Klejnot Wschodu. Pamiętnik - Maureen Lindley

poniedziałek, 29 sierpnia 2011


Niewątpliwie urzekająca okładka obiecuje pełną zmysłowości, tajemniczą treść - czyż nie? I właściwie spełnia swoją obietnicę.

Oto jest Klejnot Wschodu - córka czwartej konkubiny chińskiego księcia Su. Już jako dziecko wykazywała się cechami nieakceptowanymi w środowisku, w którym przyszła na świat. Za podglądanie ojca podczas stosunku ze służącą Klejnot Wschodu zostaje odesłana na dwór japońskich krewnych. Tam przyjmuje imię Yoshiko, a Japonia staje się jej nową ojczyzną - w miejsce Chin, które ją odrzuciły. Z Japonii trafia do Mongolii, a potem do Szanghaju, a jej podróży towarzyszy ciągła pustka i tęsknota za czymś nieokreślonym czego nie mogły zastąpić piękne stroje oraz kolejne seksualne podboje.

Europejczykom bardzo często wydaje się, że Daleki Wschód jest jednolity, że nie ma różnicy między nacją chińską a japońską. A przecież tak jak jest różnica między Polakiem a Włochem, tak samo różnią się od siebie Chińczyk i Japończyk - Klejnot Wschodu początkowo wyraźnie zaznacza, że japońska kultura była jej obca. Fabuła książki, oparta na faktach (?), obejmuje czasy II wojny światowej, która wyraźnie zaznacza różnice między tymi dwoma krajami.

"Klejnot Wschodu. Pamiętnik" ukazuje nowoczesną (w I poł. XX w.) Azjatkę, którą skrzywdziło jej pochodzenie. Jedno wydarzenie z dzieciństwa zdeterminowało całe jej przyszłe życie pozbawiając przede wszystkim matczynej miłości. Przypieczętowało jej los, a może również fascynacje, od których nie mogła się uwolnić. Aż trudno uwierzyć, że ta kobieta faktycznie mogła kiedyś żyć.

A czego dostarcza nam autorka? Wielu opisów aktów mniej lub bardziej miłosnych i wiele smutku oraz niepokoju. Początkowo jakoś nie mogłam się przekonać do tej książki, ale lubię kiedy tło kulturowe nie jest dla mnie oczywiste, więc w końcu "Klejnot Wschodu" mnie wciągnął. Aczkolwiek nie jest to arcydzieło - nawet w swojej grupie.
Share /

5 komentarzy

  1. Jakoś mnie do niej nie ciągnie:/ Odpuszczę sobie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem przekonana, że ją przeczytam. Może nie teraz ale za jakiś czas, przy okazji, jak wpadnie w moje ręce. Uwielbiam książki o Japonii :D

    OdpowiedzUsuń
  3. @Maruda007: Obowiązku czytania nie ma ;)

    @pandorcia: Polecam reportaże Terzaniego "W Azji" - sporo interesujących antropologicznych szczegółów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cały czas wydaje mi się, że praktycznie nic nie wiem o kulturze dalekiego wschodu. Choćbym nie wiem, jak dużo książek jeszcze o tamtejszych krajach przeczytała cały czas mam wrażenie, iż nigdy nie będzie mi dane w pełni zrozumieć tamtejsze zwyczaje i tradycje.

    Często myślę właśnie schematycznie - pakuję Chiny, Japonię, Wietnam, Koreę, Birmę, Kambodżę, czy nawet Tajlandię do jednego worka i wydaje mi się, że praktycznie niczym się od siebie nie różnią. Albo rozróżniam je bardzo ogólnie - Chiny to ten kraj od muru, w Mongolii mają jurty, a Tajlandia ma ładne plaże i było tam tsunami.

    Myślę, że wielu z nas myśli w taki sam sposób, ale by takie myślenie zlikwidować można chyba tylko czytac. Czytać dużo - zarówno beletrystyki, jak i reportaży. Dlatego zapisuję "W Azji" Terzaniego zaraz obok "Klejnotu Wschodu" na moją listę "must have".

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Claudette: Ja też myślę bardzo schematycznie o tych krajach azjatyckich, a do tego zawsze mam wrażenie, że ich kultura (np. sposób odnoszenia się do siebie) jest niezgodna z naturą... Myślę, że trzeba byłoby tam pojechać i pomieszkać przez jakiś czas, żeby zrozumieć niektóre rzeczy, ale prawdopodobnie są też takie aspekty, których Europejczycy by nie ogarnęli do końca ;)

    OdpowiedzUsuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo