Już chyba wspominałam (i to pewnie nie raz), że jestem fanką Umberto Eco. Lubię jego styl, podoba mi się jego umiejętność wykorzystania słów do budowania świetnych felietonów i powieści. Swoją drogą, zastanawia mnie jak to się dzieje, że wykorzystując te same słowa jedni potrafią stworzyć naprawdę dobre teksty, a innym wychodzą gnioty. No ok, chodzi o pomysł na fabułę, ale zakładając, że zarys historii będzie taki sam - i tak jednym wyjdzie to lepiej, innym gorzej.
Książka, którą dzisiaj przedstawiam, jest kolejną poleconą przez dr. R., z którym miałam na studiach przedmiot o wdzięcznej nazwie “Socjologiczna analiza teorii spiskowych”. “Wymyślanie wrogów...” to zbiór esejów i odczytów Eco z różnych konferencji, a pierwszy z nich (i zarazem tytułowy) w pewien sposób dotyka tematu stereotypów i teorii spiskowych właśnie. Bo, jak się okazuje, każdy musi mieć jakiegoś wroga - prawdziwego lub wymyślonego. Musi być ktoś lub coś przeciwko czemu naród może się jednoczyć, a nawet wyjść na ulice. Gdzie tu sens i logika? Myślę, że długo można byłoby to analizować.
Ale, oczywiście, są też inne eseje: o Grupie 63, o Wiktorze Hugo, o odnalezionych i zagubionych wyspach (intrygujące, nieprawdaż?), a nawet o WikiLeaks. I kilka takich, których nie zapamiętałam zbyt dobrze. Bo jednak nie wszystkie są ciekawe tudzież wciągające. Niestety. Być może przyczyna tkwi w celu w jakim powstały - konferencje naukowe nie są czymś co z założenia wzbudza mój entuzjazm (z góry proszę o wybaczenie pracowników naukowych). Zdarzyło mi się być na jednej w czasie studiów i, cóż, nie porwała mnie (oczywiście ważna jest też kwestia tematyki, to jasne). Jeśli zatem rozpatrywać teksty Eco w kategoriach naukowych - to są one super ciekawe, ale w kategoriach zwykłego szarego czytelnika - niektóre mogą znużyć.
Myślę, że każdy (prawie każdy?) mógłby w książce “Wymyślanie wrogów...” znaleźć coś dla siebie. Życzyłabym sobie też, żeby wszyscy piszący książki wykładowcy robili to w taki sposób jak Umberto Eco (albo amerykańscy socjologowie i psychologowie).
Przyjemnej lektury, jeśli zdecydujecie się zapoznać z tą książką autora (nie tylko) “Imienia Róży”.
eseje
felietony
literatura włoska
literatura współczesna
Share /
Wymyślanie wrogów i inne teksty okolicznościowe - Umberto Eco
by Dorota Drabikniedziela, 9 września 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A znasz "Cmentarz w Pradze"?
OdpowiedzUsuńEco wrzucił do tej powieści chyba większość najpopularniejszych teorii spiskowych na świecie... ;-)
Swoją drogą, mogę zapytać, jakie to studia, że w trakcie ich trwania tylko jedna konferencja naukowa? (to nie złośliwość, bo ja bardzo lubię na konferencje chodzić, słuchać, dyskutować...)
pozdrawiam
Znam "Cmentarz...", pisałam o nim jakoś na początku roku kalendarzowego. A studia - te, na których miałam konferencję to była administracja na PW (te drugie, z których znam książki to socjologia). Konferencja, dla mnie, była nudna i właściwie była chyba jedynie okazją dla wykładowców do pogadania sobie i wypicia kawy.
UsuńDołączam się do fanklubu pana Eco. Moją ukochaną ksiązką jest "Wahadło Foucaulta"
OdpowiedzUsuńO tej książce też słyszałam na zajęciach ;)
UsuńTeż bym chciała mieć taki przedmiot. Ale niestety socjologicznych teorii różnych zdarzeń i rzeczy miałam pełno, ale akurat nie teorii spiskowych...
OdpowiedzUsuńZawsze miałam ambicje, żeby czytać Umberto Eco. W domu miałam sporo jego książek. I chyba za wcześnie zaczęłam. O ile przez "Imię róży" przeszłam bez większych problemów (i książka bardzo mi się podobała), o tyle po kilkudziesięciu stronach "Wahadła..." wymiękłam. Nie mogłam zrozumieć jak ono działa (pomógł mi w tym dopiero super wykład w krakowskim kościele św. Piotra Pawła - tam dwa razy w tygodniu przychodzi taki miły pan i rewelacyjnie tłumaczy działanie wahadła, więc zrozumiałam od razu, mimo że naukę fizyki zakończyłam kilkanaście lat temu - gorąco polecam wszystkim kto by miał okazję tam być i posłuchać, naprawdę warto).
Po nieudanym spotkaniu z "Wahadłem..." sięgnęłam po "Wyspę dnia poprzedniego" i też jakoś zrezygnowałam. i potem już jakoś mnie nie korciło, żeby sięgac po kolejne jego książki. Choć ostatnio na "Cmentarz w Pradze" nabrałam ochoty, tylko jakoś od nikogo na razie nie udało mi się pożyczyć.
Mnie się "Cmentarz w Pradze" podobał, ale to też jest dosyć specyficzna książka - sporo w niej historii przeplatającej się z fikcją. "Zapiski na pudełku od zapałek" są całkiem przyjemną i lekką lekturą - to zbiór esejów, ale nie takiego kalibru jak "Wymyślanie wrogów..." ;)
UsuńZa "Zapiski..." nigdy się nie zabrałam, choć też u mamy stały na półce. Może teraz już dojrzałam do lektury Eco :-)
Usuń