A miało być tak spokojnie - Anna Makos (audiobook)

wtorek, 25 czerwca 2013

Czyta: Olga Bończyk
Długość: 10 h 28 min

Wysłuchałam tej cukierkowej opowieści, która na początku niemal zdołała mnie oszukać, ale ostatecznie mnie nie kupiła.

Majka, główna bohaterka, jest dziennikarką, nauczycielką i debiutującą pisarką. Wyprowadza się z miasta na wieś, gdzie remontuje jakąś starą chatę, która pozwala jej zbliżyć się do natury (nie od dzisiaj wiadomo, że drewniane domy sprawiają, że jesteśmy blisko ze środowiskiem naturalnym). Jakiś czas później namawia swoją przyjaciółkę, Jolę, żeby razem ze swoją 20-letnią córką również przeprowadziły się na wieś. Znajdują kolejny dom do remontu, w którym przy okazji chcą zrobić restaurację (tzn. tak zrozumiałam - choć może chodziło o dwa domy?), a w dalszej perspektywie gospodarstwo agroturystyczne. Cudownym zbiegiem przypadków Jola wjeżdża swoim samochodem w tył samochodu przystojnego Tomasza, a niedługo później Maja wskazuje drogę zabłąkanemu w jej wsi, boskiemu Sebastianowi. Oczywiście sielanka nie może trwać długo, więc Sebastian musi wyjechać do Paryża, gdzie będzie realizować swój projekt urbanistyczny (czy coś w tym stylu, wiecie, jest architektem). A główna bohaterka? Główna bohaterka ciągle potrzebuje urlopu, bo taka zmęczona jest gotowaniem wymyślnych potraw, piciem wina i odgadywaniem szczepów, z którego powstało, pieleniem ogródka, pilnowaniem remontu domu przyjaciółki, pisaniem artykułów i wymyślaniem fabuły swojej drugiej książki. Czyli życiem, które sama wybrała. Zatem wyjeżdża do Kazimierza szukać natchnienia (do Paryża też wyjeżdża). I tam się dopiero dzieje...

Swoją drogą, Majce zaskakująco dobrze się wiedzie jak na osobę, która żyje głównie z pisania felietonów do gazety.

Jeżeli A miało być tak spokojnie w swym założeniu miało być bajką, to autorce udało się owo założenie spełnić. I z takim założeniem należy do tej książki podchodzić. To taka bajka dla dużych dziewczynek, trochę naiwna, obiecująca, że każdą z nas może spotkać taki przypadek - wyprowadzimy się na wieś, a pod lasem poznamy kasiastego przystojniaka. To już nawet nie jest banalne.

Dodatkowo chyba zły wpływ miała na mnie lektorka. Niby na początku zanotowałam sobie, że Bończyk dobrze czyta, ale potem doszłam do wniosku, że robi się irytująca - przez co prawdopodobnie główna bohaterka denerwowała mnie jeszcze bardziej niż powinna. A poza tym, przez to, że nie widziałam przerw w tekście, nie od razu byłam w stanie wyłapać koniec poszczególnych fragmentów. Zlewały mi się w jedno kolejne dni, tygodnie lub miesiące.

Zatem książka zdecydowanie nie dla mnie. Może komuś się spodoba ten słodki klimat, ale ja nie polecam.

PS. Słowo daję, jeżeli kiedyś napiszę książkę, to jej bohaterka będzie się stołowała w barach mlecznych, a w restauracji najpierw będzie pytała o cenę. Swojemu ukochanemu natomiast będzie smażyła kotlety. Aha, i będzie piła wódkę.
Share /

4 komentarze

  1. Czyli książka w sumie o pupie Maryni? Nawet jeśli nie to z całą stanowczością mogę stwierdzić, że prędzej bym ją podarł niż przeczytał, czy wysłuchał (nie wspominając już o tym, że nie potrafię się skupić słuchając jak ktoś czyta za mnie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest typowy przykład tzw. literatury kobiecej. Wygrałam ją w konkursie, więc moje finanse nie zostały nadszarpnięte ;) I też mi się wydawało, że nie będę się mogła skupić na słuchaniu, ale okazało się, że to jest świetna rozrywka dla mózgu podczas robienia obiadu.

      Usuń
  2. Heheh taki banał, że aż trochę boli ;) taka typowa komedia romantyczna, jak to w kinach ;) ja z kolei szukam teraz fajnych książek o rdzennych ludach na świecie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabularnych, czy popularno-naukowych? Bo wiesz, z tego co pamiętam, to Bronisław Malinowski popełnił kilka takich książek ;)

      Usuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo