Błazen królowej - Philippa Gregory

sobota, 4 lutego 2012

To druga książka, po "Kochanicach króla", która wchodzi w skład cyklu Powieści Tudorowskich autorstwa Philippy Gregory. Moim zdaniem ta część jest lepsza od poprzedniej.

Znowu Anglia, znowu XVI wiek. Król Edward (a właściwie jego dwór) odlicza dni do swej śmierci (wiem, brzmi nieco makabrycznie), a na wolne miejsce na tronie czekają jego dwie siostry - Maria, córka Katarzyny Aragońskiej, i Elżbieta, córka Anny Boleyn. Trzeba też pamiętać, że choć każde z tej trójki miało inną matkę, to ojcem wszystkich był Henryk VIII. I znowu czekają nas spiski i dworskie intrygi, szlachta jak chorągiewki na wietrze oraz wojny.

A w tym wszystkim musiała się odnaleźć Hanna Green, córka księgarza, z którym przemierzyła pół Europy, aby uciec przed Hiszpańską Inkwizycją skazującą na stos za herezję. Oprócz ksiąg, które prawdopodobnie znalazły się na Indeksie, rodzina Green zawiniła swoją wiarą - byli przechrzczonymi żydami. Po przybyciu do Anglii, w wyniku splotu różnych przypadków, Hanna trafiła na dwór króla, a potem królowej, jako błazen. Choć nie była specjalnie zabawna, miała pewien dar - nawiedzały ją wizje przyszłości, a który władca nie chciałby mieć kogoś takiego przy sobie?

Chyba właśnie z powodu uczynienia główną bohaterką osoby spoza królewskiego dworu ta część serii podobała mi się bardziej od poprzedniej. Mimo uwikłania Hanny w różne spiski, często wynikało to z jej naiwności, jest ona nieco bardziej jednoznacznie pozytywną postacią niż Maria Boleyn z "Kochanic króla". Nie w każdej powieści musiałby to od razu być jej plus, ale tutaj tak jest. Choć Hanna, z jej (w miarę) czystą duszą, nie do końca pasuje do otoczenia, w którym się znalazła.

Co ciekawe, ze wszystkich bohaterów, również tych drugoplanowych, najbardziej do gustu przypadł mi Will Somers, drugi błazen na królewskim dworze. Został przedstawiony jako sympatyczny człowiek, który mógł rozbawić każdego w dosyć inteligentny sposób. A tak już całkiem prywatnie - za każdym razem kiedy o nim czytałam, widziałam przed oczami pewnego wiolonczelistę z Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Łódzkiej. Nie będę się tu jednak rozwodzić nad tym, którego i dlaczego ;)

Nie mam nic do zarzucenia "Błaznowi królowej". Ot, kolejna dobra historyczna książka fabularna. Nie można jej traktować jak podręcznika, ale myślę, że pozwala choć trochę zorientować się w temacie - to trochę jak z wikipedią.

Na długie zimowe wieczory - jak najbardziej.
Share /

4 komentarze

  1. Tego właśnie oczekuję od książek historycznych- nakreślenia tła, a jak jeszcze jest wartko, ciekawie i dobrze się czyta, czego trzeba więcej. Mam ją w planach, mruga do mnie z półek księgarni za każdą wizytą w sklepiku

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja muszę przyznać, że miałam spory problem z napisaniem tej opinii, bo słowa jakoś w ogóle nie chciały się ze sobą kleić... Książka mi się podobała, ale z tekstu o niej nie jestem zadowolona. Dobrze, że jednak Ktoś coś z niego wyciągnął dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio, coraz rzadziej jestem zadowolona z moich recenzji/opinii- jakoś ciężko idzie mi pisanie. Zdecydowanie lepiej pisze mi się o miejscach odwiedzonych i wysłuchanych musicalach. Ale wierzę, że natchnienie wróci i jeśli i ciebie opuściło to życzę szybkiego powrotu

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby powróciło, bo praca magisterska się sama nie napisze ;) Chyba że całe pokłady mojej kreatywności poszły na napisanie dwóch pierwszych rozdziałów i teraz muszą się naładować ;)

    OdpowiedzUsuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo