Na uczelni zaczął się nowy semestr - dla mnie ostatni (dziesiąty!) na dziennych studiach. W teorii oznacza to, że należałoby w końcu porządnie przysiąść nad pracą magisterską. Jak teoria przełoży się na praktykę - zobaczymy.
Tymczasem przeczytałam kolejną z książek Joe Alexa, znanego również jako Maciej Słomczyński. Czy mnie czymś zaskoczyła? Nie. Czy dobrze się bawiłam? Jak najbardziej.
Pisząc, że niczym mnie "Zmącony spokój Pani Labiryntu" nie zaskoczył (zaskoczyła? w końcu chodzi o książkę) mam na myśli konstrukcję fabuły, a nie rozwiązanie zagadki. Jak zwykle popełniono morderstwo, które mogłoby uchodzić za zbrodnię doskonałą gdyby nie obecność słynnego pisarza. I, jak zwykle, dobro zatriumfowało. W spektakularny sposób.
Karolinie Beacon, przyjaciółce Alexa, udaje się odczytać starożytny kreteński papirus, którego autor wspomina o siedzibie jednego z bóstw swojego narodu - Pani Labiryntu. Kobieta jest przekonana, że jej odkrycie może być przełomowe, zamierza więc przekonać grupę badawczą, w której pracuje, do podróży w poszukiwaniu wyspy z przybytkiem bogini. Joe Alex właśnie skończył kolejną powieść, więc może wybrać się z archeologami na krótki urlop, ale okazuje się, że wszędzie gdzie pojawia się ten sławny pisarz, pojawia się też zbrodnia.
Nie potrafię napisać nic oryginalnego na temat "Zmąconego spokoju Pani Labiryntu", nie przychodzi mi do głowy żaden błyskotliwy komentarz. Lubię te klasyczne kryminały spod znaku Agathy Christie, w których akcja jest dostojna - tak samo jak zbrodnia. Nie ma epatowania krwią i wnętrznościami, a mordercy przeważnie nie wyróżniają się ze społeczeństwa żadnymi odchyleniami. Mimo że Joe Alex jest postacią młodszą od Herkulesa Poirot, to ani jednego, ani drugiego nie wyobrażam sobie z telefonem komórkowym przy uchu uczestniczących w szalonym pościgu za mordercą. Nie i już.
Nie jest to powieść, która zapadła mi w pamięć na długie lata, ale dobrze się przy niej bawiłam. A jeśli kiedyś do niej wrócę - wciąż będę się dobrze bawiła, bo zupełnie nie będę pamiętała kto był mordercą.
Obiecuję, że następna książka, o której będę tu pisać nie będzie autorstwa Joe Alexa.
Share /
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niestety raczej nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńNie należy się smucić, ale raczej szukać dalej książek dla siebie :) Tyle zostało napisane, że coś gdzieś musi być ;)
UsuńTo chyba raczej Maciej Słomczyński znany też jako Joe Alex ;)
OdpowiedzUsuńJaka okładka! Ta półnaga dama w czerwieni! Tylko jak tu podejść z taką książką do lady bibliotecznej? ;)
Moja propozycja jest bardziej przewrotna ;) A z drugiej strony okładki damy nie ma, więc zawsze można próbować do góry nogami ;) Może też istnieć opcja, że Panie w Bibliotece "nie takie rzeczy już widziały..."
UsuńTeż tak mam - zapominam, kto zabił i mogę książkę czytać drugi raz z przyjemnością. Alexa bardzo lubię i mam go sporo na półce :)
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie i w pewnych przypadkach jest to zaleta - bo można wracać do kryminałów i wciąż świetnie się bawić. Gorzej jak zapomina się fabułę "wielkich dzieł" i nie można się popisać erudycją w rozmowie ;)
UsuńWtedy przyznaję się bez pardonu, że mam sklerozę i szczegółów nie pamiętam :) Jakoś wybaczają :)
Usuń