
Bardzo dobra opowieść o chilijskim reżyserze, który po dwunastu latach na emigracji wraca do kraju. Mimo że nie ma do tego prawa, bo emigracja była przymusowa - z powodów politycznych. Wszystko w formie reportażu.
Márquez pierwszoosobowo, jakby sam był Miguelem Littín, opowiada o całej mistyfikacji jaka potrzebna była, żeby nakręcić film o sytuacji Chile i jego mieszkańców pod rządami Augusto Pinocheta. Nieprawdopodobne są środki bezpieczeństwa jakie trzeba było przedsięwziąć dla powodzenia misji. Akcja przypomina fabułę filmu i trudno uwierzyć, że wszystko wydarzyło się naprawdę, w połowie lat 80. XX w.
W reportażu niewiele jest odniesień historyczno-politycznych, dlatego dobrym pomysłem było umieszczenie posłowia (wyd. Muza) autorstwa Roberta Mroziewicza. Przybliża ono całą sytuację, z którą przyszło zmierzyć się Chilijczykom, ale nie ocenia, czy zamach stanu dokonany na lewicowego prezydenta Salvadora Allende i przejęcie władzy przez juntę wojskową pod wodzą Augusto Pinocheta był konieczny.
Dość, że bohater reportażu, za to, że popierał Allende, musiał uciekać z kraju, a w tekście znajdujemy opis aktu samospalenia dokonanego przez jednego z robotników (przypomina się "Mała apokalipsa" Konwickiego). Niezależnie od tego, czy dyktatura pochodzi z prawej czy z lewej strony - mechanizmy są takie same.
Márquez buduje niesamowicie długie zdania, ale nie powoduje to problemów w zrozumieniu myśli autora. Świetnie napisany tekst, który spokojnie można "wchłonąć" w 1-2 wieczory. Gorąco polecam.
Zaczynam coraz bardziej uwielbiać Marqueza :) chyba przezytam wszystkie wydane w Polsce powieści tego autora. co prawda "Na fałszywych papierach w chile" chyba najmniej mnie zainteresowała pod względem treści ale skoro zachwalasz... :)))
OdpowiedzUsuńHeh, nie sądziłam, że tak szybko zawita tutaj ktoś z forum Librito ;) Tak się składa, że nie czytałam nic innego Marqueza (wiem, wstyd), ale bardzo lubię reportaże :) A ten jest świetnie napisany :) Wiadomo - wszystko zależy od gustu czytającego, ale "Na fałszywych papierach..." polecam z czystym sumieniem. Poza tym książka jest krótka, więc wydaje mi się, że nie zdąży znudzić ;)
OdpowiedzUsuń