To pierwszy zbiór opowiadań Stefana Grabińskiego, a właściwie pierwsze co w ogóle wydał (przynajmniej tak twierdzi Wikipedia). W tych krótkich tekstach czuć już w jakim kierunku pójdzie twórczość tego, wtedy, 22-latka, ale nie powiem, żeby ich lektura należała do najłatwiejszych.
W zbiorku jest 9 opowiadań (z czego 3 tworzą pewną całość), wszystkie utrzymane w klimacie raczej horrorowym. Jeśli chcielibyście dostać historie z pozytywnym zakończeniem, to tutaj nie macie czego szukać. Jak na horror przystało, teksty mają w sobie elementy fantastyki, czy też raczej magii, która towarzyszyła ludziom od zawsze i nie inaczej było na początku XX w. Podatność ludzi na klątwy była w owych czasach niesamowita - tak jak niesamowite były same klątwy (teraz co najwyżej możecie usłyszeć klątwę od jakiejś Cyganki, od której nie chcecie wróżby z ręki - z tego miejsca pragnę pozdrowić wróżbitki z Górniaka w Łodzi i Małpiego Gaju w Otwocku). A tutaj dodatkowo wszystko jest opisane językiem, który dzisiaj może być nieco trudny do zrozumienia, ale z pewnością jest świadectwem tego jak wyglądały konwersacje przed I wojną światową.
Nie powiem, żeby opowiadania Grabińskiego mnie jakoś mocno urzekły. Wydają mi się trochę za bardzo wydumane, a do tego wspomniany już język stanowi pewną barierę. Niby to wciąż polski, a jednak inny niż ten, którym posługujemy się na co dzień. Jasne, w wielu utworach nie mamy do czynienia z naszym codziennym (czy nawet współczesnym literackim) językiem, ale tutaj jest to właściwie wiejska gwara sprzed stu lat. Poza tym odniosłam wrażenie jakby autor bardzo chciał zasiać w czytelniku niepokój, ale we mnie na przykład zasiał trochę niesmaku - i nawet nie mam tutaj niczego konkretnego na myśli, może jedynie tyle, że generalnie brzydzę się ludźmi wrednymi dla samej wredoty, a Grabiński takie osoby czyni często bohaterami swoich utworów.
Czyta się szybko, bo zbiór jest króciutki, ale w tym czasie można przeczytać coś ciekawszego. Chyba że ktoś chciałby się zapoznać z horrorem w wydaniu młodopolskim.
Share /
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz