Serj Tankian symfonicznie

niedziela, 13 października 2013



Jakoś tak na fali kupowania biletów na koncerty (IM i SOAD) kupiliśmy też bilety na warszawski koncert Serja Tankiana. Kiedy wypadł dzień koncertu? Pierwszego dnia moich studiów podyplomowych. Ale trzeba mieć priorytety.

Z Łodzi do Warszawy nie jest daleko, więc piątek przynajmniej w części spędziliśmy w pracy. Potem szybko na dworzec, do pociągu i już za 2,5 godziny byliśmy w stolicy. A tam jak zwykle – bieg, pośpiech, przepychanie się. Przyznaję – odzwyczaiłam się od tego.

Po szybkim obiedzie w Złotych Tarasach, mniej więcej o 18.15 skierowaliśmy swe kroki do Sali Kongresowej. Przed wejściem – tłum. No, tłumek. Trochę nastolatek, trochę fanów SOAD, trochę ludzi w strojach wieczorowych. Bo właściwie nie wiadomo było czego się spodziewać. Ze strony, na której kupowaliśmy bilety można się było dowiedzieć tyle: "the Elect The Dead Symphony Introducing Serj’s New Symphony Orca". I rzeczywiście, jak już dostaliśmy się do środka załatwiwszy uprzednio szatnię, naszym oczom ukazała się scena przygotowana jak na koncert symfoniczny. Wiecie, krzesełka w półokręgu, kontrabasy, pulpit dla dyrygenta, a zza sceny słychać było rozgrzewających się flecistów lub klarnecistów. Nawet dzwonki były jak w filharmonii lub teatrze. Ale wiadomo, że dzwonki dzwonkami, a ludzie sobie.

Niby nie było późno, a jednak całkiem ciemno...
Scena już przygotowana na przyjęcie orkiestry
Ok. 19.05 na scenę weszli muzycy z Królewskiej Orkiestry Symfonicznej Przy Pałacu w Wilanowie. Dla tych, którzy nigdy nie byli w filharmonii – strojenie się orkiestry tuż przed wejściem dyrygenta brzmi jak włączające się PS3 (zasadniczo oczywiście jest odwrotnie – konsola brzmi jak orkiestra). Potem wszedł dyrygent, Janusz Przybylski, a następnie Serj Tankian (a może weszli razem?). Od razu na wejściu artysta dostał owacje na stojąco (koncert był z tych siedzących) przez co nie usłyszałam wstępu, który wygłosił (tzn. nie dlatego, że ludzie stali, ale jakoś nie mogli przestać klaskać). A we wstępie mówił o tym co mieliśmy za chwilę usłyszeć, czyli o pierwszej części swojej symfonii. Zresztą, tutaj jest cała setlista (mam nadzieję, że bez błędów):

Serj Tankian Setlist Sala Kongresowa, Warsaw, Poland 2013, Introducing the ORCA Symphony Tour

Okazało się, że nie będziemy słuchać symfonii w całości, jej poszczególne części były poprzedzielane utworami z solowych albumów Serja Tankiana (głównie z pierwszego), zaaranżowanymi symfonicznie. W pierwszym kawałku, "Feed Us", miałam wrażenie, że Tankian i orkiestra trochę się rozjeżdżali, ale potem było już dobrze. W ogóle wydaje mi się, że utwory Tankiana świetnie brzmią z orkiestrą symfoniczną, jakby wręcz były stworzone do takiego ich wykonywania. A najbardziej zaskoczona byłam tym, że tak bardzo spodobała mi się "Orca". Co prawda bardzo zaangażowana – zresztą jak chyba większość utworów muzyka – ale pomijając przekaz, który do mnie jakoś nie trafia (nie dlatego, że popieram zanieczyszczanie środowiska, raczej ze względu na wciskanie mi antysystemowej ideologii w twarz), fantastycznie się tego słuchało. O każdej części Tankian nam opowiadał, żebyśmy wiedzieli z czym kojarzyć muzykę i co mamy sobie wyobrażać, poza tym generalnie miał zdecydowanie bardziej rozbudowaną konferansjerkę niż na sierpniowym koncercie z Systemem. Trochę żartował, trochę kokietował publiczność… Ale ja to lubię, nawet jeżeli jego zachwyty były trochę naciągane (choć mam nadzieję, że nie były). Gościem specjalnym koncertu był Varden Grigoryan, który zagrał w ostatniej części "Orcki" (jak do odmienić?) na instrumencie, który nazywa się duduk i jest tradycyjnym armeńskim instrumentem zrobionym z drewna morelowego. Muszę Wam powiedzieć, że dźwięk był przejmujący. Poza tym również dyrygent zrobił na mnie niezłe wrażenie – pan, który pewnie mógłby być dziadkiem wielu z Was miał niesamowitą energię, która wręcz z niego emanowała. Widać było, że dobrze się bawi, a myślę, że to bardzo ważne. Wydaje mi się też, że nie każdy byłby zachwycony perspektywą pracy z muzykiem, bądź co bądź, rockowym. A może się mylę?

W czasie koncertu nie wolno było robić zdjęć, ale quaz walczył z systemem
Koncert trwał 1,5 godziny, doczekaliśmy się też dwóch bisów (świetne "Gate 21" i – jako wisienka – "Saving Us") i, tak!, były kwiaty dla Serja Tankiana, dyrygenta i pierwszej skrzypaczki! Jak w prawdziwej filharmonii. A potem już tylko do wyjścia i powrót do domu.

Warto było zaszaleć i kupić bilety na ten koncert, warto było jechać, żeby zobaczyć i posłuchać Serja Tankiana, który na żywo brzmi równie dobrze jak na albumach. Nie był to System of a Down na bis – i całe szczęście, bo nie miał być. Było fantastycznie.
Share /

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo