Wszystko zaczyna się w godzinie śmierci Michaela Josepha, księdza z San Francisco.
Ksiądz zostaje zamordowany w konfesjonale w środku nocy. To trochę dziwna pora na spowiedź, nie sądzicie? Ciekawe, że jest też świadek zdarzenia - bezdomna kobieta, która miała się spotkać z księdzem, bo ten chciał jej pomóc. Tylko ona może zidentyfikować zabójcę.
Śledztwo w sprawie morderstwa prowadzone jest przez miejscową policję, ale brat bliźniak księdza, Dane Carver, jest agentem FBI i przyjeżdżając z Waszyngtonu włącza się w sprawę, a wraz z nim Dillon i Sherlock Savich, również agenci, jego przyjaciele z waszyngtońskiego biura. Trop wiedzie do studia telewizyjnego w Hollywood i powstałego tam programu, który najwyraźniej ma związek z morderstwem.
Równolegle toczy się druga niewyjaśniona sprawa związana ze wspomnianą bezdomną przedstawiającą się jako Nick Jones. Chce pomóc w ujęciu mordercy księdza, a jednocześnie przed czymś (kimś?) ucieka. Dane cały czas próbuje dowiedzieć się przed czym, ale dziewczyna konsekwentnie milczy.
No tak. jest morderstwo (nawet więcej niż jedno), jest śledztwo i jest... seks. Zupełnie bez sensu pojawiają się pod koniec książki opisy tego, do czego dochodzi pomiędzy bohaterami. I są to sceny łóżkowe. Naprawdę wystarczyłoby jedno zdanie sugerujące co się działo kiedy zgasło światło (lub nie - jak kto lubi), niepotrzebne są narracje rodem z harlequinów. Poza tym "Godzina śmierci" jest całkiem dobrą opowieścią o zbrodniach.
Ten gatunek nie potrzebuje erotycznych opisów.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz