Strasznie dużo czasu minęło od przeczytania przeze mnie tej książki, czy coś jeszcze z niej pamiętam?...
Co sobie wyobrażacie kiedy słyszycie tytuł Demon ruchu? Cóż, wiem, że okładka jest spoilerem, ale może wyobraziliście sobie na przykład jakieś sportowe auto? Chociaż określenie jest dosyć staroświeckie... Więc może przedwojenny automobil? Otóż Grabiński miał na myśli pociągi. Wyobraźcie sobie, że napisał co najmniej 14 opowiadań, w których kolej odgrywa jedną z głównych ról. W dobie szybkich pociągów o opływowych kształtach taka tematyka może się wydawać nieco dziwna, ale jak się pomyśli o kolei żelaznej z przełomu wieków (mówimy tutaj o przełomie wieku XIX i XX), to być może zaczynamy dostrzegać tam pewną nutę tajemniczości, a na pewno zupełnie innego klimatu podróży. I tę tajemniczość autor wykorzystał do stworzenia dosyć unikatowych historii, które czyta się z zainteresowaniem, ale nie bez pewnego zaskoczenia kolejowymi nawiązaniami.
Dużo jest o katastrofach kolejowych, zresztą bohaterowie opowiadań nie dość, że uczestniczą w takich zdarzeniach, to wręcz wykazują pewną fascynację nimi i sami próbują do nich doprowadzać. Dostajemy też trochę fantastyki w klimacie steampunku, ale mnie najbardziej podobało się pierwsze opowiadanie ze zbioru - Głucha przestrzeń - w którym pewien kolejarz starał się przywrócić dawną świetność stacji kolejowej wyłączonej z użytkowania.
Nie chodzi o to, że powinniście teraz zacząć szukać Demona ruchu (jest dostępny w domenie publicznej), ale warto wiedzieć, że coś takiego istnieje. Czasem człowiek sobie myśli, że chętnie przeczytałby o czymś konkretnym, więc jeśli naszłoby Was na utwory o kolei - Grabiński będzie jak znalazł. Dla mnie niektóre z opowiadań były za bardzo odjechane, ale trzeba wziąć poprawkę na czas ich powstania, a tematyka też jest dosyć niecodzienna. No ale co kto lubi - w każdym razie ja może nie jestem zachwycona, ale czasu nie straciłam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz