Żelazne kamienie - Rafał Dębski

środa, 7 maja 2014

Czasem się zastanawiam jak policjanci - i to głównie ci na wysokich stanowiskach - zdobyli swoje pozycje i jak radzili sobie wcześniej, zanim pojawił się główny bohater danej książki… Bo okazuje się, że kiedy na chwilę zabraknie Michała Wrońskiego, Jacek Bzowski, jego przełożony, staje się bezradny.

To moje drugie spotkanie z tymi bohaterami, po raz pierwszy pojawili się w Labiryncie von Brauna. Tym razem akcja toczy się trochę w Warszawie, trochę w Bolkowie, a trochę w czeskiej Pradze, ale wciąż pozostajemy w klimatach polskich i obcych agentur. I podobnie jak poprzednim razem, teraz też polecam Wam przejrzeć skarby w piwnicach i na strychach - a nuż traficie na jakiś okaz? Chociaż jeśli znaleźlibyście jakieś arcydzieło zaginione w czasach II wojny światowej, musielibyście je oddać prawowitym właścicielom. Chyba że postanowilibyście pozostać w szarej strefie, znaleźlibyście jakiegoś pasera… A może sami…? Tylko wtedy trzeba się liczyć z tym, że ktoś może zacząć na Was polować. Może nawet dopuścić się tortur.

To już może nie szukajcie…

Żelazne kamienie to, tak jak w przypadku Labiryntu…, przyjemna lektura, choć mam wrażenie, że coś jest nie tak z dialogami. Prawdopodobnie chodzi o to, że niektóre zdania brzmią w porządku kiedy je mówimy, ale kiedy je zapiszemy okazuje się, że na papierze wyglądają jakoś tak sztucznie, jakby swoboda była wymuszona. Poza tym mam trochę żal do autora o jedno rozwiązanie fabularne, ale to chyba tylko świadczy na jego korzyść, bo nie chodzi o to, że coś zrobił źle, gdyż zdarzenie, które mam na myśli, jakoś tam się komponowało z całością, był tam jakiś ciąg logiczny. Ja po prostu, po ludzku, nie chciałam, żeby jeden z wątków miał taki finał jaki miał.

No ale dosyć tego krążenia wokół spoilerów. Jeśli czytaliście Labirynt… to śmiało możecie sięgać po Żelazne kamienie. Jeśli nie czytaliście pierwszej części, to może warto to nadrobić, ale jeśli tego nie zrobicie też się nic nie stanie.
Share /

6 komentarzy

  1. Nie jestem jakimś wielkim entuzjastą kryminałów, ale muszę przyznać, że to 'rozwiązanie fabularne' które tak Ci nie daje spokoju trochę mnie zaintrygowało, może nawet się kiedyś skuszę na tę pozycję.
    A co do dialogów, to widać jest to książka, którą trzeba czytać na głos :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, może ten sposób byłby odpowiedni ;) I jako że czytałam tę książkę w tramwaju, to zrobiłabym dobry uczynek - ludzie mogliby poobcować z literaturą :)

      Usuń
    2. Haha, trzeba było tak zrobić, zwłaszcza gdybyś czytała akurat jakieś pikantniejsze fragmenty ;)

      Usuń
    3. W tej książce nie ma ich zbyt wiele. Do tego celu musiałabym chyba wziąć "50 twarzy Greya" ;)

      Usuń
  2. W takim razie nadrobię zaległości, ponieważ nie czytałam jeszcze żadnej z nich ;)

    OdpowiedzUsuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo