Ciągnie mnie trochę do tej Fjällbacki, nic na to nie poradzę, ale patrząc na częstotliwość mojego sięgania po książki Läckberg - średnio raz w roku - jeszcze trochę mi się zejdzie zanim przeczytam całą serię.
W ogóle mam wrażenie, że teraz już się nie pisze pojedynczych książek, że książka pojedyncza jest hipsterska lub jest wyrazem pewnej nonszalancji autora. No i na książce pojedynczej wydawca prawdopodobnie mniej, a na pewno krócej zarabia. Kapitalizm jest nieubłagany. Z drugiej strony powieść w odcinkach nie jest specjalnie nowym pomysłem (choć jej założenia były nieco inne - publikowanie po jednym rozdziale to nie to samo, co wydawanie iluś nowych historii) - przypomnijmy sobie (to co wiemy oczywiście, nie sam fakt publikacji) Trylogię Sienkiewicza czy też Chłopów Reymonta, ale wyobraźcie sobie co by było gdyby sukces komercyjny w naszych czasach odniosły Cierpienia młodego Wertera Goethego albo Syzyfowe prace Żeromskiego… Widzę te listy bestsellerów z kolejnymi częściami - Werter na tropie Lotty (kryminał) i Oddech Syzyfa (erotyk)...
Już wracam do meritum - oto pierwsze zdanie |
Dla mnie, po raz kolejny, te "historyczne" fragmenty były znacznie ciekawsze, bo samo śledztwo - jak to śledztwo - oparte jest na standardowym "coś nie dawało mu spokoju" oraz "wydawało mu się, że gdzie to widział/słyszał", a ponadto na zbiegach okoliczności. I właściwie nie ma się czemu dziwić, ale tym bardziej pociągające wydają się fragmenty odbiegające od tych utartych schematów.
Dowód, że jest też historia |
Dokładnie, można przeczytać i tyle. :) Przede mną jeszcze dwa tomy na półce, ale może zabiorę się za nie już na urlopie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Aneta