W tej powieści Agatha Christie zabiera nas do starożytnego Egiptu, bo przecież ludzie popełniali morderstwa w każdym czasie - niezależnie od sytuacji politycznej i poziomu rozwoju technologicznego.
Imhotep, kapłan ka, wraca do swych włości wraz z młodziutką konkubiną, Nofret. Jego dorosłe już dzieci nie są szczególnie zachwycone nową sytuacją. Tym bardziej, że mają wrażenie nadejścia do domu zła wraz z dziewczyną. Zmianę szczególnie odczuwa Renisenb, córka kapłana, która powróciła do domu ojca jako wdowa po ośmiu latach małżeństwa. Wkrótce, jak to u Christie, rozpoczyna się seria niewyjaśnionych zgonów, a ich przyczynę najszybciej odgaduje Esa, matka Imhotepa i duchowa protoplastka Herkulesa Poirot oraz panny Marple.
Bardzo podoba mi się pomysł umieszczenia akcji kryminału w starożytności. Myślę, że okres ten był niezwykle kreatywny jeśli chodzi o zadawanie śmierci bliźnim, a więc jest materiał na powieści. Oczywiście, jak zawsze u Christie, rzecz się dzieje w wyższych sferach, ale to miła odskocznia od angielskiej śmietanki towarzyskiej pierwszej połowy XX w. n.e. Nic dodać, nic ująć.
Po tę książkę po prostu należy sięgnąć i ją przeczytać. Agatha Christie obroni się sama.
Lubię tę powieść, ale najbardziej fascynuje mnie w niej to jakie rozwiązanie sprawy Agatha Christie uważała za lepsze i właściwsze niż to, które opisała w książce... Wyczytałam, że osoba sprawcy została jej podsunięta, ale sama nie była z tego zakończenia w pełni zadowolona.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak czytam tę książkę zastanawiam się kto byłby lepszym sprawcą...?
A kto miał być mordercą wedle samej autorki? :> Poproszę o odpowiedź mailem albo privem gdzieś jakimś (LCz na przykład :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, bo tego, to ona nie napisała... Tylko tyle, że zawsze jej się wydaje, że rozwiązanie powinno być jednak inne. I za każdym razem jak czytam tę książkę mnie to męczy. :)
OdpowiedzUsuń