I znowu jesteśmy we Francji, zupełnie współcześnie próbujemy rozwiązać zagadkę krwawiących menhirów.
Oczywiście nie tylko, ale powyższe hasełko brzmi niezwykle chwytliwie, nie sądzicie? A tak naprawdę, jak to zwykle bywa, chodzi o popełniane na wyspie Lands'en morderstwa. Seria rozpoczyna się od przyjazdu policjantki z Brestu, Marie, która w rodzinnych stronach zamierza wziąć ślub z przyjacielem z dzieciństwa, żeglarzem Christianem. Do ceremonii jednak nie dochodzi, trzeba bowiem rozpocząć śledztwo w sprawie morderstwa brata Marie. Im dłużej trwa dochodzenie, tym więcej jest ofiar i tym dziwniejsze znaki pozostawia morderca. Krwawiące menhiry są jednymi z nich. W wyjaśnienie zagadki zaangażowany zostaje specjalista do spraw zbrodni rytualnych, który może namieszać również w życiu osobistym Marie.
Zgrabnie skonstruowana fabuła - podobno oparta na scenariuszu serialu. Nie oglądałam, więc nie wiem na ile wiernie oparta. Książka jest interesująca, ale nie na tyle, żeby pochłonąć mnie bez reszty - jak np. "Echo winy". Oczywiście zastanawiałam się kto jest za wszystko odpowiedzialny, ale kiedy dotarłam do miejsca, w którym wszystko (lub wiele) się wyjaśnia okazało się, że zaproponowane przez autorki rozwiązania nie w pełni mnie satysfakcjonują. A może byłam za mało skupiona, żeby pojąć ich głębię.
Niemniej książka jest w porządku. Sam pomysł zbrodni rytualnych mnie porwał. Ciekawe, czy porwie też kogoś z Was.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz