Anglia
ebook
literatura niemiecka
literatura współczesna
sensacja
thriller
Skuszona wrażeniami jakich dostarczyła mi Charlotte Link w książce Echo winy postanowiłam sięgnąć po coś jeszcze jej autorstwa, żeby przekonać się czy rzeczywiście jest dobra w pisaniu thrillerów i książek sensacyjnych. Wybór padł na Ostatni ślad (również dlatego, że akurat na stronie allegro była promocja na ebooki, a ja od jakiegoś czasu jestem dumną posiadaczką Kindle’a).
Dygresja: zawsze mam problem kiedy muszę jakąś książkę zaklasyfikować do thrillerów lub sensacji. Wiem, że różne serwisy radzą sobie z tym tworząc kategorię kryminał/thriller/sensacja, ale w takim razie - po co w ogóle taki podział? Niuanse klasyfikacji chyba na zawsze pozostaną dla mnie tajemnicą.
Historia zaczyna się na początku 2003 roku kiedy to Elaine Dawson zostaje zaproszona na ślub koleżanki i postanawia to zaproszenie przyjąć - mimo wyraźnych protestów niepełnosprawnego brata. To dla niej wielka przygoda - podróż z zaściankowego Kingston St. Mary w Anglii do Gibraltaru. Niestety w dniu wylotu na Heathrow panuje mgła uniemożliwiająca jakikolwiek ruch powietrzny. Załamana Elaine nie wie co robić, ma zbyt daleko do domu, a liczy na to, że następnego dnia lotnisko wznowi loty i wciąż będzie miała szansę na uczestnictwo w ceremonii ślubnej Rosanny. W drzwiach toalety zderza się z Markiem Reevem, prawnikiem, który w odruchu litości proponuje jej nocleg u siebie. To przecież normalne, że obcy człowiek proponuje Wam nocleg, a Wy się na to zgadzacie. Oczywiście po tej nocy nikt już Elaine nie widział. Pięć lat później, w lutym 2008 roku, Rosanna Hamilton otrzymuje zlecenie z redakcji gazety, w której kiedyś pracowała, aby napisała cykl artykułów o osobach zaginionych bez wieści - m.in. o Elaine, która wybrała się na ślub dziennikarki. Myślę, że nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że kobieta prowadząc prywatne śledztwo odkrywa różne szczegóły mogące doprowadzić do rozwiązania sprawy odłożonej ad acta? A to rozwiązanie wcale nie jest tak oczywiste jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
Książki tego typu mają dostarczać czytelnikom rozrywki. Oczywiście ktoś może tutaj zakrzyknąć, że jemu rozrywki dostarcza Ulisses i nie mógł się doczekać polskiego tłumaczenia Finnegans Wake, bo nie miał co robić po ciężkim dniu w pracy. Ale generalnie większość ludzi odpręża się przy kryminałach (jak już pisałam w dygresji - można do tego wora wrzucić pochodne tego gatunku), książkach obyczajowych czy romansach (widać po polurności Greya i wyrobów greyopodobnych). Oczywiście ludzie odprężają się przy różnej literaturze, generalizuję w tej chwili. Hm, znowu wyszła dygresja.
Wracając do meritum, Ostatni ślad oczywiście dostarcza rozrywki na odpowiednim poziomie. Fabuła jest wciągająca, a klimat nie tak przytłaczający jak w przypadku poprzedniej książki Link, którą czytałam (chronologicznie też wcześniejszej). Wielu rzeczy można się domyślić wcześniej, ale to nie sprawia, że przyjemność z czytania jest mniejsza. W tym miejscu prawdopodobnie powinnam się zacząć rozwodzić nad jakimiś jeszcze rzeczami, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Bo cóż odkrywczego można jeszcze napisać o tego typu książkach jeśli nie są po prostu złe?
