Wbrew pozorom to nie jest opowieść o mieście, to opowieść o ludziach. O tych, których los pokierował do życia w Chicago.
Szajma i Tarik - doktoranci w Katedrze Histologii Uniwersytetu Illinois. Spotkali się w Chicago, w akademiku, przy okazji małego pożaru wywołanego przez kobietę. Obydwoje bardzo zdolni (w innym przypadku nie mieliby szans na zagraniczne stypendium), ale samotni i zagubieni w obcym mieście. Profesor Rafat Sabit - wiele lat temu wyemigrował do Stanów i od tamtego czasu uważa się za Amerykanina. Zrzekł się nawet swego pierwotnego obywatelstwa. Profesor Muhammad Salah - kolega prof. Sabita, również wykładowca. Oszukuje się, że jest szczęśliwy, a tak naprawdę wciąż tęskni za pozostawioną w kraju, 30 lat temu, kobietą. Nadżi - przyjeżdża do Chicago, aby napisać i obronić pracę magisterską, ponieważ w jego kraju władze mu to uniemożliwiają ze względu na poglądy polityczne. Chłopak studiuje na uczelni medycznej, ale w głębi duszy jest poetą. Został jeszcze Ahmad Danana - bardziej niż robieniem doktoratu zajęty wysługiwaniem się władzy swej ojczyzny - oraz jego żona, Marwa - kiedyś wierząca w to, że spotka prawdziwego księcia, dziś rozczarowana życiem w małżeństwie. Co łączy te wszystkie osoby? Mieszkają, studiują i pracują w Chicago, ale pochodzą z Egiptu. Wyjechali, bo dostali szansę lub musieli to zrobić, aby nie stać się ofiarami reżimu politycznego. Jest jeszcze Carol - czarna dziewczyna, która traci pracę przez kolor skóry. Rasizm w czystej postaci.
To smutna książka, w której miasto jest niemym świadkiem wszystkich wydarzeń - tych całkiem prywatnych, jak romans Tarika i Szajmy, i tych publicznych, jak wizyta prezydenta Egiptu w ambasadzie. Wszyscy bohaterowie są samotni i starają się radzić sobie z tym uczuciem na różne sposoby, mniej lub bardziej skuteczne.
Rację ma prof. Marek Dziekan pisząc w przedmowie, że autor książki fantastycznie snuje opowieść. Opisy wcale się nie dłużą, a wręcz chciałoby się je czytać jeszcze i jeszcze. Są żywe, fikcja miesza się tutaj z realnością. Nie zgadzam się natomiast z twórcą opisu książki na okładce, który sugeruje, iż Rafat wścieka się na córkę, gdy ta przeprowadza się do chłopaka, bo w głębi duszy wciąż jest Arabem - mimo że uważa się za Amerykanina. Każdy, bez względu na wyznanie czy narodowość, by się wściekł gdyby jego córka wyniosła się do najgorszej dzielnicy w mieście, aby zamieszkać tam z nierobem i narkomanem.
Trochę mi się nie podobało mocne podkreślenie rasizmu przez autora. Nie byłam w Chicago, więc nie wiem czy pisarz trochę przesadził, ale myślę, że jednak jest to zjawisko bardziej wielowarstwowe niż zostało przedstawione. Mogę się mylić. Ale książkę, mimo wszystko, polecam.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz