kryminał
literatura amerykańska
thriller
Po przeczytaniu tekstu na okładce pomyślałam sobie, że skądś to znam. Zaginięcie dzieci? Origami? Jak nic Origami Killer z Heavy Rain (gra na PS3). Ale na szczęście lektura książki dosyć szybko zweryfikowała moje odczucia (nie żeby gra była zła - po prostu bałam się, że już na początku będę wiedziała kto jest sprawcą ;) ).
Oto jest małżeństwo - Alex i Liz. Są w separacji, bo Liz nie mogła znieść pracoholizmu swojego męża, który jest reporterem telewizyjnym. Przez większość czasu ich dzieci, 6-letnie bliźnięta, identyczni chłopcy, są z matką, ale teraz mają spędzić 2 miesiące z ojcem, żeby ten przekonał się jak ciężko pogodzić pracę z opieką nad dwójką dzieci.
W ten feralny weekend jadą we trzech na jarmark renesansowy (choć moim zdaniem bardziej średniowieczny). Chłopaki są zafascynowani wszystkim co tam widzą, a najbardziej pojedynkiem rycerzy. Tyle że po zakończonych zawodach Alex nigdzie nie może ich znaleźć. Ostatnia osoba, a którą ich widział to wysoki mężczyzna z psem - zarówno on jak i zwierzę mieli na szyjach krezy. Mimo najszczerszych chęci policji, a także wielu ochotników, chłopców nie udaje się odnaleźć. Ojciec postanawia zatem sam zająć się poszukiwaniami łapiąc się wszystkich, czasem najdziwniejszych, poszlak.
Właśnie to najbardziej mi się podobało - misterne zbieranie wiadomości, które mogą być pomocne, i układanie ich na swoich miejscach niczym puzzle. No i oryginalny pomysł z wykorzystaniem ludzi zawodowo zajmujących się magią - iluzjonistów. Wreszcie coś nowego!
Teraz myślę, że może nie wszystko trzymało się kupy, nie wyjaśniono na przykład co się stało z psem - czy miał być tylko wabikiem, czy występował w jakichś sztuczkach. Ale to tylko taka mała uwaga do tej bardzo dobrej akcji.
A już myślałam, że nie uda mi się natrafić na coś, czego jeszcze nie czytałam w dziesiątkach innych kryminałów...
Share /
Po przeczytaniu tekstu na okładce pomyślałam sobie, że skądś to znam. Zaginięcie dzieci? Origami? Jak nic Origami Killer z Heavy Rain (gra na PS3). Ale na szczęście lektura książki dosyć szybko zweryfikowała moje odczucia (nie żeby gra była zła - po prostu bałam się, że już na początku będę wiedziała kto jest sprawcą ;) ).
Oto jest małżeństwo - Alex i Liz. Są w separacji, bo Liz nie mogła znieść pracoholizmu swojego męża, który jest reporterem telewizyjnym. Przez większość czasu ich dzieci, 6-letnie bliźnięta, identyczni chłopcy, są z matką, ale teraz mają spędzić 2 miesiące z ojcem, żeby ten przekonał się jak ciężko pogodzić pracę z opieką nad dwójką dzieci.
W ten feralny weekend jadą we trzech na jarmark renesansowy (choć moim zdaniem bardziej średniowieczny). Chłopaki są zafascynowani wszystkim co tam widzą, a najbardziej pojedynkiem rycerzy. Tyle że po zakończonych zawodach Alex nigdzie nie może ich znaleźć. Ostatnia osoba, a którą ich widział to wysoki mężczyzna z psem - zarówno on jak i zwierzę mieli na szyjach krezy. Mimo najszczerszych chęci policji, a także wielu ochotników, chłopców nie udaje się odnaleźć. Ojciec postanawia zatem sam zająć się poszukiwaniami łapiąc się wszystkich, czasem najdziwniejszych, poszlak.
Właśnie to najbardziej mi się podobało - misterne zbieranie wiadomości, które mogą być pomocne, i układanie ich na swoich miejscach niczym puzzle. No i oryginalny pomysł z wykorzystaniem ludzi zawodowo zajmujących się magią - iluzjonistów. Wreszcie coś nowego!
Teraz myślę, że może nie wszystko trzymało się kupy, nie wyjaśniono na przykład co się stało z psem - czy miał być tylko wabikiem, czy występował w jakichś sztuczkach. Ale to tylko taka mała uwaga do tej bardzo dobrej akcji.
A już myślałam, że nie uda mi się natrafić na coś, czego jeszcze nie czytałam w dziesiątkach innych kryminałów...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Suma sumarum, rozumiem że oceniasz jako średni kryminał?
OdpowiedzUsuń@pisanyinaczej: Hm, nie, raczej jako dobry. Miał tylko drobne niedociągnięcia, które nie wpłynęły znaczącą na odbiór :)
OdpowiedzUsuń