W ramach odpoczynku od grubych i / lub wymagających większego skupienia książek sięgnęłam po kryminał. To moje pierwsze spotkanie z Joe Alexem, ale kolejne z Maciejem Słomczyńskim, który skrywa się pod brytyjskim pseudonimem.
Joe Alex, autor poczytnych kryminałów, i jego przyjaciółka, Karolina, zostają zaproszeni do Mandalay House - domu wujecznego dziadka dziewczyny. Zaproszenie nadchodzi w bardzo dogodnym dla Alexa momencie, bo siedzi akurat nad czystą kartką, która miała zapełniać się kolejnymi zdaniami nowej powieści. Tym bardziej zapala się do pomysłu kiedy odwiedza go Beniamin Parker, zastępca szefa Wydziału Kryminalnego Scotland Yardu, a prywatnie przyjaciel pisarza. Okazuje się, że właścicielowi Mandalay House zajmującemu się indyjską archeologią może grozić niebezpieczeństwo związane z jego profesją.
Oczywiście w domu zostaje popełnione morderstwo, a śledztwo jest prowadzone w niemal klasyczny sposób. Niemal, bo obok funkcjonariusza Scotland Yardu w przesłuchaniach bierze udział pisarz. Być może to jego wyobraźnia, której stereotypowo pozbawieni są urzędnicy, pozwala mu na szybsze odkrycie mordercy.
Zgrabnie zarysowana fabuła, interesująca zagadka, wszystko, czego poszukuje się w kryminale. Jak dla mnie - jest w tym trochę Agathy Christie, niekwestionowanej królowej tego gatunku, ale jak się wzorować, to tylko na najlepszych. Tak naprawdę "Gdzie przykazań brak dziesięciu" nie odkrywa Ameryki, ale czyta się przyjemnie. O ile oczywiście nie oczekuje się nie wiadomo jakich wyżyn literackich.
Share /
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię książki, a właściwie książeczki tego autora:)
OdpowiedzUsuńNie czytałem, więc nie zabieram głosu :-)
OdpowiedzUsuńJa również nie czytałam. Ostatnio odeszłam daleko od kryminału. Może pora odświeżyć sobie. Ale jeśli już zaczęłabym od Agaty, a potem kto wie..
OdpowiedzUsuń@Aneta: Tak, "książeczki" to właściwe określenie ;)
OdpowiedzUsuń@Piter Murphy: E, mnie nie przeszkadza jeśli ktoś zabiera głos chociaż nie czytał książki ;)
@guciamal: Ja na Twoim miejscu też zaczęłabym od Agathy, zdecydowanie. Szczególnie jeśli chodzi właśnie o taki "klasyczny" kryminał.
Kojarzę okładkę, ale nie czytałam. Chętnie się zapoznam z tym luźniejszym kryminałem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To jest jedna z tych książek, które bardzo szybko ulatują z pamięci ;)
OdpowiedzUsuńMam kilka książek autora na półce, kupiłam kiedyś po 50 groszy za sztukę! Ale jeszcze nie udało mi się żadnej przeczytać ;).
OdpowiedzUsuńJa pożyczyłam książkę od Mamy, która też ma ich kilka na półce ;) Z tego co wiem kupiła je w jakimś supermarkecie ;)
OdpowiedzUsuń