Nie mogę pisać czyje przygody śledzimy i co się wydarzyło. Nie wszyscy przecież oglądali serial, a już na pewno nie wszyscy czytali książki. Grunt, że dzieje się dużo – szczególnie w drugim tomie. Jak tak dalej pójdzie to na końcu zostaną chyba sami Inni, zaorzą Siedem Królestw, posypią ziemię solą, a na koniec zgaszą światło. A to przecież dopiero trzecia część (z bodaj siedmiu)! Swoją drogą – ta część jest wyraźnie lepsza od Starcia królów, które, stwierdzam po czasie, trochę mi się dłużyło.
Teraz postanowiłam trochę odpocząć od Pieśni Lodu i Ognia, ale jak tylko skończę czytać Hugo-Badera, to pewnie zabiorę się za Ucztę dla wron, żeby nie zapomnieć wszystkich wątków (a jest ich sporo). Tymczasem niezmiennie polecam sagę Martina. Tylko nie przywiązujcie się zanadto do bohaterów, bo nigdy nie wiadomo kiedy zginą.