Mam natomiast zastrzeżenia do przygotowania ebooka: przede wszystkim literówki, ale też jakieś takie niechlujne sformatowanie tekstu. Czasem kolejne podrozdziały zaczynały się od nowej strony, a czasem nie. Biorąc jednak pod uwagę, że ebooki chyba wciąż są w awangardzie, bo czytniki drogie, a e-papier nie pachnie farbą drukarską, moje drobne narzekanie nie ma tutaj większego znaczenia. Chociaż ciekawa jestem czy w wersji papierowej też są literówki.
Rozpisałam się, wybaczcie. Podsumowując, nie żałuję wydanych na Ostatni ślad pieniędzy oraz poświęconego na czytanie czasu. Polecam.
Share /
Skuszona wrażeniami jakich dostarczyła mi Charlotte Link w książce Echo winy postanowiłam sięgnąć po coś jeszcze jej autorstwa, żeby przekonać się czy rzeczywiście jest dobra w pisaniu thrillerów i książek sensacyjnych. Wybór padł na Ostatni ślad (również dlatego, że akurat na stronie allegro była promocja na ebooki, a ja od jakiegoś czasu jestem dumną posiadaczką Kindle’a).
Dygresja: zawsze mam problem kiedy muszę jakąś książkę zaklasyfikować do thrillerów lub sensacji. Wiem, że różne serwisy radzą sobie z tym tworząc kategorię kryminał/thriller/sensacja, ale w takim razie - po co w ogóle taki podział? Niuanse klasyfikacji chyba na zawsze pozostaną dla mnie tajemnicą.
Historia zaczyna się na początku 2003 roku kiedy to Elaine Dawson zostaje zaproszona na ślub koleżanki i postanawia to zaproszenie przyjąć - mimo wyraźnych protestów niepełnosprawnego brata. To dla niej wielka przygoda - podróż z zaściankowego Kingston St. Mary w Anglii do Gibraltaru. Niestety w dniu wylotu na Heathrow panuje mgła uniemożliwiająca jakikolwiek ruch powietrzny. Załamana Elaine nie wie co robić, ma zbyt daleko do domu, a liczy na to, że następnego dnia lotnisko wznowi loty i wciąż będzie miała szansę na uczestnictwo w ceremonii ślubnej Rosanny. W drzwiach toalety zderza się z Markiem Reevem, prawnikiem, który w odruchu litości proponuje jej nocleg u siebie. To przecież normalne, że obcy człowiek proponuje Wam nocleg, a Wy się na to zgadzacie. Oczywiście po tej nocy nikt już Elaine nie widział. Pięć lat później, w lutym 2008 roku, Rosanna Hamilton otrzymuje zlecenie z redakcji gazety, w której kiedyś pracowała, aby napisała cykl artykułów o osobach zaginionych bez wieści - m.in. o Elaine, która wybrała się na ślub dziennikarki. Myślę, że nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że kobieta prowadząc prywatne śledztwo odkrywa różne szczegóły mogące doprowadzić do rozwiązania sprawy odłożonej ad acta? A to rozwiązanie wcale nie jest tak oczywiste jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
Książki tego typu mają dostarczać czytelnikom rozrywki. Oczywiście ktoś może tutaj zakrzyknąć, że jemu rozrywki dostarcza Ulisses i nie mógł się doczekać polskiego tłumaczenia Finnegans Wake, bo nie miał co robić po ciężkim dniu w pracy. Ale generalnie większość ludzi odpręża się przy kryminałach (jak już pisałam w dygresji - można do tego wora wrzucić pochodne tego gatunku), książkach obyczajowych czy romansach (widać po polurności Greya i wyrobów greyopodobnych). Oczywiście ludzie odprężają się przy różnej literaturze, generalizuję w tej chwili. Hm, znowu wyszła dygresja.
