Ostatnio nieco zweryfikowałam swój pogląd na temat polskich pisarzy. Zawsze powtarzam, że nie lubię ich twórczości - z niewiadomych względów. Ale tak naprawdę nie dotyczy ten pogląd wszystkich absolutnie twórców. Chyba po prostu czasem odczuwam lęk przed debiutantami.
Joanna Chmielewska do debiutantów (debiutantek) z pewnością nie należy. Nazywana jest "damą polskiego kryminału" nie bez kozery. Co prawda nie wszystkie jej książki należą do tego gatunku, ale na pewno zdecydowana większość owszem. Udało mi się w końcu dorwać "Byczki w pomidorach", na które długo polowałam w bibliotece. I co? I nic.
Gdzieś przeczytałam, że "Byczki..." to kontynuacja "Wszystko czerwone". Czytałam tę drugą pozycję tak dawno, że zupełnie nic z niej nie pamiętam. Akcja "Byczków..." toczy się jakoś pod koniec lat 70. lub na początku 80. I chyba na lepsze by pani Chmielewskiej wyszło, gdyby te "Byczki..." napisała wtedy, za ciosem, od razu po "Wszystko czerwone". Ale po kolei.
Generalnie byczki w pomidorach to taka potrawa. No, może "potrawa" to za dużo powiedziane. To po prostu rybki w sosie pomidorowym zamknięte w konserwie. Nic więcej na ten temat nie wiem, bo ustrój, który to produkował, chylił się ku upadkowi kiedy ja się urodziłam. W Polsce się chylił. U Chmielewskiej ta konserwa jest klamrą spinającą zasadniczą akcję.
Rzecz dzieje się w Danii, w domu Alicji, która jest osobą gościnną i żadnego rodaka nie opuści w potrzebie mieszkaniowej. Ale tym razem chyba musiała przeklinać te swoje skłonności do pomagania, bo zgodziła się przyjąć pod swój dach państwa Buckich. On - mitoman i megaloman, a do tego słowotok i wodolej; ona - małomówna pokraka, tzn. osoba niedozrośnięta. Poza tą dwójką przez dom przetacza się jeszcze tabun innych ludzi, który wypija hektolitry kawy, herbaty, piwa i innych trunków, jak również zżera wszystko co wydaje się być jadalne. I tak by sobie trwali, gdyby nie to, że pan Bucki któregoś dnia zaginął.
Tak, pokrótce, przedstawia się fabuła. Właściwie nic, czego nie można by się było spodziewać po książce Chmielewskiej. Jest intryga, ale bardzo szybko można się domyślić kto jest winien - choć motywów jest mnóstwo. Jest też humor, ale jakby bledszy niż dotychczas. Nie wiem, może się zmęczyłam jej stylem, a może obiektywnie kiedyś było lepiej? Mam jednak sentyment do Joanny Chmielewskiej, a to zawsze podnosi moją ocenę jej książek - nawet tych nieco słabszych.
P.S. Do tych, którzy czytali "Byczki w pomidorach": ja chyba, tak jak Alicja, nie jestem specjalnie wredna, bo do mnie te świnie z ryjami też lecą...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie łam mojego serca, że nie pamiętasz fabuły Wszystko czerwone. Moim zdaniem to jedna z najlepszych książek pani Joanny. Byczki rzeczywiście mimo, że niby kontynuacja, mimo, że u Alicji (uwielbiam Alicję), mimo, że nie jest źle, to jednak sporo słabsze. Też lubię książki Chmielewskiej (choć ostatni Gwałt jest najniżej ocenioną w tym roku przeze mnie książką) i nie będę odkrywcza, jeśli napiszę, że te ostatnie już jej coraz słabiej wychodzą. Byczki w pomidorach nie są może najsmaczniejsze, ale można skonsumować bez efektów ubocznych.
OdpowiedzUsuńI właśnie po to jest ten blog - żebym już teraz pamiętała książki, które przeczytałam ;) Książki Chmielewskiej nie zlewają mi się tak bardzo jak książki Christie, ale jednak.
OdpowiedzUsuńO tak książki Christie zlewają mi się zdecydowanie bardziej :(
OdpowiedzUsuńDobrze że dajesz szansę polskim pisarzom, a lęk przed debiutantami odczuwa wielu z nas. Sam jestem po świeżym debiucie i napiszę że mimo że wysłałem wiele moich ebookow, do dzisiaj nie ukazała się żadna recenzja na blogach. Odczuwam lęk, że wszyscy dadzą mi "pały" z książki. Boję się, jak zostanę odebrany.Z drugiej strony tak, czy inaczej będę pisał nadal :-)
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę. Słyszałam już kilka razy, że nowsze książki odstają stylem od starszych. Wole ich raczej unikać, bo zepsuło by mi to całokształt. Mimo wszystko lubię Chmielewską z jej Lesia czy Złotej muchy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@pisanyinaczej: Nie należy się poddawać - szczególnie jeśli ma się pasję :) Na moim dysku 3 e-booki czekają na opinie, ale jakoś nie mogę się zebrać do czytania. Chyba głównie ze względu na konieczność czytania z monitora.
OdpowiedzUsuń@Maruda007: A może raczej dopełniłoby obrazu? ;)