Preparator - Hubert Klimko-Dobrzaniecki

niedziela, 31 maja 2015


Miałam wylewać szlam i pomyje na kolejną promkę, ale nie mogę. Nie dlatego, że to promka i mi nie wypada, bo dostałam ją za darmo, tylko dlatego, że to po prostu niezła książka. Nie jest lekka, ale jest dobra.

Preparator to fabularyzowana historia pewnego łodzianina skazanego na karę więzienia za różne nieprzyjemne rzeczy. Ów łodzianin opowiada przesłuchującemu go, hm, psychologowi lub śledczemu (nie jestem pewna), o różnych wydarzeniach ze swojego życia, które go ukształtowały. Udział drugiego mężczyzny w przesłuchaniu jest marginalny, ale już na wstępie dowiadujemy się, że skazany jest świadkiem Jehowy, a słuchający należy do kościoła prawosławnego, co w mieście z tradycją wielokulturowości i wielowyznaniowości wydaje się być jak najbardziej na miejscu. W Preparatorze mamy okazję prześledzić losy człowieka, który po drodze gdzieś się zagubił i chyba właściwie sam się tak do końca nie zorientował kiedy to się stało. Ostatnie strony były wstrząsające i zaczęłam się zastanawiać jak bardzo wszystkie wcześniejsze zdarzenia zdeterminowały ostateczne zachowania bohatera. Jak o tym myślę, to aż mnie ciarki przechodzą… No bo wiadomo, że wychowanie odgrywa bardzo dużą rolę, ale częściowo za wszystko odpowiadają też geny… Tylko czy w genach ma się zapisane, że będzie się lubiło pracę grabarza albo właśnie preparatora, czyli kogoś, kto przygotowuje zwłoki do trumny?

Dużo tekstu bez akapitów.
Bałam się, naprawdę się bałam biorąc tę książkę do rąk, ale postanowiłam podjąć wyzwanie. Nie żałuję tego, ale drugi raz Preparatora chyba nie przeczytam, bo trochę mnie uwiera, trochę gniecie. Co prawda minęło już nieco czasu od kiedy skończyłam czytać i emocje zaczęły opadać, ale póki co zdania nie zmieniam. Książkę polecam, ale chyba nie ludziom o słabszych nerwach, bo kiedy do czytanej historii doda się to, że generalnie jest ona oparta na faktach… No cóż, można zacząć podejrzliwie patrzeć na sąsiadów (czego Wam oczywiście nie życzę, ale przecież nigdy nie wiadomo - w końcu "zawsze grzeczny był, 'dzień dobry' mówił…").

Aż ciarki przechodzą...
PS. Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Od deski do deski. Tekst miał się pojawić już dawno, bo dawno skończyłam czytać, ale ze względu na różne zmiany w życiu zawodowym nie miałam czasu, żeby go dokończyć. W końcu jednak się zebrałam w sobie i oto jest :) Mam nadzieję, że teraz już będzie łatwiej, ale ostatnio nie mam czasu na czytanie, a co dopiero na pisanie...
Share /

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo