Od ilu już lat słyszałam "przeczytaj Diunę", "przeczytałaś już Diunę?", "gdybyś przeczytała Diunę, to moglibyśmy obejrzeć film". No, to teraz możemy.
Diuna to inna nazwa planety Arrakis będącej jedną wielką pustynią, ale również źródłem drogocennej przyprawy - melanżu. Zamieszkuje ją tubylczy, koczowniczy lud, Fremeni, a do niedawna również ród Harkonnenów. Do niedawna, ponieważ na początku powieści dowiadujemy się, że teraz Diunę otrzymał w lenno od Imperatora Leto Atryda i tam właśnie przeprowadza się z rodziną i z całą książęcą świtą. A rodzinę ma nie byle jaką, bo jego konkubiną jest lady Jessika, członkini zakonu Bene Gesserit, a synem Paul Atryda, który może okazać się Kwisatz Haderach… Nie rozumiecie? Nie przejmujcie się, ja też nie rozumiałam, ale od tego jest słowniczek na końcu książki, który można potraktować jako mały przewodnik po świecie Diuny.
A oto i słownik |
A czy Diuna mi się podobała? No cóż… I tak, i nie. Może zacznę od tego dlaczego nie. Główni bohaterowie, lady Jessika i Paul Atryda, nie wzbudzali we mnie prawie żadnych pozytywnych uczuć, a ja jednak lubię lubić protagonistów. Poza tym akcja rozwija się dosyć powoli, a tak naprawdę główne wydarzenia są jakby gdzieś obok, przykryte kwiecistym językiem. No i przyznaję, że wstęp do każdego rozdziału, pewnego rodzaju złota myśl, myśl przewodnia - przeważnie z publikacji "pióra księżnej Irulany" - wydawał mi się pretensjonalny. Jeżeli czytaliście książkę, możecie się ze mną nie zgadzać. Może czegoś nie zrozumiałam.
"pióra księżnej Irulany" |
Cóż rzec… Przeczytałam tę klasyczną już pozycję z nurtu science fiction. Na ile to możliwe poznałam uniwersum i teraz nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do tego samego (chyba, że byłam ostatnią osobą na Ziemi, która nie czytała Diuny). Może Was nie będą raziły te rzeczy, które nie trafiły do mnie, a powieść z pewnością warto znać.
*co było wynikiem bogatej w melanż diety - oczy zachodziły błękitem tak, że nie było widać białek
Science fiction nie jest gatunkiem, który lubię, zatem "Diunę" zostawię fanom tego typu powieści.
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem fanką, ale czasem czytuję ;)
UsuńA mnie się bardzo podobała :) Może sobie przypomnę.
OdpowiedzUsuńKwestia gustu, nastawienia, może nastroju... ;)
UsuńW przyszłości z pewnością przeczytam, bo to już klasyk... to bez wątpienia nie jest mój gatunek, ale czasami trzeba się przemóc i ja właśnie to zamierzam zrobić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Ja też trochę z tego powodu czytam książki z różnych nurtów - a nuż okaże się, że zmienił mi się gust? ;)
UsuńPiękniutkie masz wydanie! Czytałam, oczywiście, sto lat temu, sporo już zapomniałam.
OdpowiedzUsuńMój Mąż zrobił sobie kiedyś prezent i kupił wydanie kolekcjonerskie (6 tomów) ;)
UsuńPrzeczytałem i po prostu uwielbiam. Swoją drogą, jakie to wydanie? Bo naprawdę jest mega. Ja nie mogę się doczekać premiery ekranizacji tej powieści - Diuna (2021)
OdpowiedzUsuńDiunie trzeba przyznać jedno, jest to jedna z najlepszych sag o niezwykle ciekawym rozbudowanym świecie. Tak samo dobra jak roboty Asimova choć zupełnie inna. Mało jest tak dobrej literatury jak właśnie te dwie różne sagi. Może jeszcze Czarne materie. Ale diuna to wielki świat i wielkie oraz bogate opisy historii.
OdpowiedzUsuń