Będzie krótko.
Kupiłam Ulicę Tysiąca Kwiatów, bo w którejś księgarni internetowej (ebookowej) była akurat zniżka. Nie wiedziałam o tej książce kompletnie nic - przyciągnęło mnie egzotyczne nazwisko autorki. Pomyślałam sobie: "aha! pewnie o Japonii!". Przenikliwa ja.
Akcja powieści toczy się w latach 1939-66, głównie w Tokio. Razem z bohaterami, Hiroshim, Kenjim oraz jego dziadkami, a także z Aki, Haru i ich ojcem, kierownikiem (?) stajni sumo, śledzimy wydarzenia, które dotykały Kraju Kwitnącej Wiśni w tym czasie. Doświadczamy II wojny światowej i uczestniczymy w wielkim pożarze stolicy wywołanym nalotami dywanowymi, słyszymy o wybuchach bomb atomowych w Hiroshimie i Nagasaki, widzimy okupację wojsk amerykańskich, ale też powolny powrót do normalności po wojnie i rozwój kraju. Na tym tle bohaterowie dorastają i odnoszą sukcesy w życiu zawodowym, ale, jako że w przyrodzie musi istnieć równowaga, w życiu prywatnym nie zawsze idzie tak, jak by sobie tego życzyli. Spotykają ich mniejsze lub większe (czasem całkiem duże) przykrości, po których trzeba się jakoś podnieść i iść dalej. Pomaga im w tym ich japońska mentalność i umiejętność spojrzenia na pewne rzeczy z dystansu.
Ale to wszystko brzmi jak banał. Dlaczego więc ta książka jest wyjątkowa? Sama nie wiem. Może to ten spokój, który się z niej "unosił", może coś innego, czego nie potrafię nazwać. Bo w sumie trudno mówić o spokoju kiedy zrzucają ci na głowę bomby, a twój świat zaczyna płonąć. I to nie metaforycznie. A jednak naprawdę czułam spokój kiedy czytałam Ulicę Tysiąca Kwiatów. I mimo że nie jest to książka sensacyjna, to byłam ciekawa co wydarzy się dalej. Tzn. nie chodzi mi oczywiście o to, że jak czytam dobre książki obyczajowe, to nie interesuje mnie fabuła i dalsze losy bohaterów - po prostu tutaj były fragmenty, od których wręcz nie mogłam się oderwać. Co najmniej jakbym czekała na wyjaśnienie kto jest mordercą.
Ulica Tysiąca Kwiatów to przyjemna książka, która nie powinna sprawić problemów w upalne letnie dni ani w chłodne jesienne wieczory. Dobra do herbaty i do tramwaju. Chociaż na plażę chyba bym jej nie zabrała, bo to już by było dla niej zbyt wiele.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czasem taka lekka lektura jest bardzo przydatna, chociaż nie ukrywam, że niektóre tego rodzaju pozycje, zamiast odstresować, to irytują. Niemniej okładka mi się podoba, więc może po książkę kiedyś sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńChyba nie do końca udało mi się przekazać wszystko co chciałam o tej książce ;) Generalnie mnie bardzo często irytują lekkie obyczajowe książki, bo są banalne. Ta nie jest banalna :)
UsuńPowinnam wrócić do pisania opinii od razu po lekturze, bo teraz zbyt wiele rzeczy mi ucieka i ich nie zapisuję.
Może kiedyś i po nią sięgnę. Ale na dzień dzisiejszy mam co czytać :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Miłośniczka Książek
Jak my wszyscy ;)
UsuńKocham tę książkę, zgadzam się, że jest wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
:)
Usuń:) za długa jest moja lista książek do przeczytania, jejku ;p
OdpowiedzUsuńU mnie nawet nie lista już, tylko stos książek na szafce ;)
Usuń