Metro 2033 – Dmitry Glukhovsky

poniedziałek, 25 marca 2013


Wyobraźcie sobie taką sytuację: wybuch bomby atomowej, który na całej planecie niszczy życie w takiej formie jaką znamy. Akurat byliście w Warszawie, w okolicach metra, mieliście czas, żeby instynktownie się w nim schować. Odwrotu nie ma, bo promieniowanie na zewnątrz jest zbyt wysokie. Po kilku latach na stacjach metra tworzą się frakcje: od Młocin do Słodowca – komuniści, od Marymontu do Ratusza – Związek Hipsterów, Świętokrzyska i Centrum – Stowarzyszenie Kupców Warszawskich (ktoś musi karmić i odziewać mieszkańców), Politechnika i Pole Mokotowskie – AA (Autochtoni Anemiczni - rzecz jasna), od Racławickiej do Wilanowskiej – faszyści, od Służewa do Kabatów – Wyznawcy Apple’a. Wyobraziliście sobie to?

To teraz przenieśmy się do znacznie większego metra moskiewskiego. Akcja tocząca się w tytułowym 2033 r. jest konsekwencją wybuchu z 2007 r., a to co napisałam o braku życia w znanej nam postaci... No cóż, to nie jest tak, że życie całkowicie zniknęło z powierzchni ziemi. Raczej dostosowało się do warunków. I nie są to tylko odrodzone na wolności konie Przewalskiego (jak w Czarnobylu). Problem stanowią mutanty (mutanci?), które zaczynają się przedostawać do wnętrza metra i zagrażają jego mieszkańcom. Podobno jest jakiś ratunek, na jego poszukiwania wybiera się Artem, młody chłopak mieszkający na najbardziej wysuniętej na północ stacji, która jest pierwsza na drodze Czarnych (tak nazywają wspomnianych mutantów). W swojej podróży z WOGNu nasz bohater (zżyłam się z nim, więc chyba mogę tak powiedzieć, że nasz) wędruje przez prawie całe metro, a to nie jest synonim przyjemnej wędrówki. Szczególnie w ciemnych tunelach, w których czeka na człowieka różnego rodzaju niebezpieczeństwo (i wcale nie są to zmutowane formy życia). Ale też nie wszystkie stacje chętnie witają podróżnych.

Bo owe stacje łączą się ze sobą w różne frakcje, konfederacje i inne związki, są od siebie współzależne, ale bywają też w stanie wojny. Po tylu latach w zamknięciu wytworzyła się miniatura społeczeństwa, która w rzeczywistości chyba nie miałaby racji bytu. Ale nie należy się nad tym nadmiernie zastanawiać, w końcu to fikcja literacka, a pomysł zacny.

Nie zaliczyłabym Metra 2033 do science fiction, dla mnie to raczej przygodowe fantasy osadzone w specyficznych jak na gatunek realiach. Czyli: fantastyka - tak, naukowa - niekoniecznie. Bardzo dobra, wciągająca fantastyka, która oferuje liczne zwroty akcji i ciekawe rozwiązania problemów. A, co bardzo ważne, zakończenie jest najwłaściwsze z właściwych.

Moje dotychczasowe doświadczenia z literaturą rosyjską ograniczają się do Dostojewskiego i Bułhakowa, Metro 2033 to pierwsze zetknięcie ze współczesnym pisarstwem naszych wschodnich sąsiadów (jeżeli Obwód Kaliningradzki uznamy za przedstawicielstwo całej Rosji, a chyba tak jest). I mam wrażenie, że ta książka jest taka... rosyjska. Nie wiem czy wiecie co mam na myśli - to trochę jak z tą rosyjską duszą, o której wszyscy wiedzą, że jest, ale nikt jej jednoznacznie nie definiuje. Książki amerykańskie czyta się zupełnie inaczej, tak samo jak zupełnie inne od amerykańskiego jest kino europejskie. Ale to chyba trzeba przeczytać, żeby się przekonać, bo ja nie potrafię tego ubrać w słowa.

