Jest jakaś magia w polskiej wsi XIX i początku XX wieku. Zawsze zastanawia mnie skąd się to bierze - czy chodzi o pewną mitologię stworzoną przez pisarzy? W zasadzie już w okresie romantyzmu wieś była mistyczna - przypomnijcie sobie Dziady część II Mickiewicza i przedstawienie tytułowego pogańskiego obrzędu w katolickim, bądź co bądź, kraju (wtedy pod zaborami). Do tego rodzaju mistycyzmu sięgnęła też Elżbieta Cherezińska w Koronie śniegu i krwi - akcja książki toczyła się w średniowieczu, a chrześcijaństwo było w Polsce stosunkowo młode, więc obywatele z jednej strony czcili Jedynego Boga, ale po cichu składali ofiary starym bóstwom, żeby się nie obraziły.
Oberki do końca świata to nie książka o religii, ale jej akcja toczy się na polskiej wsi gdzieś w okolicach Radomia, gdzie Bóg jest bardzo ważny i stale obecny w życiu ludzi. Tak samo jak wiejscy muzykanci, bez których nie mogło się obejść żadne wesele. Głównym bohaterem Oberków… jest Józef Wicher, jeden z ostatnich wiejskich skrzypków, pamiętający czasy świetności swej profesji, ale jednocześnie świadek jej odchodzenia w zapomnienie. No bo na wieś też w końcu zawitały zespoły z większą ilością instrumentów niż tylko skrzypce, harmonia i bębenek - wieś zaczęła się modernizować. Towarzyszymy Józefowi od wczesnej młodości aż do samego końca i przez cały ten czas możemy obserwować jak jego życie było związane z muzyką, jak życie i muzyka się przenikały. Poznajemy historię jego rodziny od czasu osiedlenia się w Rokicinach, a w szerszym kontekście, gdzieś na uboczu, toczy się historia Polski - nie aż tak ważna jak ta lokalna.
Oberkowe rytmy prozy |
*metrum oberka
Chyba tym razem podziękuję.
OdpowiedzUsuńNic na siłę :)
Usuń