Anna, Hanna i Johanna - Marianne Fredriksson

piątek, 8 lipca 2011


Ciężko się pisze o książkach, które się podobały i właściwie nie ma się nic do dodania do tego.

Tytułowe Anna, Hanna i Johanna to córka, babcia i matka (w tej kolejności). Anna sama jest już matką i babcią, ale dopiero przy łóżku umierającej rodzicielki stara się odnaleźć swoją tożsamość - przez zgłębienie historii Johanny, a jeszcze wcześniej Hanny. Do tego dochodzi historia jej własnego życia, w którym można doszukiwać się pewnych prawidłowości powielanych w kolejnych pokoleniach. Zmienia się jedynie kontekst, bo przecież świat nie stoi w miejscu.

Właściwie wszystkie trzy historie są podobne - dzieciństwo, młodość, mąż, dzieci, mniej lub bardziej skomplikowane życie. Kobietom wydaje się, że są od siebie oddalone, nie rozumieją się, ale prawdopodobnie podświadomie wyczuwają więcej niż można się domyślać z ich postępowania. Młodsze często nie rozumieją motywacji starszych, znają tylko ich wyniki, a te niekiedy wydają się być irracjonalne. Być może jest tak jak powiedziała jedna z bohaterek - nie staramy się zbliżyć do naszych najbliższych krewnych, bo to zawsze zwiększa możliwość zranienia osób, na których najbardziej nam zależy.

Książka jest napisana trochę jak gawęda, przez co zanim się obejrzałam byłam już w połowie. Pozwala prześledzić relacje między trzema kobietami z różnych pokoleń na tle zachodzących przemian społecznych - nie tylko w Szwecji, ale na całym świecie. Szwedzkie miasta i wsie przy granicy z Norwegią stają się dopełnieniem historii, ale nie jej głównym punktem, bo tym niezmiennie są ludzie.

Na początku nie byłam przekonana do lektury tej książki, ale nie żałuję, że jednak po nią sięgnęłam. Skłoniła mnie do przemyśleń, a przy okazji dobrze się przy niej bawiłam - mimo że to nie do końca lekka opowieść.

Share /

11 komentarzy

  1. Sczerze przyznaję, że pierwszy raz czytam o tej książce, jak widać perełki chowają się po kątach :-). Kiedyś myślałam, że książki o kobietach są nie dla mnie, nie lubię nadmiernych ckliwości i babskiego galimatiasu, ale od czasu "Przekletych, zaklętych" I. Matuszkiewicz, pokochałam tajemnice kobiecego świata, więc ta książka może sprawić mi dużą frajdę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. to jedna z moich ulubionych lektur, kt pomogla mi zrozumiec SE. ciesze sie, ze mlodemu pokoleniu tez sie podoba ;-)

    rzeczywiscie, dobrze napisana i prawdziwa. z tego co piszesz musiala zostac dobrze przelozona?

    OdpowiedzUsuń
  3. @pisanyinaczej: Kto wie ;)

    @Natula: O, tu jest sporo takiego galimatiasu - w każdej z trzech pań ;)

    @szwedzkiereminiscencje: Hm, nie zastanawiałam się nad przekładem, ale faktycznie - musi być niezły, żeby oddać prawdziwość sytuacji. Książka bardzo mi się podobała, ale mam wrażenie, że w swojej opinii nie uchwyciłam jej istoty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie takie książki, więc już wpisuję na listę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @pandorcia: I lista się wydłuża ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. to chyba coś dla mnie, dopisuję do swojej listy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Polecam goraco!!!zreszta .... jak kazda inna ksiazke Marianne Fredriksson. Mieszkam na terenach gdzie rozgrywa sie akcja powiesci wiec tym bardziej poruszyla moje serce i dusze.
    Mnie najbardziej posuszyla nowela Szymon.
    Ciesze sie ogromnie ze za kilka tygodni odbedzie sie w premiera filmu nakrecowego wg tej ksiazki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznaję, że nie pamiętam tej noweli...

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam dawno temu, ale pamiętam, że bardzo mi się podobała, pewnie ze względu na to "trzeźwe" podejście do życia Skandynawów. Lubię też takie wielopokoleniowe historie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie czytałam zbyt wielu tego typu historii, ale ta rzeczywiście była całkiem przyjemna :)

    OdpowiedzUsuń

Twitter

Instagram

Wyświetl ten post na Instagramie.

Co tu się...? #mrok #gusła #dziady

Post udostępniony przez Dorota (@schizma9)

© Kawałek Cienia
designed by templatesZoo