Wracając do meritum, Ostatni ślad oczywiście dostarcza rozrywki na odpowiednim poziomie. Fabuła jest wciągająca, a klimat nie tak przytłaczający jak w przypadku poprzedniej książki Link, którą czytałam (chronologicznie też wcześniejszej). Wielu rzeczy można się domyślić wcześniej, ale to nie sprawia, że przyjemność z czytania jest mniejsza. W tym miejscu prawdopodobnie powinnam się zacząć rozwodzić nad jakimiś jeszcze rzeczami, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Bo cóż odkrywczego można jeszcze napisać o tego typu książkach jeśli nie są po prostu złe?
Mam natomiast zastrzeżenia do przygotowania ebooka: przede wszystkim literówki, ale też jakieś takie niechlujne sformatowanie tekstu. Czasem kolejne podrozdziały zaczynały się od nowej strony, a czasem nie. Biorąc jednak pod uwagę, że ebooki chyba wciąż są w awangardzie, bo czytniki drogie, a e-papier nie pachnie farbą drukarską, moje drobne narzekanie nie ma tutaj większego znaczenia. Chociaż ciekawa jestem czy w wersji papierowej też są literówki.
Rozpisałam się, wybaczcie. Podsumowując, nie żałuję wydanych na Ostatni ślad pieniędzy oraz poświęconego na czytanie czasu. Polecam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cenię autorkę za jej inne książki.Ta jest na mojej liście :-)
OdpowiedzUsuńJa mam na czytniku jeszcze jedną jej książkę, która czeka na swoją kolej ;)
UsuńKsiążkę mam już za sobą i pamiętam, że nie zrobiła ona na mnie dużego wrażenia. Oczywiście przeczytać przeczytałam, ale liczyłam na coś więcej.
OdpowiedzUsuńJa liczę na rozrywkę w przypadku tego typu książek i to właśnie dostałam. Jak napisałam - jeżeli książka nie jest po prostu zła to nie ma się nad czym rozwodzić. Może przeczytałam już zbyt wiele pozycji sensacyjnych, żeby mieć jeszcze jakieś oczekiwania (hm, a może właśnie teraz powinnam zacząć je mieć?)... ;)
UsuńOoo, masz kindla, tego nowego z podświetlanym ekranem, czy ten starszy model? Też bym bardzo chciał, ale to dosyć drogie urządzenia :(
OdpowiedzUsuńJakoś średnio przepadam za tego typu książkami, chociaż "Milczenie Owiec" jest jedną z moich ulubionych, ale to bardziej thriller, a nie kryminał.
Przy okazji przypomniała mi się pewna ksiązka:
"Gra Endera" - książka Sci-fiction Orsona Scotta - moja ulubiona. Polecam.
Podzielę się jeszcze ciekawym zjawiskiem. Spróbujcie sobie przeczytać jedną z ulubionych książek sprzed lat. U mnie padło na wiedźmina. Nie powiem co jest w tym takiego odkrywczego, ale ci co choć raz wrócili do takiej książki będą wiedzieć o co chodzi.
A twój blog schizmo trafia do zakładek. Będę wpadał.
Ah, bym zapomniał. Jako początkujący bloger muszę pamiętać o bezczelnej reklamie. Tak więc, reklamuję się:
www.rzemyk.blogspot.com
Recenzje, technologie, gry i filmy, książki i komiksy media, ludzie i inne.
Przepraszam :(
Mam Kindle'a klasycznego, ostatni wypuszczony model ("Classic" 5, nie Paperwhite ;) ). Dostałam na Gwiazdkę i jestem bardzo zadowolona :) Samo urządzenie takie bardzo drogie nie jest, ale podobno wszystkie opłaty celne itp. dosyć znacząco podnoszą cenę.
Usuń"Gra Endera" czeka od dawna na półce ;)
Do książek sprzed lat raczej nie wracam, chociaż czasem mam na to ochotę. Ale potem sobie myślę, że jest jeszcze tyle książek, których nie czytałam... Chyba w tym życiu nie zdążę wszystkiego przeczytać ;)
No i dziękuję bardzo za zaufanie :) A do Ciebie zajrzę później (tzn. jak ugotuję obiad ;) )