Translation? La traduction? Tłumaczenie.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Przeczytałam dawno temu pewien tekst. Recenzję właściwie. I wątpliwości, które od jakiegoś czasu gdzieś tam kłębiły mi się w głowie, nabrały kształtu. No bo właśnie - kiedy czytam książkę, która w oryginale została napisana w innym języku niż polski, to skąd mogę mieć pewność, że to jest ten sam tekst? Na dobrą sprawę czytam opowieść stworzoną wspólnie przez autora i tłumacza. Wiadomo, sposobem na czytanie tego co napisał pisarz, a nie tłumacz, jest sięganie po książki w oryginale. Tylko że jeśli miałabym czytać po angielsku, to schodziłoby mi się 3 razy dłużej niż teraz - i prawdopodobnie mniej zostawałoby mi w głowie. Innych języków nie znam (ale pracuję nad tym!), więc siłą rzeczy ominęłaby mnie literatura pisana po hiszpańsku, francusku, czy też w suahili. Zatem jestem skazana na przekłady. Muszę mieć tylko nadzieję, że robią to ludzie, którzy mają wyczucie i jednak starają się oddać ducha oryginału, a nie tylko swojego.
Share /

16 komentarzy

  1. Tak samo jak kucharzowi przygotowującemu poza widokiem Twoje jedzenie musisz zaufać tłumaczowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, ale podywagować można ;) Przy czym zawsze istnieje możliwość, że się czymś struję ;)

      Usuń
    2. Słuszna uwaga. Ciężko zapomnieć o takich perełkach jak nadanie Aragornowi z "Władcy Pierścieni" ksywy "Łazik". Btw. widzę, że nie tylko ja poświęcam czas blogowi w okresie społecznie odbieranym jako przeznaczony na pracę. To pocieszające :)

      Usuń
    3. Gdzieś czytałam, że te tłumaczenia Łozińskiego to nawet nie były tak całkiem oderwane od rzeczywistości. No ale wiadomo, tłumaczenie nazw własnych jest dosyć śliskie (choć w cyklu o Potterze chyba nie były takie złe, albo w polskich wydaniach książek Pratchetta).

      Zawsze można powiedzieć, że akurat ma się w pracy przerwę ;)

      Usuń
    4. Nie zdarzyło Ci się nigdy, że proporcja czasu przerwy w pracy do długości samej pracy osiągnęła absurdalny wręcz poziom :P? Ja na przykład powinienem w tej chwili być w 100% skupiony na pisaniu czegoś ZUPEŁNIE innego.

      Usuń
    5. Absurdalne poziomy osiągałam szczególnie pisząc prace dyplomowe (licencjacką i potem magisterską) ;)

      Usuń
    6. Właśnie jestem w trakcie pisania pracy. Przerażająca sprawa kiedy pracujesz na kompie podpiętym do Sieci: "Piszę... piszę...Już mam pół strony... Hmmm...Ciekawe, jaka pogoda w Bangladeszu?"

      Usuń
    7. Haha :D U mnie klasykiem w czasie sesji było "jeszcze tylko pomaluję mieszkanie i idę się uczyć" ;) A wczoraj widziałam na fb obrazek dziewczyny z odkurzaczem na pustyni: "jeszcze tylko zamiotę pustynię i pójdę się uczyć" czy coś podobnego ;)

      I zawsze mi się wydawało, że skoro piszę od rana, a jest już 15, to na pewno napisałam bardzo dużo... No tak. Pół strony... ;)

      Usuń
  2. Czytam książki po angielsku jak tylko mam okazję i uważam, że wszystko brzmi wtedy lepiej. Prawda taka, że czasami ciężko coś dosłownie przetłumaczyć i trzeba szukać podobnego znaczenia, ale ogólnie sens ten sam.. chociaż zależy wszystko od tłumacza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że wszystko zależy od tłumacza. O to mi m.in. chodziło.

      Usuń
  3. Polscy tłumacze trzymają bardzo wysoki poziom. Dopóki nie zaczną tłumaczyć nazw własnych!
    Kto oprócz książek czyta mangi może wiedzieć o co chodzi. Świetnie brzmiąca japońska nazwa traci całkowicie klimat po przetłumaczeniu. I tak jest zawsze, w każdym języku. No, powiedzmy, że są wyjątki.
    (Chyba nawet quaz coś pisał w komentarzach, jeszcze na gaminatorze odnośnie tłumaczeń imion w Skyrimie.)
    Ale jeśli tego nie robią, to bardzo lubię czytać polskie tłumaczenia. Może nie tak jak polskie książki (mamy najlepszy, zaraz po japońskim, klimat na ziemi!), ale lubię.

    Poooozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie porównywałam nigdy polskich przekładów z oryginałami. Liczę na to, że dostaję mniej więcej to samo ;) I niektóre nazwy własne można przetłumaczyć, ale inne lepiej zostawić w oryginale. To wszystko zależy od wyczucia tłumacza. A potem i tak zawsze znajdą się jacyś hejterzy ;)

      Usuń
  4. Aaa, przypomniało mi się coś. Miałem się ciebie zapytać czy czytałaś "Sprzedawcę broni" napisanego przez Hugh'a Lauriego? (Jak ktoś nie wie to to jest ten człowiek co gra doktora House'a :)) Podobno niezła, ale trudno dorwać ją w bibliotece. Cholercia. Za bidny jestem na książki no... A e-booków nie będę tolerował dopóki nie będę miał kindla, albo chociaż dużego smartfona.
    Nie obraziłbym się też za opinię o książkach Cejrowskiego. W ogóle za opinię jakichkolwiek książek.
    Czytelnik bloga musi być karmiony częściej! Jeść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie czytałam książki, którą tutaj przytaczasz ;) Generalnie w zakładce Alfabetyczny spis opinii znajdziesz wszystko to co przeczytałam od czerwca 2009, a (prawie) wszystko co czytałam w ogóle (i pamiętam, że czytałam, bo raczej jest tego więcej) jest pod linkiem po prawej stronie, pod blogrollem ("Lubię czytać").

      A poza tym wiem, że spadło mi tempo czytania :/ Boli mnie to, ale jakoś nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Natomiast Cejrowski już przeczytany i tekst nawet zaczęty ;)

      Usuń
    2. To świetna wiadomość :) Czekam

      Usuń
    3. "Sprzedawca broni" jest taki sobie. Ratuje go trochę angielski humor, ale czterech liter zdecydowanie nie urywa.

      Usuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo