiadomo - ale koniec końców udało HBO zrobić dobrą rzecz.
To, że niczego nie można być pewnym jest smaczkiem w tej serii ;) O rozbieżnościach też słyszałam, ale nie będę się specjalnie przejmować - w końcu trudno przenieść na ekran wszystko w niezmienionej formie.
UsuńI w ogóle miło Cię tutaj zobaczyć :)
Zdecydowanie - człowiek czasami ma dość książek, w których bohater przeżywa każdą możliwą i niemożliwą sytuację. ;)
UsuńPóźna odpowiedź, mam nadzieję, że wybaczysz. Wpadłem, bo byłem ciekawy, czy prawidłowo odgadłem temat tej notki ;]
Martin nieźle pisze. Choć ja akurat utknęłam na jednym z tomów, w ogóle mnie nie porywa.
OdpowiedzUsuńTo fakt, jest całkiem niezły ;)
UsuńTeż muszę sprawdzić i dowiedzieć się, czemu tak o tym głośno. Serialu jakoś nie chciało mi się oglądać, chętniej sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńA ja teraz bardzo chętnie obejrzę serial. Właściwie po to przeczytałam książkę - żeby bez "wyrzutów sumienia" obejrzeć ekranizację.
UsuńJa zaczęłam czytać tą książkę, ale chwilowo ją odłożyłam, bo to cegła jest, a mam przed sobą kilka książek do przeczytania;p
OdpowiedzUsuńNo i co z tego, że cegła? :P Przynajmniej jest warta przeczytania, a co za tym idzie - poświęconego jej czasu :P
UsuńCały czas mam w planach Grę o tron. Ale na razie daleko do realizacji :/
OdpowiedzUsuńAle naprawdę warto ;)
UsuńTo teraz proponuję obejrzeć serial :) Tyrion Lannister jest w nim po prostu świetny :) jak się okaże, że gdzieś zginie po drodze w którymś tomie to po prostu chyba się zapłaczę, że nie zobaczę go w serialu :)
OdpowiedzUsuńSerial czeka od dawna, ale uparłam się, że najpierw będzie książka ;P
UsuńZależy, gdzie w książce jesteś - jak po drugim tomie, to spokojnie bierz się za serial. Dociągneli w nim do hm...1.5 tomu? Ja zacząłem oglądać serial w okolicach czytania 3 lub 4 tomu i mogłem sobie powspominać wydarzenia książkowe ;)
UsuńNo nie, drugi tom wciąż przede mną. Ale póki co oglądam "Rzym", więc mam jeszcze trochę czasu ;)
UsuńKocham fantastykę na papierze i w filmie. "Gra o tron" jest świetna w obu wersjach co bardzo mnie cieszy. To świetnie, że serial skłonił ludzi do sięgnięcia po tę pozycję. W pociągu ciągle widzę kogoś z "Grą o tron" pod pachą :)
OdpowiedzUsuńA trzeba dodać, że książka ma sporą objętość, więc to nie jest takie hop siup nosić ją przez cały dzień w torbie lub plecaku ;)
UsuńJakoś nie pamiętałam, że jesteś fanką fantastyki :) Bardziej mi się kojarzyło, że czytujesz Irvinga i jeszcze gdzieś ze szkolnych czasów pamiętam taką serię o Aleksandrze (chyba) ;)