W każdym razie - polecam Metro 2033 jako dobrą literaturę przygodową.
Share /

16 komentarzy

  1. Książka podobno całkiem niezła (przecież ty też ją polecasz:)), ale słyszałem, że za to gra bardzo kiepska, ale nie mam potwierdzenia bo quaz videorecki nie zrobił:) Jeszcze nie czytałem ale prędzej czy później się za nią wezmę. Czekam na "Grę Endera"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Quaz chyba w ogóle nie grał w tę grę, ale właśnie pamiętam, że OsaX grał i chyba nawet możesz przeczytać jego recenzję na Gaminatorze :)

      "Gra Endera" będzie. W późniejszym terminie ;)

      Usuń
  2. Szkoda, że nie napisałaś za wiele o powierzchni - jakby nie patrzeć, w książce świat na powierzchni jest przedstawiony całkiem realistycznie. Przynajmniej w zakresie wrogości dla człowieka, który całe niemal życie spędził pod ziemią. Zapoznaj się od razu z następcą, czyli Metro 2034 - bardziej filozoficzne, mniej akcji, a i Artyoma spotkamy ;)

    Co do gry - zacna to produkcja, dwa razy ukończyłem i pomimo, że dość powierzchnowie trąca książkę, to i tak miło zobaczyć niektóre postaci i lokacje znane z pierwowzoru. Do tego to po prostu dobra gra akcji, że świetną grafiką i technikaliami, do tego obecnie do wziecia niemal za darmo. Wstyd nie zagrać ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powierzchnia pojawia się w książce dosyć daleko, więc nie chciałam tego za bardzo opisywać. Po drugie koncepcja tekstu nie zakładała przecież pisania kompleksowo o wszystkim ;) Po trzecie, pisałam to w pracy :P

      "Metro 2034" przeczytam jak skądś je wytrzasnę ;)

      Usuń
  3. Ja pamiętam, że książka bardzo mi się podobała. Zwłaszcza fragmenty dotyczące poszukiwania książki w Bibliotece oraz opisy "bibliotekarzy". Takie "zboczenie" zawodowe.

    Ogólnie książka to porządny i ciekawy kawał rozrywki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie opisy bibliotekarzy były trochę straszne. Nigdy nie miałam do czynienia z takimi krwiożerczymi bestiami w bibliotekach ;)

      Usuń
    2. Widocznie bibliotekarze mają ukryty potencjał, by w wyniku mutacji przekształcić się w straszliwe bestie:)

      Usuń
  4. Ehh, wypadałoby tę książkę w końcu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie miałam jej specjalnie w planach. Przede wszystkim miałam jakieś takie wrażenie, że to sf, które mi się nie spodoba. No ale skoro już się znalazła w domu, to trzeba było skorzystać ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam właśnie tę rosyjskość Metra 2033, cudowna lektura <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Schizmo, skoro uwiodła Cię "rosyjskośc" z elementami fantastyki z całego serca polecam Ci "Nocnego Obserwatora" Olega Diwowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie, ale mam tyle książek "w kolejce", że ta może się wpisać gdzieś na jej koniec ;) Czekają na mnie m.in. Strugaccy.

      Usuń
    2. Cóż, w takim razie wydłużyłem tę listę lektur :). Diwow jest dobry w oddawaniu ruskiego ducha. Generalnie jest to powieśc o wampirach ALE nieskażona typowym ostatnio spedaleniem oraz posypana obficie klimatem rosyjskiego zadupia. Zacna mieszanka.

      Usuń
  7. Do "Metra 2033" bardzo mnie ciągnie i pewnie w końcu tę książkę przeczytam. Chociaż ostatnio dyskutowałam na ten temat za znajomym i stwierdził, że książka średnio przypadła mu do gustu. Uważa, że autor raz pisze jak zawodowy pisarz a raz jak zupełny amator i to strasznie denerwuje. Sama na razie nie ocenię, ale jeśli będę pisała własną recenzję to z pewnością się do tego odniosę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ciągnęło, ale wydawało mi się, że to nie dla mnie. Potem przeczytałam i okazało się, że książka jest spoko. Szczerze mówiąc ja nie odniosłam takiego wrażenia jak Twój znajomy, ale ile ludzi, tyle odczuć i gustów :)

      Usuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo