Równoumagicznienie - Terry Pratchett

wtorek, 6 marca 2012


Ostatnio miałam kiepski humor, więc postanowiłam na jego poprawę przeczytać coś wesołego. W związku z lutową promocją na stronie wydawnictwa Prószyński i S-ka nasza domowa biblioteczka została zasilona kilkoma egzemplarzami książek mistrza humoru - Terry'ego Pratchetta. Zatem wybór wesołej pozycji był oczywisty (jeszcze tylko musiałam zdecydować, którą z siedmiu zamówionych książek zdjąć z półki).

To nie było moje pierwsze spotkanie z "Równoumagicznieniem". Tak naprawdę to była pierwsza książka Pratchetta jaką kiedykolwiek przeczytałam - działo się to w czasach szkoły podstawowej (ok. 13 lat temu) kiedy to mnie walczącą z gorączką odwiedziła koleżanka. Przyniosła mi tę książkę mówiąc, że "w ogóle jest super, taki duży żółw tam jest i niesie słonie, a poza tym to dziewczyna chce zostać magiem". Oczywiście mogłam pominąć coś z wypowiedzi mojej koleżanki, parę lat w końcu minęło. W każdym razie zaczęłam czytać i przepadłam w tym świecie pełnym magii i niezbyt przyjemnych zapachów unoszących się nad rzeką Ankh.

Teraz już nie przepadam czytając Pratchetta, ale świetnie się bawię zastanawiając się jak funkcjonowałby nasz świat gdyby jego projektantem był ten Anglik. Chociaż im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to jest nasz świat - w krzywym zwierciadle.

Pisząc o "Czarodzicielstwie" zaczęłam od tego, że ósmy syn ósmego syna ósmego syna jest czarodzicielem. Ten wcześniejszy natomiast (ósmy syn ósmego syna - jakby ktoś się zgubił) tradycyjnie zostaje magiem (i jest raczej bez szans na posiadanie w swojej rodzinie czarodziciela, ponieważ magowie nie zakładają rodzin). Nawet jeśli ósmy syn jest... córką. Na nic zabiegi Babci Weatherwax, żeby z Esk Kowal zrobić czarownicę. Magia czarownic jest inna niż ta, którą posługują się magowie. Na dodatek ci ostatni nie wyobrażają sobie, że w ich szeregi mogłaby wstąpić kobieta. Przecież to wbrew... hm... tradycji!

Działanie odprężające "Równoumagicznienia" - gwarantowane.
Share /

7 komentarzy

  1. Czytałam Równoumagicznienie całkiem niedawno i chyba z serii o czarownicach ta podobała mi się najbardziej :D zwłaszcza Babcia Weatherwax w parze z rektorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle ludzi wychwala Pratchetta, a ja jakoś nie za bardzo za nim przepadam - dziwię się sobie samej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Karodziejka: Babcia generalnie wymiata :D

    @Tirindeth: Jeszcze nie spotkałam nikogo komu Pratchett by się nie podobał :> Mam na myśli oczywiście osoby, które czytują fantastykę pod różnymi postaciami lub czytywały ją w przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam książki Pratchetta. W domu mamy ponad 20 tytułów. Najlepszy moim zdaniem jest cykl o straży nocnej. Polecam :)
    "Jeszcze nie spotkałam nikogo komu Pratchett by się nie podobał" - a ja i owszem. Nie wszystkim odpowiada ten typ humoru.
    Przyznam, ze cykl o wiedźmach akurat lubię najmniej. Jezeli chodzi o bohaterów to u mnie wygląda to tak:
    1 miejsce - Moist von Lipwig (Wariacje pocztowe)
    2 miejce Samuel Vimes (Straż, straż)
    3 miejce Rincewid
    4 miejsce Śmierć
    5 miejce wiedźmy

    OdpowiedzUsuń
  5. @Julka: Ja nie jestem w stanie powiedzieć, który cykl lubię najbardziej. Ale chyba, w przeciwieństwie do Twojej listy, u mnie na szczycie byłby Śmierć i wiedźmy jak się nad tym głębiej zastanawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli do góry nogami ;)
      Widzę, że Autostopem... teraz czytasz. Mnie się ta powieść bardzo podobała, zresztą film też.

      Usuń
    2. Słyszałam o "Autostopem..." sporo dobrego, a że mamy na półce, a ja nie wiedziałam na co się teraz zdecydować, to padło na Adamsa :)

      Usuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo