Witajcie w Londynie, w końcówce lat 80-tych ubiegłego wieku. Na Downing Street od jakiegoś czasu nie można już spotkać Żelaznej Damy, a jej miejsce zajął Henry Collingridge startujący właśnie wraz ze swoja partią w wyborach, których stawką jest kolejna kadencja w rządzie. To punkt wyjścia całej historii, która, jak sama polityka, jest pełna nieczystych zagrań doprawionych niegodziwością ze szczyptą spisku.
I właściwie ostatnie zdanie mogłoby posłużyć za opis całej fabuły. Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie tego, co dzieje się na szczytach władzy, a każda kolejna afera wyciągana na światło dzienne przez media przeważnie potwierdza to, na co już wcześniej sami wpadliśmy. W ten sposób potwierdzają się wszystkie teorie spiskowe, w które wierzymy, podczas gdy House of Cards pokazuje, że to może wcale nie są teorie spiskowe… Bo oto czasem wystarczy drobny afront, zignorowanie podsuwanej rady, żeby uruchomić lawinę zdarzeń i konsekwencji dla całego kraju. I jak się temu przyjrzeć, to wszystko dzieje się z pobudek osobistych, nie ma w tym wyższego celu w postaci dobra narodu czy czegoś równie chwalebnego. Liczy się władza. Już nawet nie pieniądze, bo tych bohaterowie House of Cards zarobili dość - to władza jest tym, co ich pociąga i czego pragną najbardziej. Dla niej są w stanie zrobić właściwie wszystko - i zniszczenie czyjejś kariery to naprawdę najmniejsze zło.
Podtytuł mówi wszystko |
O tym wszystkim jest House of Cards, książka napisana w 1989 r. przez polityka Partii Konserwatywnej, byłego współpracownika Margaret Thatcher, Michaela Dobbsa. To tylko fikcja, ale w jakimś stopniu oparta na różnych doświadczeniach autora i podejrzewam, że po 26-u latach można byłoby napisać książkę w podobnym klimacie. Zmienić trzeba by było prawdopodobnie jedynie stosunek niektórych polityków do dziennikarek, bo poprawność polityczna wymusza teraz krycie się ze swoim seksizmem. Powieść polecam z czystym sumieniem, tym bardziej, że jakiś czas temu Netflix wyciągnął ją z szafy i nakręcił na jej podstawie (oraz na podstawie dwóch pozostałych części wchodzących w skład trylogii) serial z Kevinem Spacey w roli głównej. Nie oglądałam, ale zawsze jestem zdania, że warto poznać kanwę.
Życzę miłego zgłębiania arkanów władzy.
Warto o tym pamiętać |
Słyszałam tylko o serialu, o książce nie miałam pojęcia, ale jestem nią szczerze zaintrygowana!
OdpowiedzUsuńJa też najpierw usłyszałam o serialu ;)
Usuń