Lubiewo bez cenzury - Michał Witkowski

sobota, 21 września 2013

Dowiedziałam się z tej książki na przykład czym różni się ciota od geja.

Mamy takie czasy, że, ze względu na wszechobecną poprawność polityczną, strasznie ciężko jest mi pisać o tej książce. Nawet jeżeli nie chciałabym wygłaszać poglądów, w mojej ocenie, kontrowersyjnych, to zawsze może się znaleźć ktoś, kto poczuje się w jakiś sposób dotknięty. No ale ok, może najpierw kilka słów o czym w ogóle jest Lubiewo bez cenzury.

Przede wszystkim, zawsze sądziłam, że homoseksualiści obrażają się kiedy mówi się o nich per cioty, ale okazuje się, że nie wszyscy. Książka Witkowskiego pokazuje, że w czasach PRL było to całkiem naturalne, szczególnie w ich własnych kręgach. Dowiedziałam się też, że ciota sprzedałaby duszę diabłu, żeby chociaż przez chwilę, choć przez momencik, z lujem, gdzieś w ustronnym miejscu… Luj, jak przeczytałam w Lubiewie… to taki męski mężczyzna, heteroseksualny, występujący jedynie we wschodniej Europie, często z wąsami (!), niezdający sobie sprawy z tego jak pociągająca może być jego męskość. No bo czy któraś z nas marzy o takim wąsatym, spoconym mężu, który w podkoszulku bez rękawów spożywa na obiad kotleta mielonego? Raczej nie. A cioty owszem.

Ale teraz wszystko się pozmieniało. Pojawili się geje, którzy są wykształceni, świadomi siebie, pragnący akceptacji, zniknął świat, w którym jawnie okazywana pogarda mogła być dla kogoś podniecająca (pomijając oczywiście pewne, niezbyt duże, kręgi). I o tym Michaśka rozmawia najpierw z Patrycją i Lukrecją w ich mieszkaniu, a potem z dwiema Emerytkami na plaży w Lubiewie (i innymi ciotami, które się tamtędy przechadzają - trzeba jeszcze wyjaśnić, że wszyscy ci bohaterowie są mężczyznami). Rozmawiają też o swoich starych znajomych, obgadują się na potęgę, ale też wspominają czasy, które bezpowrotnie minęły - razem z poprzednim ustrojem.

Według przyjętej konwencji cioty szczebioczą jak baby na targu, mówią jedna przez drugą, używają wulgaryzmów, przeginają się (tzn. zachowują się w "przerysowany" sposób), zachowują się i rozmawiają jak kobiety (a przynajmniej jak wydaje im się, że kobiety powinny się zachowywać i rozmawiać). W ich opowieściach jest głównie obciąganie, ale nie mam wrażenia, że to była bezmyślna powieść pornograficzna. Raczej studium wielu przypadków, w których zakończenia były różne, rzadko (czy prawie nigdy) szczęśliwe. Ciekawie jest ta powieść skonstruowana, choć jak dla mnie jednak zbyt wiele jest w niej wulgarnych zwrotów. Wiem, że tego typu określenia mają do spełnienia jakąś funkcję w książce, ale gdyby było ich nieco mniej też zrozumiałabym przekaz, a może nie czułabym się taka przytłoczona - a już same historie są wystarczająco przytłaczające.

Nie będę tutaj robiła analizy, bo to nie jest miejsce do tego, a ja nie jestem krytykiem. Powiem Wam tylko, że to prawdopodobnie książka nie dla każdego - ze względu na tematykę i ze względu na język. Warto ją przeczytać, ale potrafię sobie wyobrazić, że nie każdy da radę i nie każdy będzie chciał. Także - lektura nieobowiązkowa.

PS. Bardzo spodobała mi się adnotacja na początku książki głosząca, że "wszyscy bohaterowie są fałszywi". Cudowna wieloznaczność.
Share /

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo