Bezsenność w Tokio - Marcin Bruczkowski

wtorek, 4 lutego 2014

Mam jakieś takie zboczenie, że lubię czytać książki o Japonii. Nie marzę o tym, żeby tam pojechać (no, sorry :P ), wystarczą mi relacje gajdzinów (obcokrajowców, którzy mieszkają w Kraju Kwitnącej Wiśni mniej lub bardziej na stałe, to nie turyści), a Marcin Bruczkowski spędził w Japonii 10 lat. To chyba czas wystarczający, żeby zadomowić się w jakimś kraju, poznać jego kulturę i zacząć mieć go dosyć. Swoje wspomnienia postanowił spisać i wydać drukiem, żeby inni też mieli okazję poczuć powiew orientu.

Na swoim koncie mam już kilka książek o tej tematyce i właściwie ta niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że opisane wydarzenia miały miejsce pod koniec lat 80-tych i w latach 90-tych, kiedy Japonia była jeszcze bardziej hermetyczna niż teraz. Tutaj ujawnia się pewna wada Bezsenności… - autor nie zamieścił żadnych dat (poza wspomnieniem podróży autostopem pod koniec tekstu, choć sama historia była opisana raczej na początku), co nieco utrudnia percepcję. Człowiek sobie myśli, "ale ci Japończycy dziwni", a potem się okazuje, że to było 20 lat temu i w sumie mogło się trochę zmienić (porównajcie Polskę sprzed dwudziestu lat z tą obecną). Zresztą sam Bruczkowski wspomina, że kraj zmienił się choćby w czasie jego pobytu tam (ale to oczywiście nie oznacza zmiany o 180 stopni). Poza tym, cóż, książka nosi jednak znamiona pamiętnika, a nie reportażu i nie wszystkie wydarzenia tworzące pewną całość są w niej ujęte, przez co czasem mija chwila zanim w kolejnym rozdziale zorientujemy się, że nastąpił przeskok o kilka miesięcy, o kilka znajomości czy też posad. A im bliżej końca i wyprowadzki z Kraju Wschodzącego Słońca, tym bardziej Bruczkowski zaczyna smucić. Może to nawet całkiem naturalne, ale całość jest utrzymana w raczej wesołym klimacie, więc ta końcówka wydaje się być jakaś taka zbyt refleksyjna. Nie, żeby przemyślenia generalnie były nie na miejscu, ale tutaj jakoś nie gra styl.

O, właśnie, styl. Cóż… O ile opisy nie są złe, o tyle dialogi brzmią sztucznie. Potrafię sobie wyobrazić, że autor chciał jak najlepiej oddać swobodny klimat swoich rozmów, ale wyszło nienaturalnie - może dlatego, że zabrakło odpowiedniej intonacji, może mimiki i gestykulacji, które są obecne w rozmowach na żywo? Trudno powiedzieć, ale ewidentnie coś jest nie tak.

Jak już odłożymy na bok te wszystkie niedociągnięcia, zostaną nam wspomnienia gajdzina, a ze wspomnieniami nie ma co dyskutować. Wiadomo, że do książki została wybrana tylko garstka najbardziej charakterystycznych, bo trudno byłoby zawrzeć 10 lat życia na trzystu kilkudziesięciu stronach. Znajdziemy tam fragmenty ciekawsze, ale też bardziej nużące - mnie chyba najbardziej podobała się wizyta Bruczkowskiego u lekarza, który wyszedł z gabinetu obrażony, bo bezczelny gajdzin miał czelność zapytać co mu dolega…

Czytałam wiele pochlebnych opinii na temat Bezsenności w Tokio, ale ja byłabym raczej powściągliwa w kwestii zachwytów. Owszem, można przeczytać, bo jest całkiem przyjemne, ale bardziej jako ciekawostka niż punkt odniesienia.
Share /

7 komentarzy

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, mi się akurat Bezsenność w Tokio podobała - znaczy, na pewno nie jest to lektura wielkich lotów. Ale jako miłośnikowi Kraju Parującego Ryżu, Bruczkowski zaoferował wycieczkę do Tokio (i nie tylko) ubarwioną całkiem niezłym poczuciem humoru, pełna ciekawostek. Przeczytałem wszystkie książki autora i Bezsenność nadal uważam za najlepszą - aczkolwiek nieco bardziej "chaotyczną" i może mniej poukładaną.

    Swoją droga, poza kolejnymi książkami Bruczkowskiego, możesz sprawdzić także Pawła Musiałkowskiego "Japonia Oczami Fana". Głównie celem poczytania o dziesiątkach ciekawych mini-historii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś Bruczkowski nie przekonał swoim stylem, ale nie twierdzę, że już nic z jego twórczości nie przeczytam ;) Poza tym - właśnie! - nie samym stylem człowiek żyje i, szczególnie w takich książkach, przekazywana treść jest najważniejsza. I musi być najciekawsza ;)

      Usuń
  3. Ja też lubię tą tematykę. Ostatnio czytałam właśnie Japońskie powroty Joanny Bator. Też fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie "Japoński wachlarz. Powroty"? Bo ja czytałam książkę pod takim tytułem :) I podobała mi się bardziej niż "Bezsenność w Tokio".

      Usuń
  4. Zdaje się, że to pierwsza książka Bruczkowskiego i rzeczywiście językowo nieco niedopracowana. Późniejsze, jak słyszałam, są lepsze - mam zamiar kiedyś sięgnąć, bo też się na "Bezsenności..." zatrzymałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam mieszane uczucia... Chociaż w sumie chętnie przeczytałabym jego wspomnienia z Singapuru - bardziej ze względu na kraj ;)

      Usuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo