
To XIX-wieczna powieść historyczna, znana również jako "Dzwonnik z Notre-Dame", której akcja toczy się u schyłku wieku XV, w 1482 r., a więc jednocześnie u schyłku średniowiecza (jeśli przyjmiemy, że średniowiecze skończyło się wraz z odkryciem Ameryki). Wciąż jednak pokutuje w powieściowym średniowiecznym Paryżu przekonanie o istnieniu czarownic, które sprzymierzają się z diabłem.
Pewnie wszyscy słyszeli o nieszczęśliwym, garbatym, jednookim, głuchym dzwonniku imieniem Quasimodo. Ale prawdziwą bohaterką tej powieści jest Katedra Marii Panny, czy, mówiąc inaczej, Katedra Notre-Dame. W jej cieniu rozgrywają się wszystkie wydarzenia. W jej cieniu rozgrywa się tragedia.
Oto mamy Esmeraldę, 16-letnią cudną Cygankę, tancerkę występującą na rynku ze swoją kózką, Dżali. Dalej pojawia się archidiakon Klaudiusz Frollo. Dopóki nie zobaczył pięknej Esmeraldy jego jedyną miłością była nauka. Następnie kapitan Febus de Chateaupers, przystojny młodzieniec, któremu nie przeszkadzało w niczym narzeczeństwo z panną z dobrego domu. No i w końcu, wspomniany wcześniej, Quasimodo. Miłość (lub namiętność) trzech mężczyzn do jednej kobiety niezawodnie prowadzić musi do tragedii. Opowieść o tym jak namiętność prowadzi do upadku.
"XIX-wieczna powieść historyczna" - to brzmi strasznie. Ale jest to straszne jedynie na pozór. Oczywiście, jest kilka nużących opisów - nie przyrody, a architektury. Jest też kilka przydługich i zbyt filozofujących rozmów czy monologów. Ale całość prezentuje się naprawdę dobrze. Hugo skonstruował ciekawą, wciągającą fabułę ukazującą, poza głównym wątkiem, średniowieczny lud Paryża i jego zwyczaje, co stanowi dodatkową ciekawostkę. Polecam.
P.S. Pamiętacie gadające gargulce z "Dzwonnika z Notre-Dame" Disneya? U Hugo ich nie ma...