Miałam wylewać szlam i pomyje na kolejną promkę, ale nie mogę. Nie dlatego, że to promka i mi nie wypada, bo dostałam ją za darmo, tylko dlatego, że to po prostu niezła książka. Nie jest lekka, ale jest dobra.
Preparator to fabularyzowana historia pewnego łodzianina skazanego na karę więzienia za różne nieprzyjemne rzeczy. Ów łodzianin opowiada przesłuchującemu go, hm, psychologowi lub śledczemu (nie jestem pewna), o różnych wydarzeniach ze swojego życia, które go ukształtowały. Udział drugiego mężczyzny w przesłuchaniu jest marginalny, ale już na wstępie dowiadujemy się, że skazany jest świadkiem Jehowy, a słuchający należy do kościoła prawosławnego, co w mieście z tradycją wielokulturowości i wielowyznaniowości wydaje się być jak najbardziej na miejscu. W Preparatorze mamy okazję prześledzić losy człowieka, który po drodze gdzieś się zagubił i chyba właściwie sam się tak do końca nie zorientował kiedy to się stało. Ostatnie strony były wstrząsające i zaczęłam się zastanawiać jak bardzo wszystkie wcześniejsze zdarzenia zdeterminowały ostateczne zachowania bohatera. Jak o tym myślę, to aż mnie ciarki przechodzą… No bo wiadomo, że wychowanie odgrywa bardzo dużą rolę, ale częściowo za wszystko odpowiadają też geny… Tylko czy w genach ma się zapisane, że będzie się lubiło pracę grabarza albo właśnie preparatora, czyli kogoś, kto przygotowuje zwłoki do trumny?
Dużo tekstu bez akapitów. |
Aż ciarki przechodzą... |
Brak komentarzy
Prześlij komentarz