Hobbit, czyli tam i z powrotem - John Ronald Reuel Tolkien

czwartek, 11 grudnia 2014


To jedna z niewielu filmowych
okładek książek, które mi
się podobają

Hobbita… chyba nikomu nie trzeba przedstawiać (a przynajmniej taką mam nadzieję). Pierwszy raz czytałam tę książkę chyba 12 albo 13 lat temu, w gimnazjum - razem z koleżankami zaczytywałyśmy się w tym czasie przygodami Harry'ego Pottera (na rynku były dopiero dwa albo trzy tomy), ale wśród naszych kolegów znalazł się jeden, który do Pottera był nastawiony bardzo sceptycznie. Za to opowiadał o jakichś dziwnych stworzeniach zwanych hobbitami oraz o czarodziejach, krasnoludach (a nie o krasnoludkach…), elfach i smokach. Postanowiłam wejść z nim w układ - on przeczyta Harry'ego…, a ja stawię czoła Hobbitowi… Obydwoje wsiąknęliśmy w lektury zaproponowane przez drugą stronę...

W związku z tym, że za moment do kin wchodzi trzecia część filmowej adaptacji pierwszej książki J. R. R. Tolkiena postanowiłam odświeżyć sobie tę prozę, a przy okazji sprawdzić czym wizja Petera Jacksona różni się od oryginału - a różni się, oj, różni. Ale nie będę tutaj pisać o różnicach, bo z pewnością niejeden taki tekst już powstał, a poza tym jeśli chcecie, to przecież sami możecie sięgnąć po książkę i szukać nieścisłości.

Oto przed nami Bilbo Baggins z Bag Endu, spokojny hobbit, który ponad wszelkie przygody stawia obfity podwieczorek w swojej norce. No, chyba że do głosu dochodzi kropla krwi Tuków płynąca w jego żyłach, a jego chatkę odwiedza trzynastu krasnoludów i jeden czarodziej… Wtedy hobbit (ale tylko ten jeden, konkretny) zamienia się we włamywacza i wyrusza w podróż, której finałem ma być odzyskanie skarbu niegdyś należącego do krasnoludów z rodu Thorina Dębowej Tarczy, a teraz znajdującego się w posiadaniu niejakiego Smauga - smoka. Bilbo wraz ze swymi towarzyszami przeżył mnóstwo przygód i mnóstwo niewygód, ale jak mówi sam autor, po tym wszystkim zupełnie nie przypominał hobbita z początku podróży - tego, który wybiegł z domu bez chustki do nosa.

Tak, jest to książka dla dzieci, która powstała prawie 80 lat temu. Klimat opowieści jest zupełnie inny niż w późniejszym Władcy Pierścieni, nawet Gandalf jest jakiś taki mniej epicki, ale wciąż również dorosły czytelnik może się świetnie bawić przy tej historii. Oczywiście trzeba przymknąć oko na jakieś skróty czy nieścisłości, bo Hobbit… nie jest książką doskonałą, a już na pewno nie należy oczekiwać powtórki atmosfery z filmu (już nie mówiąc o niektórych wątkach dodanych przez Hollywood), ale moim zdaniem ten pierwszy Tolkien wciąż daje radę.

A może to tylko nostalgia przeze mnie przemawia?...
Share /

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo