Jakoś tak… Spodziewałam się czegoś innego. Lepszego chyba. Nie chodzi o to, że było źle – to moje oczekiwania były zawyżone. I takie nie do końca sprecyzowane.
„Czytadła. Gawędy o lekturach” to zbiór recenzji-felietonów-esejów pisanych przez Agnieszkę Osiecką. Wiemy, że autorka znakomita poetką była, więc już na dzień dobry mamy jakieś oczekiwania do jakości tekstów. I te teksty rzeczywiście są dobre. Bardzo mi się podobało kiedy Osiecka oddryfowywała w kierunku eseju i pisała o czymś na pozór z książką niezwiązanym, a potem zręcznie wracała do tematu. Do języka też nie można mieć zastrzeżeń, bo jest na wysokim poziomie.
Ale jednak coś nie zagrało. Chyba chodzi o lektury, które zostały wybrane do zrecenzowania. Co prawda były opisane ciekawie, ale żadnej nie znałam (słyszałam o kilku autorach) i momentami po prostu się nudziłam. Tutaj się do czegoś przyznam: otóż rzadko czytam recenzje książek, których nie czytałam. Zdecydowanie wolę porównywać wrażenia z lektury.
No dobrze, to są odczucia subiektywne. Obiektywnie natomiast – ciekawy był pomysł, żeby dołączyć skany (zdjęcia?) rękopisów niektórych recenzji. To był początek (lub połowa) lat 90. XX w., można było pisać na maszynie, a może nawet na komputerze, a jednak Osiecka pisała na kartce. Moja nauczycielka francuskiego mówiła, że wiedza wchodzi przez długopis – może tutaj też coś takiego się działo i słowa łatwiej znajdowały ujście.
Mogłabym się przyczepić do literówek. Myślałam, że to domena książek Pratchetta, ale najwyraźniej korekta w Prószyńskim robi sobie wolne częściej niż myślałam. A jeśli jest to wina kogoś kto te książki składa, to może należałoby ten proces częściej kontrolować. Ale to takie uwagi na marginesie.
Książka nie jest zła, szczególnie jeśli chce się podpatrzeć warsztat pisarski. A że ja się spodziewałam nie wiadomo czego – to tylko mój mały zawód.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szczerze mówiąc ja także wolę czytać o książkach, które są mi znane, a przynajmniej, kiedy większość jest mi dobrze znana, wówczas jeśli nasze (moje i autora) odczucia są zbieżne tym chętniej sięgnę po książkę, o której pisze, a której jeszcze nie czytałam. A mogłabyś rzucić kilka tytułów, ciekawa jestem, czy ja je znam.
OdpowiedzUsuńJest trochę tomów wierszy (np. Hillar, Jasnorzewska-Pawlikowska), są książki Pawła Huellego (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam nazwisko) - np. "Opowiadania na czas przeprowadzki", dalej np. Edgar Lee Masters "Spoon River", Aleksander Jurewicz "Pan Bóg nie słyszy głuchych", Glenn Savan "Biały pałac", Antoni Kępiński "Rytm życia", Virginia Wolf "Do latarni morskiej", Axel Madsen "Coco Chanel - kobieta niezwykła", Andrzej Żuławski "Lity bór" i wiele innych :)
OdpowiedzUsuńHmm, sama chciałam. Też nie znam w większości. Ilekroć czytam o książkach, o których nawet nie słyszałam wydaje mi się, że jestem literackim analfabetką, ale pocieszam się, że nie mogę znać wszystkich książek, a poza tym wciąż się nie poddaję i ciągle czytam, więc jest szansa, że trochę ich poznam. Ale tę książkę na razie sobie odpuszczę, bo nie chcę czytać o czymś, o czym mam nikłe pojęcie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też się często tak czuję - ale nie tym razem. Kupiłam tę książkę przede wszystkim z myślą, żeby podpatrzeć warsztat Osieckiej ;)
OdpowiedzUsuńO, właśnie. Książkę miałam w rękach, ale nie doczytałam w całości, powybierałam sobie ze spisu treści te eseje, co do których byłabym w stanie porównać wrażenia o danej książce z wrażeniami Osieckiej. Po czym okazało się, że często to nie są wrażenia, tylko impresje.
OdpowiedzUsuńA gdy czytałam o pozycji kompletnie mi nie znanej, czułam się jakbym była ślepa i próbowała czytać o kolorach.
Bardzo podoba mi się to porównanie - jest trafne ;)
Usuń